sobota, 26 lipca 2014

- Babciu, wyrzuć te grzybki!

Autorki nie odpowiadają za wszelkie uszczerbki na zdrowiu,
które zostaną spowodowane przez przeczytanie tego one-shota. :>




     Mamy rok 2214. Nie wiem, który jest dzisiaj dzień tygodnia. Dwa lata temu uciekłem z Inferno. Była to wyspa na środku Morza Spokojnego. Znajdowało się na niej dużo drzew i roślinności między innymi palmy kokosowe, sosny, cedry, dęby,migdałowce, cyprysy, drzewa oliwkowe paprocie, storczyki, narcyzy, mieczyki, tulipany, orchidee, hiacynty, poinsecje.
     Z prawej strony stał wielki czarny budynek, który przypominał bunkier. Dla mieszkańców dostępnych jest 60 połączonych korytarzami podziemnych i naziemnych budowli. Ściany mają grubość sześciu metrów. Lokalizacja kompleksu utrzymywana jest w największej tajemnicy.
     Miało to być ostatnie bezpieczne miejsce na Ziemi, gdzie ludzie mogliby żyć. Z tą wyspą wiązała się legenda, którą każdy z nas, mieszkańców, zna na pamięć:
     „ XV wiek.
     Indianin imieniem Sanjit, co oznacza „ten, który jest zawsze zwycięski”, zabił swojego brata Prem Siddhi, w wolnym tłumaczeniu „perfekcyjny w miłości”. Nie trudno się domyślić dlaczego dopuścił się tego czynu. Pokłócili się o kobietę, na którą wołano Nistaranga „ta, która porusza się jak fale oceanu”.
     Była to niezwykle urodziwa niewiasta, która doskonale wiedziała jak wykorzystać swoją urodę.
     Ubierała się tradycyjnie w białą bluzkę, która miała wyszyte motywy roślinne, do rękawów przywiązane kolorowe frędzle, które z wielkim wdziękiem opadały na jej smukłe dłonie, przy najmniejszym nawet ruchu. Spódnica, która składała się z trzech części prostej, białej, pełniącej rolę halki, ciężkiej, czarnej, plisowanej z tyłu i ostatnia fartuch z barwnego aksamitu obszyty białą koronką.Całość dopełniał szal, zwany rebozo i złote kolczyki w kształcie kółek.
     Pewnego dnia Sanjit podpatrywał Nistarange podczas kąpieli w rzece. Podobały mu się jej kształtne piersi, płaski brzuch, wąskie biodra i pasma włosów, które zmysłowo opadały na twarz. Niestety po drugiej stronie rzeki Prem Siddhi robił to samo. I zwrócił uwagę na te same walory młodej kobiety.
     Ich oczy się spotkały. Sanjit niezwłocznie wypowiedział bratu walkę na śmierć i życie. Wygrał, lecz został na zawsze wyklęty z wioski i skazany na samotne życie do końca swoich dni.
     Rozgoryczony wojownik przeklął cały żeński ród, który obwiniał za to co mu się przydarzyło i osiadł na wyspie, przepowiadając śmierć każdej kobiecie, która postanowi tu przyjść.”
     Byliśmy tak zwanymi Wybrańcami, którzy zostali ocaleni przed zagładą naszej planety. Nasza zbiorowość liczyła ponad tysiąc mężczyzn, czyli prawowitych mieszkańców wyspy, jeżeli wierzymy legendzie.
     Po czasie zauważyliśmy, że niektórzy zaczęli znikać, a na ich miejsce pojawiali się inni.
     To było niepokojące. W mojej głowie zaczynały pojawiać się pytania, na które musiałem znaleźć odpowiedzi. Postanowiłem poszukać sojuszników.
     Dosiadłem się na stołówce do osób, którym mogłem zaufać. Miejsce to nie należało do przytulnych.Cała podłoga była sterylnie czysta i pachniała żrącym środkiem, ściany tak białe, że bolały oczy, krzesełka małe, białe, plastikowe doprowadzały do bólu od samego patrzenia, a stoły, one akurat były ok.
     - Zero, my też zastanawiamy się nad zagadkowymi zniknięciami naszych przyjaciół - powiedział Piąty, który siedział w trzecim rzędzie, przy czwartym stoliku, na piątym krześle.
     - Ej, tak właściwie dlaczego nasze imiona to numery? - zapytali chórem numer 147 oraz 150.
     Numer 210, który z miną cierpiętnika przeczołgał się do naszego stolika postanowił pochwalić się swoim wyczynem. - Chłopaki, mam strasznego kaca!
     - Skąd wziąłeś tutaj alkohol? - zapytał Piąty.
     - Nie pamiętacie wczorajszych cukierków z adwokatem? I do tego moja słaba głowa...
     - Chyba zbierałeś cukierki z całego obozu, stary - odpowiedziałem ironicznym tonem głosu.
