piątek, 5 grudnia 2014

Słodka zemsta - part 2nd

     Kilka dni wcześniej.

     Ruszyłem do domu mojego przyjaciela. Byłem przekonany, że Leo przyjmie z aprobatą mój szatański plan zemsty.
     - Słuchaj Leo. Nie mogę tak zostawić tej sprawy z Olivią. Mam pewien pomysł, ale musisz trochę mi pomóc - powiedziałem z ożywieniem mojemu przyjacielowi.
     Przestawiłem mu całą sprawę. Leo zgodził się bez wahania.
     Teraz pozostała mi realizacja mojego pomysłu. Jednak musiałem się do niego trochę przygotować. Pożyczyłem kilka tysięcy dolarów od Leo, sprzedałem większość mebli z mojego domu i stary telewizor. Nie dostałem za niego dużo kasy, ale liczył się każdy cent do realizacji planu. Niestety byłem zmuszony sprzedać również wszystkie kolekcjonerskie egzemplarze oryginalnych książek, które podarował mi Leo. Trudno, przyjaciel musiał mi to wybaczyć. Przecież... cel uświęca środki.

~*~
     Na ten dzień wynająłem białego i ekskluzywnego cadillaca. Poprosiłem kierowcę, aby podwiózł mnie w okolice miejsca pracy Olivii. Doskonale wiedziałem o której porze wychodzi ze swojego biura, więc to była niesamowita okazja, by na nią trafić. Zupełnie przez przypadek, oczywiście.
     Wysiadłem z samochodu i poprawiłem drogi krawat oraz szyty na miarę, niebieski garnitur. Zacząłem iść przed siebie, wyciągając z kieszeni spodni blackberry, który pożyczyłem od Leo.
     Nagle zauważyłem kątem oka postać Olivii. Trzymała w dłoni styropianowy kubek. Najwyraźniej spieszyła się gdzieś. Wyglądała jak zwykle, czyli ślicznie. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Miała rozpuszczone włosy, które niesfornie czesał wiatr. A jej zielone oczy wyrażały delikatne zdenerwowanie oraz zamyślenie. Szła szybko z uniesioną głową. Jej chód miał w sobie coś ze zwierzęcia. Poruszała się z gracją.
     Kilkakrotnie porównywałem ją w myślach do kota. Olivia zdecydowanie chadzała własnymi ścieżkami, była niezwykłą indywidualistką i posiadała nietuzinkowy charakter. To rezolutna młoda osoba, która osiągała sukcesy nierzadko idąc po samych trupach.
     Widać, że była jest zadowolona ze swojego życia. Olivia była spełnioną  kobietą biznesu, chociaż liczyła zaledwie 25 lat. Uczęszczała do najbardziej prestiżowej uczelni w całym Waszyngtonie. A teraz posiadała własne biuro, w którym była szefową. Nie narzekała na brak kasy, chociaż do szczęścia brakował jej tylko bogaty mężczyzna. Jakby to, co miała, było dla niej jeszcze za mało. Świat należał do niej, była tego świadoma.
