sobota, 24 maja 2014

Rozdział 12

- Propozycja, pewnie jedna z tych nie do odrzucenia – wycedziłam przez zęby. Nie lubię jak ktoś podejmuje za mnie decyzje, bo w końcu czy to, że rozmawia o mnie z kimś nie oznacza jego pewności co do mojej odpowiedzi? I jeszcze fakt, że jakiś Aaron, który mnie nie zna, zobaczy mój stanik na podłodze. Mało komfortowa sytuacja. Lekko zmieszana wyszłam z salonu i skierowałam się do mojego pokoju.
- Wychodzisz? – pytanie Nick’a było bardzo odkrywcze, zważając na to, że szukałam w szafce nowego stanika, a na łóżku leżał plecak.
- Tak, wychodzę – powiedziałam i szybko uporałam się z kompletowaniem stroju. Do plecaka zgarnęłam aparat i książkę. Chciałam wyjść, ale Nick chwycił mnie za rękę.
- Poczekaj. Gdzie idziesz? Jak skończę z Aaronem, oczywiście sam, to chciałbym ci pokazać pewne miejsce  – lekka irytacja w jego głosie zamieniła się  w rozbawienie. – Nie sądziłem, że uciekniesz – mówiąc to uśmiechnął się.
- Będę w lesie albo w pobliżu. Chciałabym porobić trochę zdjęć – chłopak kiwnął głową i zwolnił uścisk, a ja wykorzystałam okazję i ruszyłam w stronę drugiego wyjścia, z tyłu domu. Może było to mało grzeczne, ale podświadomie nie lubiłam już tego Aarona. Z reguły nie oceniam ludzi tak szybko, w sumie to nawet nie skreśliłam go do końca. Może mnie jeszcze zaskoczy…

~*~

Droga, pełna kamieni była długa i nie zapewniała komfortu przejścia. Trampki też nie były dobrym wyborem, bo bardzo dokładnie czułam każdy kamień i nierówność, na której miałam wątpliwą przyjemność stanąć. Widoki też nie za ciekawe – same pola, kilka domów i żadnego człowieka. Do tego już się przyzwyczaiłam. Mało moich sąsiadów wychodzi na powierzchnię. Nawet gdyby jakimś cudem ktoś mi się ukazał, walnął w twarz i powiedział :”cześć”, to jeszcze nie daje pewności, że nie jest przejezdnym. Mniejsza z nimi, zauważyłam cel mojej podróży. Z każdym krokiem czułam coraz bardziej intensywny zapach drzew mieszający się z wonią małych kwiatków pochowanych w mchu. Ptaki coraz donośniej informowały o swojej obecności, a ja cieszyłam się, że wreszcie znalazłam trochę czasu dla mojego hobby. Rozsiadłam się pod rozłożystym dębem i korzystałam z cienia, jaki daje. Dzień zapowiadał się słoneczny i gorący. Żałowałam, że nie wzięłam ze sobą wody. Wysypałam na ściółkę mój ekwipunek i sięgnęłam po książkę. Po raz chyba setny obejrzałam dokładnie okładkę. Pomału otworzyłam i zaczęłam czytać :
”TEN SCENARIUSZ powtarzał się każdego roku. Adresat skończył właśnie osiemdziesiąt dwa lata. Jak zwykle otworzył paczkę i zdarł ozdobny papier. A później podniósł słuchawkę i wybrał numer byłego komisarza kryminalnego, który po przejściu na emeryturę osiadł nad jeziorem Siljan. Mężczyźni urodzili się nie tylko w tym samym roku, ale dokładnie tego samego dnia, co w tym konkretnym przypadku zakrawało na coś w rodzaju ironii losu. Wiedząc, że telefon zadzwoni zaraz po wizycie listonosza, około jedenastej, komisarz pił spokojnie kawę. W tym roku zadzwonił już o dziesiątej trzydzieści. Policjant odebrał i nie przedstawiając się powiedział:
- Hej.
- Przyszła.
- Jak wygląda tym razem?
- Nie mam pojęcia co to za roślina. Ale dowiem się oczywiście. Kwiat jest biały.
- Zgaduję, że nie dołączono żadnego listu?
- Nie, nie ma żadnej wiadomości[…]”
Ta roślina nazywała się desert snow. Jest to jedyna rzecz jaką zapamiętałam z książki. Zaczęłam ją czytać wcześniej, ale z pewnych przyczyn musiałam przestać. Okazało się, że przerwa była na tyle długa, że nieuniknionym stało się rozpoczęcie lektury od początku. Stieg Larsson. Millennium. Trylogia. Debiut. Spektakularny sukces. Niespodziewana śmierć.

~*~

Pokręciłam się po lesie, ale nie szło mi robienie zdjęć. Spacerując oglądałam wyniki mojej pracy i nawet zachciało mi się śmiać. Tak strasznych zdjęć jeszcze w aparacie nie miałam. Trzeba je usunąć…

~*~

Nie usłyszałam samochodu Nick’a. Nie wiedziałam, że znajdzie mnie tak szybko. Nie zorientowałam się też, że wyszłam z lasu i byłam na poboczu.
- I jak tam zdjęcia? – zapytał nie wychodząc z samochodu.
- Nijak, właśnie usuwam.
- Wsiadaj – poklepał miejsce pasażera.
- Ale…
- Ale ani słowa o Aaronie. Od teraz. Obiecuję. No chodź.
Usunęłam ostatnie zdjęcie i z lekkim uśmiechem wsiadłam do samochodu. Byłam ciekawa dokąd Nick zamierza mnie zabrać. Mam tylko nadzieję, że w taką pogodę zostaniemy na dworze.
- Wiesz, że już czternasta? Nie jadłaś nic od śniadania. Pewnie jesteś głodna, a ja mam cały koszyk smakołyków na tylnym siedzeniu – mówiąc to odpalił silnik i ruszył dość szybko.
- To, że nic nie jadłam nie oznacza, że musisz jechać jak wariat. Nawet nie czuję głodu – mój brzuch jak dotąd cichy, dał znak głosowy, że myśli inaczej.
- Haha, właśnie słyszę. Ale przed nami jeszcze ponad godzina jazdy. Weź sobie kanapkę, bo jak to coś co siedzi w twoim brzuchu wyjdzie, to…
Nie dałam mu dokończyć. Skutecznie uciszyłam Nick’a moją mini pięścią. Pewnie nawet nie poczuł… Ale chociaż zrozumiał, że przegina.
- Kobieto, puchu marny, proszę cię zjedz coś. – spojrzał na mnie z powagą, ale jego oczy się śmiały. Odchyliłam się w siedzeniu, wzięłam jabłko i włączyłam radio. Nie lubię jeździć bez muzyki.