     - Co ty, przecież każdy miał wydzielone dwa cukierki dla siebie - odpowiedział niewzruszony i pełen powagi 210.
     - Koniec przerwy obiadowej! - Usłyszeliśmy nieprzyjemny głos wydobywający się z głośnika umieszczonego w rogu pomieszczenia.
     Wszyscy gęsiego ustawiliśmy się w kolejce po witaminy. Piąty, który stał za mną oznajmił, że 210 odstawi cyrk i nie połknie tabletki. Nie byłem przekonany do tego pomysłu i dlatego, gdy przełknąłem swoją pigułkę, poczekałem przy wyjściu, by zobaczyć czy udała mu się ta sztuczka.
     Jakież było moje zdziwienie, gdy strażnik, który pilnował czy połykamy nasze suplementy diety, nie podał mu witamin w ogóle. Zaintrygowała mnie ta sytuacja, dlatego postanowiłem obserwować numer 210.
     Udałem się za nim do jego pokoju i korzystając z jego stanu upojenia, schowałem się w szafie. Była bardzo przestronna, jak u każdego. Na wieszakach były trzy takie same zestawy ubrań, składające się z białych spodni, koszulki i bluzy. Na drzwiach znajdowało się lustro, po wewnętrznej stronie.  
     Obserwowałem go przez uchylone drzwi. Jego pokój miał inne rozmieszczenie niż mój, wydawał się większy i jaśniejszy. Pod oknem stało łóżko, przy nim stolik nocy, na parapecie kwiatek. Po przeciwnej stronie było biurko. Wszystko to w odcieniach bieli.
     210 wykonywał różne dziwne rzeczy. Skakał po łóżku, śpiewał niestworzone piosenki oraz próbował tańczyć na rurze, której nie miał. Najlepsze jest to, że znalazł sobie przyjaciela. A była nim poduszka, którą nazwał Jan Poduszka. Narysował mu oczy i wielkie usta pisakiem. Po pewnym czasie zaczął krzyczeć, że jego nowy znajomy chce go zabić.
     W tym momencie przez drzwi weszło dwóch strażników. Mieli na sobie biało- żółte uniformy. Zabrali 210, a ja ruszyłem za nimi, ponieważ byłem ciekawy, dokąd go prowadzą. Czułem się jak ninja, starałem się nie rzucać w oczy innym strażnikom. Ruszałem się z kąta w kąt, starając się być niezauważonym.
     Nagle strażnicy z 210 skręcili w metalowe drzwi. Przyczaiłem się i obserwowałem co z nim zrobią, ponieważ nieświadomi mojej obecności, zostawili otwarte wrota. To, co ujrzałem przerosło moje najśmielsze oczekiwania, gdyż było to najlepiej wyposażone i najnowocześniejsze laboratorium połączone z salą operacyjną. Przykuli mojego trzeźwego już kolegę do jednego z wielkich, metalowych łóżek. Ten zaczął głośno krzyczeć i próbował się uwolnić z ich uścisku. Podano mu Bezból i dwóch mężczyzn, którzy wyglądali jak chirurdzy, podeszło do niego. Bezceremonialnie rozcięli jego białą koszulkę i z rozbawionymi wyrazami twarzy spoglądali jak środek powoli paraliżuje jego ciało. Nagle laser przeciął jego skórę na klatce piersiowej. Widziałem, jak krew tryska z jednej z jego tętnic.
     Ten widok był okropny, na uniformach mężczyzn znalazła się szkarłatna ciecz mojego przyjaciela. Spoglądałem na to z przerażeniem. Te tortury trwały pół godziny, które dla mnie były wiecznością.
     Z urywanych zdań mężczyzn udało mi się wywnioskować, że taki los czekał każdego z nas. Miałem do wyboru dwie opcje: albo zawiadomić resztę, albo uciec z Inferno. Przestałem wierzyć w mit, że to miejsce jest jedynym miejscem na Ziemi, na którym żyli ludzie. Wybrałem tą drugą możliwość, gdyż chciałem poszukać pomocy z zewnątrz.
     Następnego dnia podczas spaceru poza budynkiem przechadzałem się blisko bramy i zastanawiałem się nad sposobem ucieczki stąd. Podszedłem w stronę metalowej siatki i powiodłem opuszkami palców po konstrukcji. Raptownie poczułem przeszywający ból, a moje blond włosy stanęły dęba! Prąd przebiegł po mnie niczym po przewodniku, a ja cieszyłem się w głębi duszy, że mam uziemienie. Moje niebieskie oczy nagle błysnęły na żółto, a z uszu i nosa wydobywał się dym.
     W tym momencie zrozumiałem, że to nie jest dobra droga do ucieczki. Nieco oszołomiony udałem się do mojego pokoju. Tam doszedłem do wniosku, że wykopię tunel.