     I pomyśleć, że niedługo zmienię jej życie na gorsze.
     Starałem się tak przesunąć, aby się ze mną zderzyła. I tak się stało. Natychmiast poczułem coś gorącego na górnej części białej koszuli. To była kawa. Cholera, no! Widziałem, że sukienka Olivii również nie wyszła z tego zderzenia bez szwanku.
     - Bardzo pana przepraszam! Nie chciałam... - powiedziała Olivia skruszonym tonem głosu, ale urwała zdanie, kiedy na mnie spojrzała. - Josh?! To ty?
     Kobieta otaksowała mnie wzrokiem. Pewnie robiłem piorunujące wrażenie w tym garniturze. I robiłbym jeszcze większe, gdybym nie miał tej brunatnej plamy na koszuli. Olivia starała się wytrzeć ślad po kawie na swojej sukience, jednak bezskutecznie. Westchnęła tylko i podniosła na mnie wzrok.
     - Zmieniłeś się.. - dodała po krótkiej chwili z uznaniem połączonym z ciekawością. - Co u ciebie słychać?
     - Ach, dużo się zmieniło. Jestem prezesem w wpływowej firmie, ponadto kupiłem willę z basenem i mały, skromny domek na Karaibach.
     - Co? Ale.. jak to? - Olivia nie mogła wyjść z zaskoczenia. Jednak czułem, że była w stanie wszystko łyknąć.
     - Widzisz.. wygrałem dwa miliony w loterii - mruknąłem niedbałym tonem głosu. Po jej reakcji wiedziałem, że uwierzy mi w te brednie.
     - Naprawdę?! Musisz kiedyś mi o wszystkim opowiedzieć!
     - Może przy dobrej kawie u mnie? Musiałabyś się w coś przebrać.. - zaproponowałem, wskazując znacząco wzrokiem na ciemną plamę na jej sukience.
     - Niestety nie mogę teraz, gdyż mam ważną konferencję.. - zawahała się i spojrzała na mnie niepewnie.
     Otworzyłem swój terminarz, w którym każdy dzień był zapisany. Udawałem, że szukam wolnego terminu. Ciekawość Olivii sięgnęła zenitu, wiedziałem o tym.
     - Myślę, że będę miał wolne popołudnie za jakieś dwa tygodnie - westchnąłem z udawanym zrezygnowaniem. Podniosłem na nią wzrok. - Ale możemy iść teraz, najwyżej trochę sie spóźnię na moje biznesowe spotkanie.
     - No dobrze, chodźmy na tą kawę chociażby w tej chwili! - Olivia zadecydowała. Uśmiechnąłem się triumfalnie, po czym wskazałem gestem na limuzynę. Kierowca w smokingu i białych rękawiczkach otworzył nam drzwi od samochodu.