~*~

Pierwszą rzeczą, jaką ujrzałam był metalowy płot. Za nim rosła równo i krótko przycięta trawa. Z prawej strony było wygospodarowane miejsce na kwiaty. Rozróżniłam tulipany, krokusy i piękne, fioletowe szafirki. Nie zauważyłam domku ani altanki. Z lewej strony rosły drzewa, a na całej powierzchni powtykane były lampy solarne. Wyobraziłam sobie jak pięknie to musi wyglądać nocą. Nick otworzył bramę i puścił mnie przodem.
- Nie wiem co powiedzieć. Pięknie tu.
- To dopiero początek, Adrienne. Nie widziałaś jeszcze wszystkiego. Mój ojciec kupił tą ziemię. Dla mnie. Nie bywałem tu często, bo nie miałem z kim przychodzić. A teraz mam ciebie. Chodź pokażę ci, co ukrywa się za tym wzniesieniem.
Wolnym krokiem ruszyłam za Nick’iem. Śmiesznie wyglądał z kocem pod jedną i koszykiem pod drugą ręką. Gdy schodziliśmy z pagórka nie mogłam oderwać wzroku od tafli jeziora. Jego woda była taka czysta. Słońce pięknie dobijało i połyskiwało na małych falkach tworzonych przez delikatny wiatr. Patrzyłam dość długo w lustro wody i robiłam do siebie różne miny. Po pewnym czasie obejrzałam się i zobaczyłam pięknie przystrojony, biały koc. W małym wazoniku stały kwiaty. Truskawki w czekoladzie, winogrona, kanapki, pokrojone w plasterki ananasy – to wszystko na kolorowych talerzykach, ułożonych w kształt kwiatka, w centrum koca.
- Mówiłeś, że dawno tu nie zaglądałeś. Kto dba o to miejsce? – oderwałam wzrok od owoców i spojrzałam pytająco na Nick’a.
- Ogrodnik. Starszy pan, odrabia sobie. Sam zaoferował pomoc. Ale dzisiaj dałem mu „wolne”. Nie chcę, aby nam ktoś przeszkadzał.
Zadowolona wyjaśnieniem, uśmiechnęłam się  i usiadłam na kocu. Nick wziął do ręki truskawkę i zaczął robić kółka na moich ustach, dopiero po chwili dał mi skosztować owoc. Był pyszny i słodki. Nie chciałam pozostać dłużna i zrobiłam to samo. Później wzięłam winogrono i usiadłam na Nick’u mocno zaciskając nogi na jego biodrach. Włożyłam kulkę do ust i zbliżyłam się do chłopaka. Wiedział o co mi chodzi, położył się i przyciągnął mnie do siebie, później wymieniliśmy się pozycjami i to ja leżałam na plecach. Dopiero wtedy doczekałam się pocałunku. Był delikatny i namiętny jednocześnie. Turlaliśmy się nie przerywając pieszczoty, trawa  łaskotała mnie w plecy, bo podwinęła mi się bluzka. Nagle Nick przestał i spojrzał z dziwnym błyskiem w oczach.
- Idziemy się kąpać? – pytanie mnie zaskoczyło, bo to jeszcze nie czas na kąpiele, pomimo pięknej pogody.
- Nie ma mowy, Nick. Przecież ta woda jest lodowata. Chyba za dużo słońca dzisiaj skosztowałeś.
- Nie chcesz to nie, ja idę. – z lekkim zdziwieniem obserwowałam jak Nick ściąga buty, spodnie i koszulkę. Nie powiem widoki były kuszące. Zwłaszcza w momencie, w którym Nick zaczął powoli schładzać ciało zimną wodą, a niepozorna stróżka płynęła po jego plecach. – Nie jest tak źle. Może jednak się skusisz, tchórzu?
- Jak mnie nazwałeś?!
- Tchórz. Ale może też być strachajło, jak wolisz.
- Ja ci zaraz… - nie dokończyłam, bo byłam zajęta pozbywaniem się niepotrzebnego ubrania. W samej bieliźnie ruszyłam do wody. Zamoczyłam delikatnie nogę i przeklęłam mój charakter. Tymczasem Nick wyszedł z wody i w chwili kiedy szykowałam odwrót, złapał mnie za biodra. – Ja chyba jednak nie…
- Spokojnie – uśmiechnął się lekko i podniósł mnie. Oplotłam go nogami, a ręce oparłam na ramionach chłopaka. Powoli wchodziliśmy do jeziora, a gdy woda zaczęła moczyć moje plecy wspięłam się na Nick’u jeszcze wyżej o ile było to możliwe. Chłopak okręcił się kilka razy wokół własnej osi i dłońmi delikatnie nawilżył moje ciało. Gdy przyzwyczaiłam się bardziej do wody zaczęłam samodzielne pływanie, a Nick był ciągle w pobliżu. Później lekko już zmęczona położyłam się na plecach, na tafli wody i pozwoliłam mojemu ciału unosić się w rytm fal, które tworzył pływający Nick. Zamknęłam oczy i poczułam ciepły oddech na szyi. – Wracamy już – szepnął i popchnął mnie w stronę brzegu. Moje ciało nadal bezwiednie dryfowało i poddało się temu zabiegowi. Jakiś czas później spakowani, opuszczaliśmy to miejsce. Nick nadal dzierżył koc i koszyk pod pachami. Droga powrotna upłynęła miło i szybko.
- Oddaje cię, ale tylko na chwilkę. Chciałbym abyś przyszła do mnie o dwudziestej pierwszej. Będę czekał – mówiąc to złożył na moich ustach pocałunek i skierował się w stronę domu.