~*~
     Otworzyłem oczy i odetchnąłem z ulgą, gdyż zobaczyłem swój prawdziwy pokój. Wszechobecny bałagan i zero bieli. Moje granatowe ściany. Ubrania na podłodze, biurko, z którego nie można korzystać, bo jest tam wszystko: stare gazety, notatniki, książki, pieniądze, podręczniki. I zdjęcie mojej dziewczyny na jedynym czystym i honorowym miejscu tuż przy łóżku. Uśmiechała się promiennie, a wiatr niesfornie rozwiewał jej włosy.
     Wszystko okazało się tylko złym snem, koszmarem. Wyskoczyłem z łóżka jak oparzony i pognałem do pokoju mojej babci z krzykiem:

     - Babciu, wyrzuć te grzybki! Mówiłem ci, żebyś zakładała swoje okulary, kiedy idziesz na grzybobranie.



* Pisane razem z Tiną i koleżanką J.


niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 19

     Tej krótkiej nocy spałam dość mocno, co nie zdarzało mi się często. Przeciągnęłam się leniwie, zaraz potem kładąc się na drugi bok. Chciałam jeszcze kontynuować sen, lecz ten niestety nie przychodził. Po chwili otworzyłam niechętnie swoje oczy i musiała minąć sekunda, abym przypomniała sobie gdzie jestem i z kim. Odwróciłam się w stronę części łóżka, na której leżał Nick. Nie było go. Natychmiast podniosłam się do siedzącej pozycji, trzymając cienki materiał kołdry przy swoich piersiach. Rozejrzałam się, lecz nikogo obok nie dostrzegłam.
     W zamian usłyszałam dźwięk wody lecącej z prysznica. Uśmiechnęłam się pod nosem i postanowiłam, że dołączę do Nicka. Przesunęłam się na skraj łóżka i położyłam nogi na chłodnej podłodze. Westchnęłam cicho, odrzucając niepotrzebny materiał. Mimowolnie zaczęłam przypominać sobie o wczorajszym wieczorze.
     Dłonią przesunęłam wolno po swojej szyi. Przymknęłam swoje oczy, doskonale czując w tym miejscu usta mężczyzny. Nadal mogłam odtworzyć w pamięci stanowczość warg Nicka, kiedy mnie całował. Był w tym idealny. Doskonale wiedział, gdzie odcisnąć swoje usta na mojej skórze, aby sprawić mi maksimum przyjemności. Moja dłoń znalazła się na wgłębieniu obojczyka i wędrowała coraz niżej. Przypominałam sobie jego czuły dotyk na moim biuście. Każda jego najdrobniejsza pieszczota stanowiła dla mnie niesamowite doznanie. To była prawda, ubiegłej nocy zobaczyłam anioły! Nawet w tej chwili byłam w stanie poczuć jego niezwykle zwinny język na mojej delikatnej skórze. W dole mojego brzucha zaczęło przyjemnie mrowić, poczułam także słynne motyle. Delikatne łaskotanie w żołądku, kiedy pomyślałam, co Nick ze mną wyprawiał... Momentalnie na moich policzkach pojawiły się subtelne rumieńce. Zatrzymałam swoją dłoń na moim podbrzuszu.
      I dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jestem cała w czekoladzie! Gdzieniegdzie znajdowały się również resztki bitej śmietany.
     Wstałam natychmiast i ruszyłam do łazienki. Coś mi się zdawało, że Nick lubi długie prysznice. Nie kąpiele, ale właśnie prysznice. Otworzyłam kabinę i weszłam do niej. Znalazłam się pod rozległym strumieniem. Woda była ciepła, zraszała moje rozgrzane ciało, a słodkie dodatki spływały powoli z mojej skóry. Objęłam chłopaka w pasie, wtulając się w jego plecy. Zamruczałam cicho. Pewnie Nick mógł czuć na swojej skórze napierające na niego piersi. Złożyłam drobny pocałunek na jego kręgosłupie. Nick odwrócił się do mnie przodem, na jego ustach triumfował łobuzerski uśmieszek.
      - Umyję ci plecki - wyszeptał, zbliżając się do mnie jeszcze bardziej. A ja czułam jego ciepłą erekcję tuż przy swoim ciele.
     - Zapowiada się niezwykle przyjemny poranek.. - odpowiedziałam, odwracając się posłusznie do niego plecami. Zagryzłam swoją dolną wargę i przymknęłam oczy.

