sobota, 15 listopada 2014

Słodka zemsta - part 1st

Chciałyśmy Was poinformować, że niestety zawieszamy nasze opowiadanie na czas nieokreślony, czyli aż do odwołania. Przepraszamy! W zamian będą publikowane kilkuczęściowe miniaturki, one-shoty lub wiersze - w nieregularnych terminach.
Jednocześnie dziękujemy Wam, Drodzy Czytelnicy, za przeznaczony czas na naszego bloga, uwagę i napisane komentarze. Mamy nadzieję, że nadal będziecie tu zaglądać.

A teraz Rita zaprasza na dwuczęściowe opowiadanie. :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~




"Twoje oczy już nigdy się nie przyśnią
Cienka linia między miłością i nienawiścią.
Dziś mam wszystko, mogę wszystko
A żyję tylko zemstą."



     Widok z okna mojego pokoju nie wydawał się być bardzo wyszukany. Zatłoczona ulica, brudne i zaniedbane chodniki, rozwalony śmietnik, wokół którego leżały rzucone odpadki, będące pożywką dla osiedlowych kotów i nie tylko dla nich. Potłuczone butelki po wszelakich trunkach, jak i ich właściciele, którzy należeli do osiedlowych koneserów mocniejszych alkoholi. To wszystko składało się na niezwykle piękny krajobraz widziany z mojego mieszkania na parterze.
     Na blokowisko również mógłbym narzekać. Osiedle, na którym mieszkałem, zdecydowanie kwalifikowało się do najlepszego terenu dla miejscowych blokersów. Teksty typu: "Masz problem?" albo "Cho na solo, kutasiarzu!" były standardowym zamiennikami dla oklepanego już, zwykłego przywitania się przez sąsiadów w stylu "Dzień dobry, jak się pan miewa?" To zbyt mainstreamowe, prawda?
     Wracając do tematu... Nie odpowiadało mi moje mieszkanie, jednak nie mogłem nic na to poradzić. Przypominała mi o tym wieczna pustka w moim portfelu. Z drugiej strony zawsze można sobie pomarzyć o większym lokum. Ale jak na razie musiałem zadowolić się moją jednopokojową kawalerką.
     W moim małym mieszkaniu zazwyczaj znajdowało się tylko to, co najpotrzebniejsze. Łóżko było wąskie i twarde, niczym z celi więziennej, poza tym miałem kilka szaf i półek na książki. Teraz, kiedy nie miałem pracy, wreszcie mogłem nadrobić zaległości w moich lekturach. Byłem właścicielem kilku oryginalnych egzemplarzy, których strzegłem jak oka w głowie. Te książki były bardzo drogie, dla mnie - właściwie bezcenne. Dostałem je w prezencie od mojego przyjaciela, Leonarda. On doskonale wiedział, jak uwielbiałem literaturę.
     Moje mieszkanie miało również skromną kuchnię i niewielką łazienkę. Nie będę już opisywał stanu tych pomieszczeń, gdyż były one bardzo zaniedbane. Cieszyłem się w duchu, że na szczęście chociaż wanna nie była dziurawa.
     Fakt, nie było mnie stać na coś porządniejszego. Na przykład o większym lokum tylko marzyłem. Nie mogłem pozwolić sobie na willę z basenem, którą miał Leo. A nawet miałem za mało pieniędzy, aby wynająć mieszkanie w przyjemniejszej okolicy. Takie luksusy jak ogrzewanie czy najtańszy samochód zdecydowanie były nie dla mnie. No dobrze, uściślijmy - byłem biedny jak mysz kościelna. W przeciwieństwie do Leo.
     Znałem go już od piaskownicy. Od razu się zaprzyjaźniliśmy, a nasza przyjaźń przetrwała całe życie. Jemu poszczęściło się; miał bogatych rodziców, którzy spełniali każde jego życzenie. Jednak Leo nie był bardzo rozpuszczonym jedynakiem. Liczył się dla niego charakter, a nie ilość zer na koncie. Nawiasem mówiąc, na moim koncie było tylko jedno zero. Nie chciałem pomocy od przyjaciela; bo przecież mógłby mi pożyczyć pieniądze czy załatwić pracę w biurze jego ojca. Wolałem być niezależny. I nie mieć grosza przy duszy.
     Kierowałem się w życiu powiedzeniem, że lepiej "być niż mieć". A byłem rzetelnym gościem. Określiłbym siebie w kilku słowach jako przystojnego, odpowiedzialnego i bardzo skromnego faceta. Miałem 27 lat, kilka nałogów w postaci uzależnienia od nikotyny, dobrej książki, wyszukanej nuty i pięknych kobiet. No dobrze, konkretniej - jednej pięknej kobiety.
     Dla mnie najważniejsza była moja Olivia. Nigdy nie poznałem podobnej dziewczyny do niej. Inteligentna, błyskotliwa, bezinteresowna i zabawna. Ona była uosobieniem moich marzeń o idealnej kobiecie. Olivia należała do wysokich szatynek z niespotykaną i oryginalną urodą. Chyba najbardziej pociągające były jej zielone oczy. Mogła nimi uwodzić i oczarować każdego mężczyznę. W jej spojrzeniu było to coś, co przyciągało facetów.
     Mówię teraz poważnie, gdyż chociaż byłem typowym mężczyzną, to kochałem ją właśnie za te oczy. Może w mojej miłości do niej było coś platonicznego i jednocześnie zmysłowego. Wiedziałem doskonale, że Olivia to "ta jedyna, na całe życie".
     Czasami zastanawiałem się, czy Olivia leci tylko na mój wygląd. Co prawda liczył się też dla niej mój nietuzinkowy charakter. Byłem przekonany, że moja kobieta nie zwraca uwagi na moje pieniądze. A dokładniej ich brak.
     Olivia chciała być traktowana jak księżniczka. Wszystkie oczy musiały być skierowane w jej śliczną osóbkę. Uwielbiała znajdować się w centrum zainteresowania. Była przebojowa, odważna i doskonale wiedziała, czego chce.