~*~

- Mamo! Tato! A co wy tu robicie?! – wykrzyknęłam przekraczając próg domu.
- Przyjechaliśmy zobaczyć jak sobie radzicie i czy jeszcze żyjecie. – Zażartował tata. Niestety mama nie ma poczucia humoru o czym ojczulek przekonał się na własnej głowie. – Aaa!  Za co? – zapytał rozmasowując bolące miejsce.
- Ty już dobrze wiesz za co – syknęła mama. – A co nie cieszysz się, że nas widzisz? – pytając przyjrzała mi się badawczo.
- Bardzo się cieszę. A jeszcze bardziej cieszy mnie widok Mike’a w fartuszku. – Uchyliłam się od ciosu ścierką. – No wiesz – spojrzałam się na niego z wyrzutem i podeszłam do rodziców, aby ich uściskać.
- No to opowiadaj o tym chłopaku – zaczęła mama. – Jestem ciekawa.  Jak wygląda? Jaki jest? Jak długo jesteście razem? – zasypała mnie gradem pytań.
- Mamo, Nick jest bardzo miły, czuły, poświęca mi dużo czasu i jest przystojny. I umówiłam się z nim na wieczór.
- Ekhm… a kiedy ja go poznam?  - wtrącił tata. Na jego twarzy zobaczyłam determinację.
- W swoim czasie, tato. Zaproszę was. Musiałabym Nick’a przygotować na to spotkanie. A wiecie, że Mike ma dziewczynę? I to jeszcze jaką. Kate, moją Kate! – wykrzyknęłam radośnie. Wkopanie starszego brata zakończone sukcesem, pomyślałam złośliwie. Zresztą do końca pobytu rodziców wredny uśmiech nie zszedł z mojej twarzy. Fajnie się patrzyło na Mike’a i jego trud. Tyle pytań, to go nauczy, że lepiej opowiadać o sobie niż o kimś.

~*~

Punktualnie o dwudziestej pierwszej wyszłam z domu i przeszłam chodnikiem do Nick’a. Zdziwiło mnie to, że światła w jego domu były pogaszone. Otworzyłam furtkę i skierowałam się do drzwi. Za nimi była zatknięta koperta z moim imieniem. Wzięłam ją i zajrzałam do środka. Był tam klucz. Nie wiedziałam co wymyślił Nick, ale przekręciłam klucz i weszłam do domu, zapaliłam światło i rozejrzałam się po salonie. Mój wzrok zatrzymał się na sofie. A dokładniej na sukience, która tam leżała. Była biała, długa i obcisła, na podłodze stały szpilki tego samego koloru. Na sukni znajdowała się kolejna, jasnoróżowa koperta. Wzięłam ją do ręki, był w niej liścik ze zdawkową informacją:
„Ubierz suknię.
Na stole leżą kluczyki.
Czekam,
N.”
Zaintrygowała mnie ta zabawa, więc  zgarnęłam i ciuch, i buty. Poszłam do łazienki, przebrałam się, zmieniłam fryzurę z rozpuszczonych włosów na kok z luźno opadającymi pasmami i zeszłam po kluczyki do samochodu. W aucie, na miejscu pasażera była jeszcze jedna koperta, a w niej narysowana przez Nick’a mapka, czy raczej szlak mojego przejazdu. Po godzinie byłam chyba na miejscu. Zaparkowałam samochód przed latarnią. Obeszłam ją dookoła i z jednej strony zobaczyłam kolorowe lampiony. To one wskazały mi drogę. Otworzyłam masywne drzwi i uderzyła mnie woń kwiatów. Na ziemi było ich dużo, szłam tym kwiatowym szlakiem i coraz bardziej byłam ciekawa co zobaczę na górze. Znowu drzwi. Otworzyłam je, i usłyszałam muzykę skrzypiec, po chwili dostrzegłam nieznanego mi mężczyznę z instrumentem, dookoła stały ustawione lampiony, te same co na dole. Na środku dumnie prezentował się stolik nakryty na dwie osoby. Podeszłam bliżej, ale nigdzie nie widziałam Nick’a.
- Podoba się?  – zmysłowy głos za moimi plecami trochę mnie wystraszył.
- Tak, bardzo. Skąd ten pomysł?
- Chciałem ci zrobić przyjemność. Kocham cię. – Pierwsze wyznanie Nick’a. Zaskoczyło mnie, ale miło. Ja też go kocham, ale nie jestem gotowa na słowne deklaracje, dlatego uśmiechnęłam się w odpowiedzi. Nie chciałam go zranić, jednocześnie nie mogłam zrobić nic wbrew sobie. Nick powinien wiedzieć, co do niego czuję, zwłaszcza po tym jak dałam mu całą siebie.” Jeszcze kiedyś odwzajemnię twoje wyznanie. Obiecuję.” Pomyślałam i spojrzałam w oczy chłopaka. Chwilę później odsuwał mi krzesło, na którym z chęcią usiadłam. Sam zrobił to samo.
- Nick, ja… - nie wiedziałam jak się wytłumaczyć .
- Nic się nie stało. Nie chcę, żebyś wyznawała mi miłość, dlatego że ja to zrobiłem – uśmiechnął się. – Będziesz wiedziała, kiedy przyjdzie właściwy czas. Poczujesz to tu – wskazał na serce. Wzruszyło mnie to. Wierzchem dłoni otarłam łzy.
- Dziękuję, Nick.