~*~
     - Aaron, nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ty - oznajmiłem, wpatrując się w jego oczy i opierając o blat kuchenny. Cholera, skąd brały się u mnie takie romantyczne zagrywki? Może to dlatego, że byłem wrażliwym artystą. I w dodatku uległym. W tym było dużo prawdy, jednak w głębi duszy pragnąłem go zdominować. Miałem nadzieję, że ta chwila wkrótce nadejdzie. Musiałem po prostu być cierpliwy. I szczerze mówiąc do cierpliwych homoseksualistów nie należałem.
     - Wiesz, Aki? Nie trafiają do mnie te romantyczne klimaty. Jestem zimnym skurwielem - odpowiedział z kpiącym uśmieszkiem, popijając wolno kawę z filiżanki.
     - Tak i cały czas trzymasz pośladki razem. Dość irytujące - odparowałem, wbijając swoje spojrzenie w mojego seksownego blondaska. Na moich ustach zaigrał rozbawiony uśmiech. Między nami był kontrast. Nie tylko dlatego, że pofarbowałem włosy na czarno. Miałem na myśli również nasze charaktery.
     Aaron należał do mrukliwego i skrytego geja. Całkowicie niezgodny ze stereotypami homoseksualisty. Nie przepadał za zakupami, ubraniami i wyglądem. Chociaż dbał o siebie i to była jedyna z niewielu rzeczy, która klasyfikowała go do tej mniejszości. Był wyzwolonym dominem, z nieprzyjemną przeszłością. I właśnie przeszłość go do tego popchnęła. Dobrze wychowany i kulturalny, jak na przyzwoitego "pana władzę" przystało. Był wysoki i dobrze zbudowany. Miał dobrą kondycję, którą już ja osobiście zdążyłem wypróbować..
     Ja natomiast stanowiłem dla niego przeciwieństwo. Nie pod każdym względem. Jednak uzupełnialiśmy się i miałem nadzieję, że ten związek przetrwa naprawdę długo.
     - Przynajmniej ja mogłem się do woli na ciebie napatrzeć - rzucił po chwili, uśmiechając się szeroko i tym samym prezentując jego hollywoodzki uśmiech.
     - Może kiedyś mi to zrekompensujesz.. - mruknąłem, przekładając naleśnik na drugą stronę. Nigdy nie miałem złego humoru, nawet tym razem uśmiechałem się jak idiota. Odwróciłem się, a Aaron był już przy mnie. Zanim zdałem sobie sprawę, już czułem jego usta na swoich wargach.

~*~
    Dlaczego wydawało mi się, że ten pocałunek będzie naprawdę ostatnim?  Westchnęłam, odsuwając się minimalnie od Mike'a, który zostawił na moich ustach cmoknięcie. Spoglądałam prosto w jego oczy, próbując cokolwiek z nich wyczytać.
     - To tylko kilka miesięcy - wyszeptałam.
     - To brzmi jak cała wieczność, Kate - odparł, głaszcząc mnie delikatnie po policzku opuszkami swoich palców. Właśnie teraz zobaczyłam w jego niebieskich oczach niezmierny smutek. Nie, nie chciałam, aby był przeze mnie smutny. Jednak ten wyjazd był dla mnie marzeniem.  - W porządku. Jedź - dodał następnie i myślałam, że mówi to tak szybko, aby nie zdążył się rozmyślić. Zauważyłam, że posyła mi nieznaczny uśmiech. Wywróciłam oczyma. Czy naprawdę wszystko trzeba tak dramatyzować?
       - Uważaj na siebie. I bądź grzeczny - odpowiedziałam z rozbawieniem w moim tonie głosu. Zaśmiałam się pod nosem srebrzyście, po czym odpaliłam silnik mojego samochodu. Wyjechałam na drogę. Odwróciłam głowę w stronę Mike'a. Pomachałam mu, próbując się nie rozpłakać. Stał na chodniku, jak mały, rozczarowany chłopiec, któremu nie spełniło się niewypowiedziane życzenie. Musiałam jechać przed siebie. Musiałam spełniać moje marzenia. Musiałam..

~*~
     - Śniadanko, proszę bardzo - rzuciłem, kiedy zauważyłem tacę leżącą na hotelowym wózku w naszym wynajętym pokoju. Na tacy znajdowało się pieczywo i wszelkiego rodzaju żywność. Dwie kawy. Zgodnie z zamówieniem.
     - Wygląda całkiem jadalnie, Nick - odpowiedziała Adrienne, mając na ustach rozbawiony uśmiech.
     - Byłoby jeszcze smaczniejsze, gdybym degustował prosto z twojego ciała - oznajmiłem, z błyskiem dobrego humoru w moich szarych oczach.
     - Koneser się znalazł! - Adrienne wywróciła teatralnie swoimi ślicznymi oczyma i zaczęła ubierać na siebie brzoskwiniową sukienkę. Widziałem, jak drobne kropelki wody skapywały niespiesznie po jej wilgotnych jeszcze włosach. Była blondynką, jednak pod wpływem wody barwa jej włosów nieco pociemniała.
     - Owszem. Ale głównie kobiecej urody. No, wcinaj już! - powiedziałem tonem głosu nieznoszącym jakiegokolwiek sprzeciwu. Moje spojrzenie wbite w jej postać dodatkowo spotęgowało efekt osobistej stanowczości.  Mrugnąłem do niej okiem, widząc jak siada przy stole, naprzeciw mnie.
     - Smacznego - odpowiedziała i sięgnęła po croissanta.
     - Może skoczymy dzisiaj nad pobliskie jezioro? Pogoda jest idealna - zapytałem nagle, podnosząc na nią swój wzrok i spoglądając, jak moja dziewczyna macza swoje wargi w filiżance pełnej kawy. Zgodziła się. Dzień zapowiadał się wspaniale!
     Wyszliśmy z hotelu i ruszyliśmy w stronę mieniącej się w oddali tafli jeziora. Trzymałem ją za rękę, to było jak odruch i nawyk, którego nie zamierzałem się oduczać. Zerknąłem na Adrienne kątem oka.
     - Dzisiaj na pewno się opalisz - powiedziałem.
     - Tak, ale chyba na raczka. - Westchnęła cicho, wbijając swój wzrok przed siebie. A po krótkiej chwili posłała mi szeroki uśmiech. - Dobrze, że nie gustujesz w blond-solara pięknościach.
     - To pierwsze się zgadza. Mam słabość do blondynek, ale to przez taką jedną, która bezczelnie skradła mi serce - odpowiedziałem i natychmiast poczułem, że chyba się wkopałem! Aby naprawić sytuację dodałem następnie: - Od zawsze moje serce należało i będzie należeć tylko do ciebie.