~*~
     To było coś niesamowitego! Jak to możliwe, że Joshua stał się taki bogaty?
     Rozglądałam się po wnętrzu olbrzymiej willi z basenem. Wszystko wewnątrz wydawało się niezwykle drogie. Meble miały wyszukany desing, były idealnie dobrane do puchowych dywanów. Wygodna, zamszowa sofa naprzeciwko telewizora najnowszej generacji. I w dodatku kilka konsoli do gier. Kuchnia była również urządzona w nowoczesnym i cholernie drogim stylu. Widać było, że wszystko było zaprojektowane przez znanego architekta wnętrz.
     Spojrzałam na Josha. Nadal nie mogłam w to uwierzyć, jak bardzo się zmienił pod względem finansowym.
     - Tutaj jest bardzo pięknie.. - oznajmiłam. Wzięłam łyk kawy. Była najlepsza, jaką kiedykolwiek piłam.
     - Dziękuję. Szczerze mówiąc, całkowicie zdałem się na mojego architekta. - oznajmił nonszalanckim tonem głosu. Pokiwałam głową z podekscytowaniem, było tak, jak myślałam.
     Na początku jego słowa o wygranej w loterii i nowej pracy wydawały mi się nierealistyczne. Jednak teraz, kiedy siedziałam w jego wielkim mieszkaniu i słuchałam opowieści o domku na wyspach Karaibskich, upewniało mnie w przekonaniu, że jednak to wszystko jest prawdą.
     - Widzę, że uśmiechnęło się do ciebie szczęście - powiedziałam powoli, spoglądając na młodego biznesmena, który siedział na kanapie tuż obok mnie. Uśmiechnęłam się do niego i odstawiłam filiżankę z kawą.
     - Tak. Jednak nie zawsze można mieć to, o czym się marzy - odpowiedział, kwitując to zdanie nieznacznym i nieco zamyślonym uśmiechem. 
     Wydawało mi się, że Josh mówił o mnie. Kochał mnie, prawda? Czułam, że byłam dla niego najważniejsza. Teraz, kiedy miał więcej pieniędzy, zaczął wydawać mi się jeszcze bardziej przystojny i pociągający.
     - Może chcesz się w coś przebrać? - Josh wyrwał mnie z rozmyślań. - Mój stylista przed chwilą zaopatrzył garderobę w kilka sukienek, które zamówiłem i z pewnością będą na ciebie pasować.
     - Chętnie. Zatem prowadź - odpowiedziałam, rzucając w międzyczasie okiem na brzydką plamę po kawie na mojej eleganckiej sukience.
Ruszyliśmy w kierunku garderoby, a kiedy się tam znaleźliśmy, Josh wskazał gestem dłoni na rząd sukienek na wieszakach. Byłam wniebowzięta! Przecież te wszystkie wymyślne mogły być tylko moje! Dopiero teraz tak naprawdę zdałam sobie sprawę, że żałuję podjęcia tego pochopnego kroku. Nie powinnam uciekać sprzed ołtarza Joshowi. To dobry facet. Byłby dla mnie najlepszą partią. Przedtem pociągała mnie tylko jego uroda, ale teraz? On jest nieprzyzwoicie bogaty!
     - Wybierz sobie, którą zechcesz. Zostawię cię na moment - Josh oznajmił, po czym skierował się do wyjścia z pomieszczenia, jednocześnie wyciągając komórkę z kieszeni spodni.
     - Zaczekaj! Rozepnij mi sukienkę - poprosiłam słodkim tonem głosu i odwróciłam się do niego tyłem, cały czas mając skierowany wzrok na jego osobę.
     Joshua z nieznacznym wahaniem podszedł do mnie. Delikatnym ruchem odgarnął moje włosy z pleców na jedno ramię, przejeżdżając przy tym przez przypadek opuszkami palców po mojej skórze na karku. Zadrżałam pod wpływem jego dotyku, wstrzymując na chwilę oddech.
     Pieniądze. Zdecydowanie pachną bogactwem. Możliwościami i dobrobytem. To zapach Joshuy, wiem o tym. Ten mężczyzna był tak pociągający, że teraz zrobiłabym wszystko, by znowu z nim być.
     Dźwięk rozpinanego zamka od sukienki.
     Wzięłam głębszy oddech, kiedy poczułam niespiesznie przesuwające się palce Joshuy po moich plecach, które jakby podążały w ślad za zamkiem.
     A.. Jared? Oświadczył mi się.
     Trudno, niech spada! Już go nie chcę. Jest taki pospolity... Josh natomiast ma urodę i pieniądze. Wszystko, czego potrzebuję.
     Poczułam na swoim karku ciepły oddech mężczyzny, co spowodowało u mnie gęsią skórkę. Zagryzłam mocno swoją dolną wargę, przymykając na chwilę swoje powieki.
     Pragnę Josha.
     Materiał sukienki opadł swobodnie na podłogę. Pomogłam mu kilkukrotnymi ruchami bioder na boki.
     Muszę go zdobyć.
     Odwróciłam się przodem do mężczyzny i spojrzałam na niego, ale to nie było to, co chciałam ujrzeć. W wyrazie twarzy Josha widziałam odrzucenie, a nawet pogardę, którą pieczołowicie ukrył pod maską zakłopotanego uśmiechu.
     Joshua odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia.
     Teraz mam przed sobą cel, a przecież mnie się nigdy nie odmawia.