~*~

Mogę przyznać, że Nick mówił prawdę. Jego wyznanie i to, że go nie odwzajemniłam nie odbiło się negatywnie na naszym związku. Ciągle spędzamy razem dużo czasu, ale dzisiaj prawdopodobnie nie uda nam się spotkać, ponieważ dostałam wiadomość od Akiego. Mój ulubiony malarz. Właśnie jest w trakcie przygotowań do swojej pierwszej wystawy w naszym rodzinnym mieście. Ciekawa jestem czy będąc za granicą zmienił wygląd. Nawet jeśli to chyba zawsze przed moimi oczami będzie stał brunet lub blondyn, w zależności od farby jaką wybierze z włosami do ramion, który nigdy ich nie związuje, czasami używa spinek lub wsuwek, oczywiście pod obecny kolor. Ma dość wysokie czoło, duże oczy, które podkreśla czarną kredką lub cieniem. Ubiera się w luźne sweterki i koszulki, rurki i glany. Swoją radość okazuje skakaniem. Mam dziwne wrażenie, że wtedy, na te kilka sekund jest w swoim własnym świecie.

~*~

Przed drzwiami galerii stał uśmiechnięty Akiś. Ciągle ten sam, jednak nic go nie zmieniło. Cieszyłam się bardzo na to spotkanie, wyszłam z samochodu i chwilę patrzyłam w milczeniu na przyjaciela. On wolnym krokiem przeszedł na środek chodnika i `rozłożył ręce po bokach. Takiego zaproszenia nie mogłam przegapić, więc podbiegłam do niego i zawiesiłam mu ręce na szyi. Chłopak okręcił się kilka razy, a ja zaczęłam się śmiać. Chwilę później odstawił mnie na chodnik i przyjrzał bardzo dokładnie.
- Schudłaś – bardziej stwierdził niż zapytał – Masz jakieś problemy?
- Nie o moich problemach mieliśmy rozmawiać. Pokaż mi obrazy. Jestem ciekawa co stworzyłeś przez ten rok .
- No właśnie przez rok komunikowaliśmy się przez Internet. Chciałbym to nadrobić. Wiem, że nie mówiłaś mi wszystkiego. – otworzył drzwi i poczekał aż wejdę. Galeria była duża, ściany miały kremowy kolor i wisiały na nich obrazy.
- Jak ich dużo. A to ja? – patrzyłam z niedowierzaniem. – To twoja pierwsza akwarela. Nie wierzę, że ją też wybrałeś.
- Zmieniasz temat. Wiesz, że u mnie to nie przejdzie – pociągnął mnie za rękę do innego pomieszczenia. - Tamte obrazy znasz, a co powiesz o tych?
- Olejne? Zawsze chciałeś spróbować. Są piękne. Barwy się przenikają i dają przyjemny, matowy efekt…

~*~

Aki ma talent do wyciągania informacji z ludzi. Dlatego przy kawie opowiedziałam mu o kłopotach związanych z pojawieniem się Steve’a i o dziwnym mężczyźnie z lasu, o strachu, trochę o pojawiającej się i znikającej Kate, o specjalizacji Mike’a. Wypytałam się dokładnie o datę i godzinę rozpoczęcia wystawy, obiecałam, że będę, a gdy wracałam do domu był już późny wieczór. Zauważyłam zapalone światła w domu. Wkroczyłam wesoło, ale na wejściu zmroził mnie wzrok brata. Wyglądał tak jakby zobaczył ducha. Nie dał mi dojść do słowa, szepnął tylko:

- Aaron powiedział, że mężczyzna, który cię zaczepiał to mój biologiczny ojciec.

sobota, 17 maja 2014

Rozdział 11 [+18]