~*~
     Słońce grzało niemiłosiernie, a ja wylegiwałam się na kocu tuż przed błyszczącą i mieniącą się w blasku słońca taflą jeziora. Oddałam się przyjemności wygrzewania się na słońcu. Wreszcie mogłam całkowicie się zrelaksować. Chillout pełną parą! I to z ukochanym mężczyzną u boku.
     - Zaraz wrócę, Adrienne - wyszeptał Nick i czule musnął moje usta swoimi wargami. Uśmiechnęłam się do niego i spoglądałam, jak jego umięśniona sylwetka oddala się ode mnie. Zamknęłam ponownie oczy, kiedy nagle usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Chwyciłam za komórkę i zobaczyłam nieznany numer. Z dziwnym przeczuciem odebrałam i przyłożyłam sobie aparat do ucha.
     - Po pierwsze: nie krzycz. Nie mów nikomu o tym telefonie. Jeśli ktokolwiek się dowie, twoja przyjaciółeczka umrze. Zabiję ją, ale najpierw przelecę tą małą sukę. Tak, Kate jest tutaj ze mną.
     - Kim jesteś?! - pisnęłam, a moje serce zamarło z przerażenia.
     - Zamknij się i rób to, co ci powiem! Wymknij się swojemu palantowi, nie zawiadamiaj policji. Musisz udać się w pewne miejsce...

sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 18 [+18]