Czy zostaniesz moją  żoną? Chcę, abyś była ze mną już na zawsze.

     Pamiętam jej szkliste spojrzenie i potwierdzający uśmiech. Zaraz potem Olivia znalazła się w moich ramionach.
     Ona stanowiła moje marzenie. Chciałem, aby ze wszystkich dotychczasowych pragnień wybrała właśnie mnie. Na pewno byłbym niesamowitym szczęściarzem, gdyby się zgodziła. Ba, należałbym do najszczęśliwszych facetów na Ziemi.

Tak, Joshua. O niczym innym nie marzę.

     Wyszeptała. A dzisiaj nastał dzień naszego ślubu.
     Przeczesałem dłonią moje ciemne włosy. Założyłem pożyczony, najtańszy garnitur i szczerze mówiąc nie wyglądałem w nim tak źle. A przynajmniej miałem taką nadzieję. Uśmiechnąłem się tak, jak na hollywoodzkiego aktora przystało. Chociaż z tym zawodem związany byłem jedynie urodą. Tak, przystojniak ze mnie.
     Spojrzałem na zegarek. Czas najwyższy. Godzina zero.



~*~

     Przymknęłam swoje powieki, starając się uspokoić przyspieszone bicie serca. Czułam na sobie wzrok kilkoro przybyłych gości, a w tym niepewne spojrzenie Joshuy. Przełknęłam głośniej ślinę, chcąc podjąć właściwą decyzję.

Olivio..

     Przez głowę przechodziły mnie różne myśli. Najbardziej przerażała mnie wizja braku perspektyw u boku Joshuy. Powiedzmy sobie szczerze - bylibyśmy bez grosza, a ponadto dowiedziałam się, że znowu stracił pracę. Jaką mogłabym mieć z nim przyszłość? Chyba tylko jako zaniedbana żona z czwórką dzieci na głowie, która całe dnie przesiaduje w domu. A może jako przepracowana, zmęczona kobieta, podająca piwo z lodówki wiecznie siedzącemu przed telewizorem mężowi z wyhodowanym mięśniem piwnym? Nie. Stanowcze - nie. Fakt, pracowałam. Jednak nie zamierzałam go utrzymywać po naszym ślubie.
     Odwróciłam głowę, przebiegając spojrzeniem po wnętrzu kościoła. Nie podobała mi się ta uroczystość. Zero pompy, przepychu i mnóstwa zaproszonych gości. Nagle zauważyłam go. Siedział w najbardziej oddalonej ławce. Jared. Brunet, dla którego byłam w stanie zrobić wszystko.
     Co mogłam wyczytać w jego mimice twarzy? Bezgraniczny ból połączony ze smutkiem i wycofaniem? A może iskierka nadziei na to, że jednak będziemy razem?
     Nagle pewna świadomość uderzyła we mnie jak piorun. Ja kochałam tylko Jareda. To on był dla mnie wszystkim. To on obdarowywał mnie drogimi prezentami w postaci złotej biżuterii i stylowych perfum. To Jared posiadał najdroższe auto w całym stanie. Był szefem jednej z najbardziej znanych korporacji w okolicznym biznesie. Jared posiadał duży jednorodzinny dom z ogrodem. Stać było go na zagraniczne wycieczki do ciepłych krajów.
     To właśnie Jared był na moim ślubie. I to właśnie on na mnie czekał. Tylko dzisiaj to nie jemu miałam przyrzec wspólne spędzenie reszty życia.