Więc, kim jest ten człowiek i czego chce? Ach, gdybym ja tylko wiedziała!
Najbardziej prawdopodobną opcją jest fakt, iż stałam się obsesją tego mężczyzny. Najpierw myślałam, że to zwykły pijak, a może i ćpun, jednak kolejne "przypadkowe" spotkania upewniły mnie w tym, że gość najwyraźniej chce mi zepsuć życie. Najgorsze w tym było to, że nie miałam pojęcia co jest motorem jego postępowania. Postanowiłam zaprzestać porannego biegania i mniej przebywać w odludnych miejscach. Czy to chociaż w pewnym stopniu pomoże? Nigdy nie mogłabym być tego pewna. Po prostu bałam się o siebie, nie mogłam przewidzieć, do czego zdolny jest ten mężczyzna.
Ze wszystkiego zwierzyłam się... Nick'owi.
- Powiedziałam ci o tym nie dlatego, że chcę zatrudnić cię na pełen etat jako osobistego ochroniarza, Nick - oznajmiłam mu, a na moich ustach igrał rozbawiony uśmieszek. Próbowałam wszystko obrócić w żart, jednak pewnie z marnym skutkiem. Bałam się tego mężczyzny. On mógł być nieobliczalny! Z cichym westchnieniem oparłam się wygodniej na kanapie, kładąc głowę na jej oparcie. Teraz chciałam o wszystkim zapomnieć i cieszyć się chwilą. Przechyliłam głowę na bok, by mieć lepszy widok na chłopaka.
- Myślę, że taka wizja wydaje się być niesamowicie kusząca - odpowiedział, unosząc do góry kąciki ust. Znowu ten jego uśmiech, przez który nie byłam w stanie racjonalnie myśleć. I w dodatku niski, dźwięczny ton głosu, który na mnie tak działał. Przygryzłam delikatnie swoją dolną wargę, spoglądając w jego stronę.
- Chyba lubisz być wykorzystywany.. co za innowacja! - odrzuciłam sarkastycznym tonem głosu i pokazałam mu koniuszek języka, chichocząc pod nosem. Siedzieliśmy w moim salonie. Sami, gdyż Mike udał się z Kate na spacer. Cóż, w ich związku byłam niczym deistyczny bóg, który stworzył ten związek i dalej w nim nie ingeruje. Ważne, że są razem. Cieszyłam się z tego.
Moje krótkie przemyślania przerwał dźwięk nalewanego wina do pustych już kieliszków. Podniosłam wzrok na Nicka, który ponownie podał mi lampkę wina. Uśmiechnęłam się, mrużąc przy tym swoje oczy.
- Lubię, a szczególnie przez ciebie, t y l k o przez ciebie, moja piękna - oznajmił Nick, lekko stukając kieliszkiem o mój, a następnie upijając kilka łyków wytrawnego trunku. Ha, bajerant w pełnej formie! Prawidłowa odpowiedź. Czy to właśnie za to tak go uwielbiałam? Wydawało mi się, że Nick totalnie bagatelizuje całą sprawę, albo po prostu chce, abym o niej zapomniała.
Wychyliłam lampkę i wlałam większość zawartości do moich ust. Odrobinę zakręciło mi się w głowie, gdyż to nie był mój pierwszy kieliszek. Zaraz potem poczułam, jak Nick odgarnia moje jasne włosy z szyi i muska ją delikatnie swoimi wargami. Zaczął składać na mojej skórze drobne pocałunki i delikatnie ją ssać. Pewnie pozostawił na mojej szyi jasnoróżowy ślad. Zaśmiałam się cicho, gdyż miałam łaskotki. Mężczyzna odsunął się odrobinę, by spojrzeć w moje oczy.
- Teraz będzie wiadomo, że należysz do mnie. Nawet nie wiesz, jak bardzo cię pragnę.. - wyszeptał czule do mojego ucha, doskonale czułam jego oddech na skórze. Wywołał w ten sposób u mnie gęsią skórkę. Zadrżałam nieznacznie, ale tym razem na pewno nie z zimna.
Nick przesunął nosem po moim uchu, by następnie wrócić do całowania mojej szyi. Odchyliłam głowę do tyłu, aby miał do niej lepszy dostęp. Uniosłam dłoń i wplotłam palce w jego włosy, które tworzyły misterną fryzurę. Przymknęłam przy tym powieki i zagryzłam swoją wargę.
Tym razem wszystko odczuwałam zupełnie inaczej. Nie byłam już tak spięta i niepewna siebie jak poprzednio. Każdy dotyk jego opuszków palców na mojej skórze był dla mnie niesamowicie przyjemny. Jednak ja nie pozostawałam bierna, przesuwałam wolno dłońmi po jego plecach. Nie zdałam sobie sprawy, jak nagle znalazłam się na jego kolanach. Zarzuciłam ręce na jego kark, odszukując pospiesznie miękkich ust. Przejechałam językiem po jego dolnej wardze,  by po chwili chwycić ją delikatnie w swoje zęby i przyciągnąć do siebie w cichym chichocie.
Czułam, jak Nick wędruje dłońmi po moich plecach i zadziera do góry materiał bluzki. Po chwili to niepotrzebne ubranie leżało już na podłodze. Spoglądałam, jak mężczyzna zdejmuje powoli dłonią ramiączko od stanika i zaczyna składać drobne pocałunki na moim obojczyku.
Sięgnęłam dłonią w kierunku jego brzucha i delikatnie przejechałam dłonią po jego skórze, uśmiechając się przy tym zadziornie. Moja dłoń znalazła się na wybrzuszeniu jego spodni. Nagle Nick bez żadnego słowa rzucił mnie na kanapę. Opadłam miękko na materacu, chwytając za jego ramiona i przyciągając do siebie. Nasze usta ponownie złączyły się w słodkim pocałunku. Przesunęłam wolno nogą, ocierając wnętrze uda o jego biodro. Następnie mężczyzna odsunął się ode mnie na moment, aby ściągnąć z siebie koszulkę. Dopiero teraz przyjrzałam się dokładniej jego umięśnionemu torsowi. Pewnie to był efekt wielogodzinnych ćwiczeń na siłowni, pomyślałam sobie. Nick zbliżył się do mnie i zaczął wędrować ustami po mojej skórze. Poczułam, jak jego dłoń szuka zapięcia od mojego stanika i oczywiście, w mistrzowskim stylu rozpiął go zwinnie. Zaczął całować moje piersi i delikatnie muskać sutki zwinnym językiem. Byłam rozpalona do granic możliwości i pragnęłam go tu i teraz. Przez podniecenie mój kręgosłup wygiął się w łuk. Widziałam, jak szare oczy Nicka zaszły mgłą pożądania. Już zaczął zabierać się za zamek moich spodni, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
Zerwaliśmy się z kanapy jak poparzeni. Czy Mike tak szybko wrócił? Cholera, a może to rodzice?! W popłochu zaczęłam ubierać na siebie bluzkę, a Nick włożył już koszulkę. Powędrowałam pospiesznie do drzwi. Miałam nadzieję, że moje rozpalone policzki nie będą bardzo się rzucać w oczy. Otworzyłam i zobaczyłam go.
Wydawało mi się, że już widziałam kiedyś tego faceta. Stałam i tylko patrzyłam na niego. Może to gość z gazowni? Musiałam szczerze stwierdzić, że wyglądał bardzo atrakcyjnie. Miał jasne włosy, był wysoki i dobrze ubrany. Poczułam od niego zapach drogich perfum.
Raptownie usłyszałam głos Nicka. - Cześć, Aaron! - rzucił wesoło, podchodząc do chłopaka stojącego we drzwiach. Wiedziałam tylko, że to bliski kolega Nicka. Widziałam go może tylko parę razy, ale wydawał się być fajnym facetem. Cholera, przez to wszystko zapomniałam założyć stanika!
- Hej - odpowiedział, uśmiechając się enigmatycznie. - Jestem Aaron, miło mi - uścisnął moją dłoń, patrząc przy tym w moje oczy. Przedstawiłam się i uśmiechnęłam niepewnie. Nie zapraszałam go, a nawet nie znałam za dobrze. Posłałam pytające spojrzenie w stronę Nick'a, który pospiesznie oznajmił:
- Bo widzisz, Adrienne... Od dawna chciałem złożyć ci taką propozycję...

wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 10

Usunęłam notkę i zostawiam sam rozdział. :) Tak jak zawsze ^^ Mam nadzieję, że podziękowania zdążyłyście odczytać. :D