     Nick przysunął się do mnie i pocałował. Jego język zaczął ocierać się o mój co potęgowało doznania. Namiętna i słodka pieszczota pobudzała moje zmysły. Nick przycisnął mnie do ściany windy, ręce położył po obu stronach mojej głowy, zatracił się w całowaniu, ja zadarłam kciuki za jego spodnie i trzymałam się mocno bioder Nick’a, czułam że nogi mi miękną, potrzebowałam tego wsparcia zwłaszcza w momencie, w którym poczułam gorące pocałunki na szyi.
     Wygięłam plecy w łuk i zaczęłam oddawać się pożądaniu i żądzy, które w coraz większym stopniu przejmowały kontrolę nad moim ciałem. Chwilowe otrzeźwienie przyszło w momencie, gdy usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi windy.  Lekko zamglonymi oczami spojrzałam, czy ktoś tam nie stoi, jednak było pusto.
     Wypchnęłam Nick’a z pomieszczenia i przez jeden zwinny skok znalazłam się na wysokości oczu chłopaka, nogami oplotłam jego biodra i zaczęłam znowu całować, tak żeby zapomnieć o wszystkich problemach i złych chwilach, które tak często ostatnimi czasy nam się przydarzały. Nie chciałam myśleć o tym, że mogłam go stracić. Starałam się całować z pasją, do utraty tchu.
     Korytarz przebrnęliśmy w ekspresowym tempie, czułam jak Nick szarpie klamkę, bo ma problem żeby trafić kluczem w zamek. Po kilku chwilach usłyszałam szczęk otwieranych drzwi.
     W pokoju było ciemno, Nick dał mi do zrozumienia, że chciałby abym go puściła, więc namacałam podłogę i nie przerywając pocałunku stanęłam na niej, jednocześnie przyciągając głowę Nick’a do mojej i wplatając dłonie w jego długie, ciemne włosy. Chłopak oddawał pocałunki, ale bez tej magii i mocy, którą dało się wyczuć jeszcze chwilę temu. Zdezorientowana zwolniłam uścisk, moje ręce opadły na ramiona Nick’a, który nie tylko odetchnął, nie wiem czy z ulgą, ale oddalił się bez słowa zostawiając mnie gdzieś w ciemnym pokoju.
     Nie byłam w stanie dostrzec najmniejszego ruchu, przez chwilę widziałam jasny blask światła z korytarza, więc po omacku ruszyłam przed siebie z rękami wyciągniętymi do przodu. Prawdopodobnie wyglądałam jak córka Frankenstein’a  bądź zombie, na chwilę ta myśl poprawiła mi humor, ale uświadomiłam sobie moje patowe położenie i to że Nick mnie zostawił z trawiącym od wewnątrz pożądaniem, to bardziej zachciało mi się płakać.
     Po chwili znalazłam ścianę i przesuwałam dłońmi w prawo i lewo w poszukiwaniu włącznika. Gdy go namierzyłam i nacisnęłam oślepił mnie jaskrawy blask lampy, zamknęłam na chwilę oczy. Po jakimś czasie mój wzrok przyzwyczaił się do światła i zaczęłam rozglądać się po sypialni.
     Była przytulna, na pewno zapewniała duży komfort i wygodę. Łóżko dla dwóch osób, z białymi poduszkami i nakryciem, brązowo -złotą narzutą  stało naprzeciw komody z pięknym, dużym lustrem. Po prawej stronie łóżka stała mała szafka z długą lampą. Okno duże na całą ścianę, zasłonięte cienką firanką i beżowymi zasłonami po bokach, chciałam przez nie wyjrzeć, ale usłyszałam, że ktoś wchodzi do apartamentu.
     - Przepraszam, że tak cię zostawiłem, ale musiałem wziąć  kilka rzeczy… Przydadzą się - uśmiechnął się zagadkowo i postawił kilka różnokształtnych naczyń na szafce.
     - Mogłeś powiedzieć… Myślałam, że zrobiłam coś nie tak. - Nie potrafiłam ukryć wyrzutu w głosie, choć w głębi wiedziałam, że Nick mnie czymś zaskoczy.
     - To tylko… Sama zobaczysz… Będzie przyjemnie… Nie zrobiłaś nic złego. Zależy mi na tym, aby dzisiaj było wszystko idealnie, bo zasługujesz na to. Chcę pokazać ci anioły. Sprawić, że nie będziesz umiała przestać krzyczeć z rozkoszy, bez zahamowań, tylko ty, ja i pożądanie… 
     - Przyjemna koncepcja…  - zamruczałam uwodzicielsko i przymknęłam powieki dla większego efektu, zrobiłam krok w stronę Nick’a i czekałam aż przejmie inicjatywę. Nie zajęło mu to dużo czasu. Chłopak podszedł do mnie zwinnym susem i pocałował. Gwałtownie i szybko, to sprawiło, że po całym moim ciele przebiegł dreszcz.
     Nick skierował się w stronę łóżka i pociągnął mnie za sobą, trzymając za rękę. Usiadł na krawędzi, a ja zajęłam miejsce na kolanach chłopaka. Nasze usta złączyły się, w tym razem namiętnym i niespiesznym pocałunku. Nie chciałam, aby ta chwila się skończyła, ale gdy Nick zaczął lizać i kąsać moją szyję poddałam się temu i z cichym westchnieniem odchyliłam głowę, aby dać mu lepszy dostęp.