Czy wyjdziesz za Joshua O'Shean?

     Pytanie pastora wprawiało mnie w nieprzyjemny dreszcz. Westchnęłam cicho. Przeniosłam wzrok na Joshue. Pokręciłam wolno głową, a w moich oczach pojawiły się łzy. Chwyciłam za białą sukienkę, którą miałam na sobie, unosząc ją lekko. Odwróciłam się od mężczyzny i zaczęłam biec w stronę wyjścia z kościoła.

Olivio!.. Nie!

     Głos Josha uderzał we mnie miarowo niczym echo w prawie pustej świątyni. Biegłam przed siebie, odrzucając na posadzkę bukiet białych kwiatów. W ślad za kwiatami powędrował mój welon.
     Na zewnątrz czekał już na mnie Jared. Nie posiadał się z radości.
     - Teraz będziemy na zawsze razem - wyszeptał mi do ucha, przytulając mocno do siebie. Wsiadłam do jego drogiego samochodu. Dopiero przy Jared'zie mogłam czuć się bezpieczna. Tylko jego kochałam najmocniej.

~*~

     Nie mogłem uwierzyć, że Olivia uciekła mi sprzed ołtarza. Postanowiłem zemścić się na niej. Miałem już dokładnie przygotowany plan. Uśmiechałem się na samą myśl tego, w jaki sposób zrujnuję jej życie. Na zawsze zapamięta, że nie można mnie tak traktować.
     Poza tym siedzenie w ekskluzywnym cadillacu i obmyślanie każdej czynności zemsty doskonałej na tej interesownej i zachłannej kobiecie, było lepsze nawet od samego seksu z nią.
     O wiele lepsze.



"Nie chcę wchodzić do tej samej rzeki dwa razy
Skończyło się klęską, i żyję tylko zemstą
Cierp tak jak ja za to, co nam przed oczami przeszło;
Za te noce, gdy brakowało mi oddechu
Obyś dryfowała i nie znalazła brzegu,
Ukojenia, szczęścia, przystani, nigdy
Dziś jestem inny, nie wracaj, jestem zimny."

sobota, 1 listopada 2014

Pora roku

Dzień, w którym już pożegnać się trzeba
Nie chcę, byś mówił mi: do widzenia. Kłamiąc,
Że wrócisz do mnie. Zabierzesz część mego nieba
wszystkie składane mi słodkie obietnice łamiąc.

Będę za tobą tęsknić jak dziecko tęskni za kocykiem,
Ponieważ miłości prawdziwej nie zapomina się nigdy.
Ale ja będę pamiętała, że byłeś chłopczykiem,
który skradał mi pocałunki i panicznie bał się igły.

Chciałabym, abyś wiedział, że właśnie dla mnie
byłeś najlepszy, jakim mógłbyś kiedykolwiek być.
I chociaż chcę płakać i jednocześnie kochać chcę
to zużyłam na ciebie wszystkie swoje łzy.

Jesienny chłodny wiatr włosami gra moimi,
Werble deszczu odmierzają miarowo czas.
Tonę niespiesznie razem z myślami czarnymi,
Gdyż teraz wiem, że nigdy nie będzie już nas.

Jednak uważam, że kolejna wiosna jeszcze wróci,
Uczucie jak czerwona róża zakwitnie w sercu mym.
Nowa, ważniejsza miłość moimi myślami zawróci,
Zachwyci wielobarwnym pięknem i czarem swym.


.