***

Niespodzianka nie była do końca niespodzianką, tylko koniecznością, o której zapomniałam. Rzecz oczywista i sama nie mogłam uwierzyć, że poległam. Parapetówka, zaproszenie znajomych, zabawa, a przy sprzyjających okolicznościach może uda mi się spędzić trochę czasu  z Nick’iem. Kate zadzwoniła do wszystkich naszych znajomych i już dzisiaj się spotkamy. Z jednej strony cieszę się na to, bo spędzając czas w tej dziurze zapomniałam o życiu towarzyskim i cały mój świat zaczął się kręcić wokół Mike’a i Nick’a. Jako przyszła studentka dziennikarstwa nie powinnam się izolować. Straszna gaduła ze mnie, więc kierunek dobrałam sobie idealnie. Już nie mogę doczekać się tych wszystkich wywiadów ze znanymi osobami. Mierzę wysoko, ale od tego są marzenia, prawda? To taka odskocznia od rzeczywistości i chwila, w której nasze życie wygląda dokładnie tak jak tego chcemy. Bo przecież po konfrontacji z rzeczywistością  jesteśmy przegrani… Walkę o marzenia wygrał Mike, gdy postanowił, że zostanie lekarzem. Teraz jest w trakcie robienia specjalizacji na chirurga i jestem z niego strasznie dumna. Hmm, trochę zboczyłam z tematu. No to teraz powiem dlaczego się nie cieszę z niespodzianki. Muszę przenieść większość mebli i zabrać z pola widzenia wszystkie pamiątki, wybrać się do sklepu po jedzenie i piwo. Dzisiejszy dzień można uznać za ładny, więc wypadałoby umieć obsłużyć grilla. No i jeszcze muszę się ładnie ubrać, aby Nick nie oglądał się za moimi koleżankami. Jedyną osobą, na którą mogę liczyć jest Kate, ale to zrozumiałe, że sama się zgłosiła. Ostatecznie to jej pomysł. Chłopaki zniknęli z pola widzenia, gdy tylko się dowiedzieli, że trzeba pomóc.
- A gdzie tu jest najbliższy sklep? – spytała Kate siedząc z otwartą buzią nad mapą w telefonie.  – Jak tu nawet nie ma tej Nabi zaznaczonej. A może taka wioska nie zasłużyła sobie niczym na posiadanie spożywczaka? – nadal dłubiąc w telefonie zadała pytanie. Nie wiedziałam czy koleżanka głośno myślała, czy mówiła do mnie, jednak nie miałam nic do stracenia udzielając odpowiedzi.
- A ty myślisz, że tu kanibale żyją i odławiają słabszych na obiad? To chyba oczywiste, że jest tu sklep. Na końcu ulicy mistrzu! Jak mogłaś nie zauważyć ?! – nie chciałam krzyczeć, ale przytłoczył mnie absurd tej sytuacji i z podniesionymi do góry rękoma wyszłam z kuchni, gdzie kończyłyśmy śniadanie.
- Widzisz, bo taka sytuacja się zdarzyła, że przyjechałam tu moim nowym… no sama zobacz.- wyszłam na podwórko i o mało nie oślepłam od światła słonecznego, które odbijał ścigacz Kate. Czarna, piękna maszyna. Stałam osłupiała i patrzyłam. Nie mogłam uwierzyć, że moja przyjaciółka, która boi się, gdy ktoś jedzie samochodem! szybciej o kilka kilometrów niż jest napisane na znaku, przyjechała sama z własnej i nieprzymuszonej woli tym. – Wow, ale jak…? - nie byłam w stanie dokończyć pytania.
- Wyjaśnię ci później. Może teraz zaprezentuję działanie małego? Jedziemy do tego sklepu? – spytała rozbawiona patrząc na moją minę, która przedstawiała szok i niedowierzanie.
- Tak, ale nie tym  – wskazałam dłonią czarne cudo. – On jest za mały. Musimy wziąć samochód, bo lodówkę spotkała apokalipsa po dzisiejszym śniadaniu i jest całkowicie pusta. Ale jak wrócimy to dasz mi pojeździć po okolicy? Tak ładnie proszę - teraz miałam minę jak kociak ze Shrek’a. To zawsze działa, więc byłam pewna, że i tym razem pomoże.
- Nie pozwolę ci jeździć samej, bo nie chcę mieć cię na sumieniu. Możemy to zrobić razem. On jest bardzo szybki, a sama wiesz jak wygląda tu droga – chciałam zaoponować, lecz Kate była szybsza. – Wiem, że jeździłaś na swoim piździku, ale uwierz mi, że to nie jest to samo  – karnie spuściłam głowę pod nieustępliwym wzrokiem Kate i pomaszerowałam do garażu po samochód. Ciężko mi będzie przeboleć taką stratę i nigdy nie zapomnę jej tego piździka!
Na domiar złego przez całą drogę do sklepu nie mogłam się odezwać, bo Kate zapowiedziała, że chce poczytać książkę. W końcu został jej jeden rozdział i ma ambitny plan, aby ją skończyć. Patrzyłam przez okno i zastanawiałam się nad tym jaką sukienkę ubiorę wieczorem. W głowie miałam kilka pomysłów, ale żaden nie wydał mi się dość dobry, aby go wykorzystać. Zatrzymałam się przed sklepem i zobaczyłam kartkę z informacją, że jest nieczynny. „Dobra nasza” pomyślałam, bo miałam szatański plan aby wybrać się na zakupy do miasta. Kate miała na sobie strój, który aż krzyczał, że nie przyjechała samochodem. Skórzana kurtka, spodnie i specjalne buty. Jak mogłam nie zwrócić na to wcześniej uwagi? Jej też przyda się coś na wieczór.