     Dłonie błądziły po moich plecach i wdarły się zdecydowanym ruchem pod sukienkę. Opuszkami badał każdy kawałek skóry, która stała się wrażliwa na dotyk. Zahaczył o zapięcie od stanika, powodując przyjemne mrowienie w tym miejscu. Przesunął dłonie i przez cienki materiał zaczął się bawić moimi piersiami i zataczał kółka na sutkach, które reagowały na tą pieszczotę.
     Zmieniliśmy pozycję i teraz Nick leżał na mnie. Niecierpliwie próbowałam ściągnąć z niego koszulkę. Pomógł mi w tym i po chwili rzecz leżała na podłodze. Chłopak zajął się moją sukienką, która po sekundzie podzieliła losy koszulki. Noga Nick’a utorowała sobie miejsce i znalazła się pomiędzy moimi. Ręce spletliśmy razem i położyliśmy tuż nad moją głową. Nick skubnął płatek mojego ucha i owiał moją szyję swoim ciepłym oddechem. Uwolnił moje ręce i zębami zaczął ściągać ramiączko od stanika. Robił to wolno i patrzył mi w oczy rozognionym wzrokiem. To samo zrobił z drugim. Jego prawa ręka szukała zapięcia stanika. Znalazł. Odpiął i wyrzucił za siebie.
     Skorzystałam z chwili jego nieuwagi i przekręciłam się w taki sposób, że Nick był pode mną a ja siedziałam na nim i z zadziornym uśmiechem zaczęłam odpinać sprzączkę paska. Wyszarpnęłam ją jednym, sprawnym pociągnięciem. Odpięłam guzik spodni. Nick patrzył jak zahipnotyzowany i wydawał się niezdolny do wykonania nawet najmniejszego ruchu. Przesunęłam po wypukłości na jego spodniach i uśmiechnęłam się przesuwając suwak. Pozbyłam się dżinsów i przez chwilę patrzyłam na naprężonego i ledwo mieszczącego się w bokserkach penisa Nick’a. Włożyłam wskazujący palec za gumkę jego bielizny i pomału zewnętrzną stroną przesuwałam po obrzeżach, drażniąc czułe punkty chłopaka. Zagryzłam dolną wargę i to doprowadziło Nick’a do obudzenia się z letargu, na nowo przejął inicjatywę i pozbawił nas bielizny.
     Ułożył mnie wygodnie na poduszkach i zaczął całować moją stopę, łydkę, udo - skierował się na  wewnętrzną stronę i zbliżał się do mojego łona. Jego zwinny języczek szybko znalazł się w mojej dziurce, później przemieścił się wyżej do mojego najczulszego punktu. Stymulował mnie językiem, a ja wydawałam z siebie głośne jęki. Krzyknęłam, gdy zassał się i ugryzł moją klitoris. Uniosłam głowę, wstrząsnął mną wielki spazm przyjemności, połączony z lekkim bólem. Ten jednak szybko ustąpił miejsca przyjemności. Język Nick’a nadal sprawnie działał w dolnych partiach mojego ciała. Byłam pewna, że za chwile dojdę, ale mój kochanek miał inny plan.
     Podniósł się i sięgnął po jedno z pozostawionych naczyń. Srebrna miseczka z łyżeczką wylądowała koło mnie. Nick uśmiechnął się łobuzersko i siadając blisko mnie zaczął polewać moje ciało, pomijając piersi, jakąś letnią, brązową mazią.
     - Czekolada. Taka słodka jak ty - powiedział widząc moje pytające spojrzenie. Później oddalił się jeszcze na chwilę i zakrył w całości moje piersi i wzgórek bitą śmietaną. Patrzyłam na to z lekkim szokiem, były to dla mnie zupełnie nowe doznania. Nigdy nie używaliśmy jedzenia w sypialni.
     Patrzył na swoje dzieło w niemym podziwie, ja byłam podekscytowana, bo wiedziałam, co za chwilę zrobi Nick. Uplasował się pomiędzy moimi nogami i zaczął zlizywać wszystko z precyzją, o którą bym go nie posądziła. Zaczął od brzucha i zabawił dłużej w moim pępku. Przyjemny skurcz odebrał mi panowanie nad sobą. Rozrzuciłam ręce po bokach i zgniotłam prześcieradło, uniosłam się lekko do góry. Nick zjadał bitą śmietanę, drażniąc nosem mój sutek, byłam tak bardzo podniecona, że ten dotyk sprawiał mi ból.
     - Nick, proszę… ja już - z trudem wysapałam te kilka słów. - Ja chcę ciebie.
     - Dostaniesz mnie, ale jeszcze nie teraz - szepnął mi do ucha, a zapach śmietany dotarł do mojego nosa. Zajął się drugą piersią i gdy skończył, złączył nasze usta w pocałunku. Myślałam, że już, że teraz da mi skończyć, ale Nick wziął banana i zaczął ściągać z niego skórkę. Gdy dokonał tego rytuału na moich oczach, wsadził mi go do pochwy. Zaczął nim rytmicznie, ale niezbyt szybko poruszać.
     - Nick… - te powolnie ruchy doprowadzały mnie do szaleństwa, w moich oczach pojawiły się łzy, oboje wiedzieliśmy, że jestem na granicy, ale potrzebuję czegoś większego. - Proszę. Pozwól mi…
     - Spokojnie. Już. – Wyjął owoc i wszedł we mnie jednym ruchem. Tak zdecydowanie na to czekałam. Słyszałam każdy oddech Nick’a. Sprawne ruchy jego bioder ugniatały moje łono i pobudzały łechtaczkę. Aby pogłębić penetrację i doznania oplotłam nogami biodra Nick’a. Orgazm przyszedł spodziewanie szybko, był długi , a chłopak poruszał się we mnie jeszcze długo po wytrysku. Tak, tej nocy zobaczyłam anioły.