***

- Co myślisz o tej czerwonej? – spytałam wychodząc z przymierzalni. – Nie jest zbyt wyzywająca? – Tak naprawdę nie obchodziło mnie jej zdanie, bo byłam zdecydowana na kupno sukienki. Nie podobał mi się wyraz twarzy koleżanki. Wiem, że Kate nie lubi zakupów, ale nie musi tego demonstrować aż tak.
- Ta jest idealna. Pasuje do ciebie i podkreśla to co powinna. Ja chyba wybiorę tę żółtą – pokazała mi jedną z naręcza sukienek, które jej wręczyłam do przymierzenia. Ładnie w niej wyglądała, więc skinęłam głową i poszłyśmy do kasy.
- To teraz jeszcze zakupy innej potrzeby - powiedziałam z westchnieniem, opuszczając galerię.
- Ja poczekam w samochodzie. Nie mam już siły. Nogi mnie bolą –  cała lista skarg i zażaleń w wykonaniu Kate była gotowa…
- Ok, poczekaj, bo ja na pewno dam radę przynieść  te wszystkie rzeczy do samochodu – mój sarkazm był wyczuwalny, ale dziewczyna zignorowała to i nawet nie drgnęła. Wskoczyłam do sklepu i zaczęłam zgarniać rozmaite produkty. Coś do zrobienia sałatek, deserów, grilla, jakieś chipsy, paluszki, ciastka i kilkanaście zgrzewek piwa. Znając zaproszonych gości można być pewnym, że i tak przyniosą coś mocniejszego.

***

Godziny, które wskazywały początek zabawy zamieniały się w minuty. Z niecierpliwością czekałam na gości i rozmyślałam czy Nick’owi spodoba się moja nowa sukienka. Pierwszy dzwonek, drugi… Po godzinie od rozpoczęcia zabawy wszyscy już byli. Cała stara ekipa i kilka osób, które widziałam pierwszy raz. Wspomnieniom nie było końca. Nasłuchałam się też wielu fajnych historii z akademika. Było mi trochę przykro, bo nie miałam okazji porozmawiać z Nick’iem na osobności. Nie taki był mój plan, ale jako pani domu musiałam ciągle wszystkich obsługiwać, bo nikt nie chciał nic zniszczyć, nikt nie wiedział gdzie co jest , choć wszystkie potrzebne rzeczy położyłam na widoku. Mój pokój nie był potrzebny, więc zamknęłam go na klucz. Jednak poczułam potrzebę, aby na chwilę tam zajrzeć. Niezauważona wymknęłam się do mojego królestwa. Pokręciłam się chwilę i skierowałam się w stronę stolika z biżuterią, chciałam odłożyć bransoletkę, którą obserwowałam cały wieczór, bo była za luźna i mogła mi się zgubić. Nie zrobiłam tego, ponieważ ktoś zaszedł mnie od  tyłu i przycisnął do ściany, boleśnie wykręcając rękę za plecy.
- Myślałaś, że uciekniesz? – męski głos wysyczał prosto do mojego ucha. Chciałam odwrócić głowę, ale było to niewykonalne. Nie mogłam wykonać żadnego, nawet najmniejszego ruchu. – Mała naiwna Adrienne – zaśmiał się szyderczo. – Mówiłem ci, że jesteś moja i że zawsze cię znajdę. Dlaczego mi to robisz kotku? – teraz miałam już pewność, ten mężczyzna to Steve, mój były chłopak. Nie było między nami namiętnego uczucia i znajomość szybko się wypaliła. Jednak tylko ja tak myślałam. Chłopak nachodził mnie w domu, w szkole, w sklepie. Nie mogłam się od niego uwolnić. I nagle, gdy wszystko ustało,pomyślałam że dał sobie spokój. – Nie szarp się. Nic ci nie zrobię, bynajmniej na razie. To jest ostrzeżenie, obserwuję cię. Masz przestać spotykać się z tym gościem, bo coś może mu się przydarzyć. W końcu wypadki chodzą po ludziach. Rozumiesz? – uścisk zelżał na chwilę, więc pokiwałam głową. Po chwili Steve mnie puścił i wyszedł z mojego pokoju. Ja odwróciłam się plecami do ściany i niezdolna do płaczu osunęłam się na podłogę. Gdy trochę ochłonęłam zeszłam na dół i zobaczyłam jak mój brat i przyjaciółka sprzątają bałagan po imprezie.
- Adi, przyszłaś. A gdzie Nick? - to pytanie sprawiło, że bezwiednie usiadłam na krześle. – Coś się stało? Myślałem, że wyszliście razem.
- On tu był  – powiedziałam i skryłam twarz w dłoniach. – On wrócił. Steve… – zarówno Mike, jak i Kate znali historię naszej znajomości. Nie chciałam robić z tego tajemnicy przed przyjaciółką.

***

Następne dni upływały spokojnie, uprzedziłam Nick’a o niebezpieczeństwie, jakim niewątpliwie jest mój były. Żadne niepokojące wydarzenia nie miały miejsca. Jedynym plusem tej sytuacji było to, że Kate została na dłużej. Pewnego dnia po otrzymanym telefonie nie wytrzymała i zaczęła płakać. Pewnie myślała, że jest sama w domu…
- Hej co się stało, siłaczko? – spytałam, bo płacz u Kate był raczej niewidzianym zjawiskiem.
- Nic – odpowiedziała i ręką otarła łzy.
- Mi możesz powiedzieć… Ty zawsze wyciągasz ze mnie informacje. Chce, żebyś wiedziała, że i we mnie możesz znaleźć  podporę.
- Wiem, ale ty masz i tak dużo swoich problemów. Po co ci moje?
- Pewnie po to, że jesteś moją przyjaciółką – odpowiedziałam i przycupnęłam obok Kate. Spojrzałam na nią i czekałam aż coś powie.
- Pamiętasz jak opowiadałam ci o moim wolontariacie w hospicjum? – pamiętałam i od początku byłam przeciwna. Pokłóciłyśmy się o to, wiec nie chciałam na nowo zaczynać tematu. Skinęłam głową.
-  Mówiłaś, że ta praca to ogromne wyzwanie, oraz że jesteś wystarczająco silna psychicznie i fizycznie aby podołać temu zadaniu. Śmierć zawsze pozostanie zaskoczeniem i nierealnością. Wiesz, zawsze myślałam, że codzienne stawanie wobec śmiertelnej choroby i śmierci może prowadzić do przyzwyczajenia i znieczulicy. Ale widzę, że bardzo coś przeżywasz. Opowiedz mi  – poprosiłam.
- Myślę, że do śmierci nie da się przyzwyczaić. Nawet jeśli widzi się ją codziennie. Mi najgorzej jest przywyknąć do śmierci osób z którymi spędzałam dużo czasu na rozmowie lub bez rozmowy tak tylko siedząc. Niektóre z tych osób nie mają nikogo bliskiego. Rodziny myślą, że zostwią chorego w hospicjum i to wystarczy, ale oni choć chorzy chcą być kochani. Może nawet potrzebują tego bardziej niż kiedykolwiek wcześniej – powiedziała i dodała. – Właśnie dostałam telefon z informacją, że jeden z moich podopiecznych nie żyje.
- Przykro mi – tylko tyle umiałam powiedzieć. Nie znajdując odpowiednich słów przytuliłam Kate i pozwoliłam jej przeżywać tę stratę.

***


Kilka dni po wyjeździe Kate, gdy na nowo zostałam z Mike’m sama w domu, postanowiłam coś zrobić ze sobą. Na początek trochę biegania po lesie, tak dla kondycji i lepszego samopoczucia. Plan był dobry, ale zniechęcił mnie do niego pewien wypadek. Jakiś facet przyczepił się do mnie. Widziałam go pierwszy raz w życiu, więc  zdziwiły mnie jego słowa „ Oddaj mi to co moje”. Myślałam, że to jakiś pijak, bo tak wyglądał. Stare, przepocone ciuchy, zapuszczone włosy i  broda. Jednak te spotkania powtarzały się codziennie, nawet jak zmieniłam trasę ćwiczeń. Kim jest ten człowiek i czego chce?

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 9

Z uśmiechem na ustach udałam się do łazienki. Zamknęłam drzwi, po czym rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Letnia woda orzeźwiła moje ciało, drobne kropelki opływały łagodnie skórę. Zaczęłam cicho nucić pod nosem, jak to miałam w zwyczaju, jednak nagle usłyszałam głos Mike'a.
- O, cześć, Kate - rzucił wesoło. - I jak Ci się podoba nasze nowe mieszkanie? - zapytał po chwili. Cóż, od dawna domyślałam się, że moja przyjaciółka podoba się mojemu bratu. Co prawda nie rozmawiał o tym ze mną, jednak bardzo łatwo można było zauważyć ten fakt. A ja byłam dobrą obserwatorką. I do tego jeszcze lepszą swatką!
Zaczęłam sobie przypominać, w jaki sposób ich ku sobie "popchnęłam". Pamiętam to, jakby zdarzyło się dosłownie wczoraj...
Pewnej soboty umówiłam się z Kate na wyjście do kina. Ten dzień tygodnia był tylko dla nas, wtedy spotykałyśmy się, by obejrzeć jakiś film. Jak co tydzień wybrałyśmy jedną pozycję z repertuaru. Film był długo oczekiwany i zdobył wiele pozytywnych opinii. No i Kate uparła się, aby koniecznie go zobaczyć. Niestety wszystko ułożyło się tak, że nie mogłam iść na to spotkanie. Ale w zanadrzu miałam Mike'a! Udało mi się go wkręcić i w końcu poszedł do kina. Nie opierał się długo, słysząc moją propozycję. Już wtedy wiedziałam, że miał słabość do Kate. Może to było nie fair, ale czułam, że oni są dla siebie.
Potem, pamiętam jak Mike zdawał mi relację z ich, ukartowanej przeze mnie randki. Kate na początku była trochę zaskoczona, ale dość szybko zdała sobie sprawę, że było to celowe posunięcie z mojej strony. I, co lepsza, wcale nie miała mi tego za złe! Wręcz przeciwnie.
 - Jest tu całkiem ładnie. Szkoda tylko, że tak daleko od miasta.. - zauważyła Kate. ...ode mnie - pewnie chciała dodać. Nie musiałam czytać w jej myślach, aby wiedzieć co sobie dopowiedziała . Zdecydowanie miała duszę romantyczki, chociaż z drugiej strony była rozbrajająco szczera.
- Wiesz, mam samochód, więc wcale tak daleko to nie jest. I zawsze mogę do Ciebie przyjechać - powiedział i wyczułam, że uśmiechał się łobuzersko, mówiąc to. I na pewno mrugnął przy tym okiem, wiem o tym. Cały Mike! Całe szczęście, że wszystko mogłam usłyszeć będąc w łazience. I wcale nie miałam przy tym wyrzutów sumienia. Słuchanie a słyszenie było zupełnie czymś innym.
Zaczęłam myć zęby, kiedy nagle zdałam sobie sprawę, że nie słyszę już żadnego słowa. To było podejrzane, więc zajrzałam, otwierając nieznacznie drzwi.
Mike całował moją przyjaciółkę! Oczywiście, nie zamierzałam im przeszkadzać i nawet pomyślałam, że mogę ulotnić się z domu na jakiś czas... Co prawda byłam ich swatką, ale nie chciałabym być jednocześnie przyzwoitką! Pomyślałam, że ciekawie byłoby, gdybyśmy chodzili na podwójne randki. Ja z Nick'iem, a Kate z moim bratem. Ucieszyłam się z tego pomysłu, już chciałam zamknąć drzwi, kiedy nagle skrzypnęły cicho. Cholera.
- Emm... to może nie będę wam  przeszkadzać... - bąknęłam cicho, wychylając głowę zza drzwi z przepraszającym uśmiechem, lecz Kate szybko mi przerwała.
- Nie ma mowy, mam dla Ciebie niespodziankę! - oznajmiła, mając na ustach szeroki uśmiech. Ona często uśmiechała się od ucha do ucha. To oznaczało, że przygotowała jakiś podstęp... Spojrzałam na nią z niepewnością mrużąc przy tym podejrzliwie niebieskie oczy i nie mając pojęcia jaki pomysł znowu jej wpadł do głowy.