~*~

     - Coś poważnego? - pytanie zadał beznamiętnym tonem. Obiecałem, że nigdzie nie będziemy wychodzić i ten wieczór spędzimy razem. Dlatego nie było nas na grillu u Adi i Nick’a.
     - Ktoś zaatakował go nożem. Przypuszczam, że to pomagier Steve’a. Ale nie zrobił Nick’owi krzywdy, to dobry zawodnik.
     - To dobrze. A Adi? Jak ona sobie z tym radzi?
     - Nie najlepiej - spojrzałem na Akiego, ale on nie odwzajemnił. Bawił się kieliszkiem z winem i przechylał go na różne strony. Ignorował mnie. Siedział przy stole z na pewno zimną już kolacją, w tym samym miejscu, w którym go zostawiłem. - Ja musiałem jechać. To mój przyjaciel.
     - Rozumiem. Nie mam ci za złe. Martwię się o Adi. Ona dużo przeszła przez tego skurwiela w przeszłości. Dlaczego nie możecie go złapać i zamknąć? -  wreszcie na mnie spojrzał. To był dobry znak.
     - Nie rozmawiajmy teraz o tym. Pomyślałem, że może… wynagrodzę ci jakoś to wyjście. Ona jest pod dobrą opieką Nick’a i Mike’a. Zajmijmy się sobą. - Uścisnąłem rękę Akiego i pociągnąłem tak, że wstał z krzesła. Nie spodziewał się tego i wypuścił z ręki kieliszek, który rozbił się na tysiące kawałeczków. Czerwony płyn toczył się po podłodze, ale nie zwracałem na to większej uwagi. Chciałem żeby ten dziwny grymas zawodu zniknął z jego twarzy. Miałem nawet ciekawy pomysł jak to uczynić. - Chodź do sypialni. - Szepnąłem i pchałem chłopaka, bo stawiał opór. Kopnięciem otworzyłem drzwi, byłem lekko spięty nigdy jeszcze tego nie robiłem, ale cóż. Pokierowałem Akiego w stronę łóżka tak aby siedział na nim i patrzył na mnie. Nie chciałem zrobić z siebie błazna.
     Włączyłem muzykę i stanąłem na miejscu, z którego było mnie widać najlepiej. Zacząłem podrygiwać w takt i jeden po drugim rozpinałem guziki mojej koszuli. Te przy rękawach zębami z zadziornym mruknięciem. Zsunąłem ubranie i rzuciłem w stronę kochanka. Złapał ją i uśmiechnął się szeroko, do tego zaczął klaskać. Nabrałem większej pewności siebie i zmysłowo kręcąc biodrami wyjąłem pasek i uderzyłem się nim w udo. Później odrzuciłem go gdzieś w bok i zająłem się spodniami. Chłopak przyglądał się bacznie i oblizał usta. Odpiąłem guzik i zamek, spodnie same opadły na dół. Wyplątałem się z nogawek i stanąłem przed Akim.
     - Z resztą chyba sam sobie poradzisz? -  puściłem do niego oczko. Wstał i zdjął koszulkę, ze spodniami mu pomogłem. Bokserki znalazły się na podłodze podczas naszej walki o dominację, łóżko wyglądało jakby przebiegł przez nie tajfun, a Aki zgodnie z umową nie naciska na mnie. Poddał się i czekał teraz na mój ruch. Zagryzł palec wskazujący i ciężko oddychał. Patrzyłem na niego z góry i zassałem kawałek skóry na szyi. Chciałem mu zrobić malinkę, albo kilka. - Będziesz oznaczony. To -wskazałem ślad, który zostawiłem na jego brzuchu - jest simlock. Jesteś tylko mój, pamiętaj.
     - Twój. A ty mój.
     - Tak.
     Przesunąłem ręką po sterczącym członku Akiego i obserwowałem jego reakcję. Przymknął oczy i błogo się uśmiechnął. Nie dał się jednak do końca opanować pożądaniu. Podniósł się na łokciach i głową wskazał, że mam się położyć obok. Tak zrobiłem, a on przykrył mnie swoim ciałem i zaczął całować. Zjeżdżał coraz niżej i zatrzymał się na małej, twardej kuleczce. Wziął ją do ust i zaczął kręcić kółeczka językiem. Drugi sutek był podszczypywany przez palce chłopaka. Na końcu zainteresowanie zyskał mój penis. Byłem nieźle rozgrzany i wiedziałem, że kilka sprawnych ruchów pozwoli mi skończyć. Aki wziął go do ust, ale nie za głęboko. Pomagał sobie ręką. Jego pieszczota skupiła się na moim wędzidełku. Intensywne, pobudzające ruchy zwinnego języka szybko doprowadziły mnie na szczyt.
     - Teraz moja dawka przyjemności, Aaron. -Powiedział z ironicznym uśmiechem. Jako, że nie trzeba mi dwa razy powtarzać złapałem butelkę z żelem i wycisnąłem sobie na palce. Wkładałem je po kolei, za każdym razem zahaczając o wrażliwy punkt. Wyrywałem z jego gardła dźwięki, które przyprawiały mnie o zawrót głowy. Wyjąłem palce.
     - Gotowy?

     - Na ciebie zawsze. - Takiej odpowiedzi się spodziewałem. Naparłem na niego i bez pośpiechu przedzierałem się przez mięśnie. Zaczęliśmy się całować, trafiałem idealnie w prostatę i skończyliśmy niemal równocześnie, łapiąc okrzyki partnera. Aki ciężko oddychając przekręcił się na bok, zrobiłem to samo. Spletliśmy nasze ciała razem. Po krótkiej chwili poczułem równomierny oddech na szyi. „Śliczny i liryczny” pomyślałem i sam oddaliłem się do krainy Morfeusza.