~*~
     Cholera, sytuacja mogłaby zajść za daleko, a takiego punktu w planie nie uznałem za potrzebny. Znalazłem się w salonie rodziców Leo. Uśmiechałem się w duchu, że Olivia połknęła haczyk. Byłem całkowicie przekonany, że popamięta mnie do końca życia. Doskonale wiedziałem, jak działa na nią odmowa. Jak płachta na byka. Cieszyłem się, że ta kobieta teraz tak łatwo mnie nie odpuści. Ale ja miałem w zamiarze odrobinę jej w tym pomóc...
     Usłyszałem jej kroki i podniosłem na nią wzrok. Nie wydawała się być smutna, rozzłoszczona czy zrezygnowana, lecz bardzo zaintrygowana.
     - Wiesz Olivio, muszę już jechać na służbowe spotkanie. Dzisiaj wieczorem lecę moim szybowcem do Miami. Może chciałabyś wybrać się ze mną na kilka dni? O tej porze roku tam jest środek lata.
     Zgodziła się bez najmniejszego wahania. Kolejny punkt planu zrealizowany!

~*~
Miami. Godzina 2:24 am. Cholernie drogi, pięciogwiazdkowy hotel.

     Zarzuciłam na siebie cienki szlafrok. Wyszłam z mojego pokoju i skierowałam się do pokoju Josha. Chwyciłam za klamkę.
     - Dobry wieczór, Joshua. Nie mogę spać... - oznajmiłam, robiąc minę w zabawną podkówkę. Liczyłam na to, że uwiodę mężczyznę tej nocy. Musiałam to zrobić.
     Wbiegłam do jego pokoju, nie pytając wcale o pozwolenie, pakując się od razu do jego łóżka i kładąc się obok niego.
      Josh odsunął się ode mnie i usiadł, gromiąc mnie wzrokiem.
      - Nie, Olivio. Dzisiaj spędziliśmy miło czas na plaży i pływaliśmy jachtem, ale teraz lepiej byłoby, gdybyś już poszła do pokoju.
     Nie przegram tak łatwo. O, nie.
     - Napijmy się szampana! Nie bądź takim sztywniakiem, Josh.
     - Odpowiedź brzmi nie. - Nadal trwał przy swoim. - A poza tym niedługo bierzesz ślub z Jaredem. Za tydzień, tak? Mówię ci; idź już.
     Ach, po co wspominałam mu o moich zaręczynach? Przysunęłam się do niego jeszcze odrobinę.
     - Josh.. Nie chciałbyś być ze mną? - zapytałam, dotykając dłonią jego policzka. - Wróć do mnie, proszę.
     Byłam już totalnie zdesperowana. Chwytałam się każdej możliwości.
     Mężczyzna pokręcił wolno głową, a ja wstałam z łóżka.
     - Jeśli zmienisz zdanie, powiedz mi o tym. Masz tylko tydzień - powiedziałam, patrząc mu w oczy. Ruszyłam do swojej sypialni, mając nadzieję, że jednak Josh zawita w moim pokoju tego wieczoru.
     Przeliczyłam się, niestety.

~*~
Tydzień później. Sobota, Waszyngton. Godzina 5.00 pm.

     Dostałem dodatkową zaliczkę od mojego szefa, Leo. Moim zadaniem było pojawienie się na uroczystości ślubu panny Olivii z niejakim Jaredem.
     Będąc ochroniarzem pana Leonarda przez te wszystkie lata, to polecenie wydawało mi się być najbardziej oryginalne.
     Usiadłem w środkowym rzędzie ławek w pobliskim kościele. Na uroczystości było wielu gości, a nawet najznamienitszych osobistości i fotoreporterów.
     Nadszedł czas na wymówienie przysięgi małżeńskiej Olivii.
     W tym momencie wstałem i ruszyłem pospiesznym krokiem w jej kierunku. Pochyliłem się ku niej.
     - Pan Joshua prosił mnie, bym przekazał, że chciałby wrócić do pani - wyszeptałem. Olivia przyjęła to z radością i bez wahania odwróciła się od Jareda, by zacząć biec w kierunku wyjścia ze świątyni.
     Chyba na zawsze będę pamiętał niemałe zdziwienie na twarzy niedoszłego pana młodego.
     Cóż, za to mi płacą.

~*~
     Usłyszałem donośne pukanie do drzwi mojego starego mieszkania w leciwej kamienicy. Z szerokim uśmiechem na ustach podszedłem i otworzyłem. Nie zdziwił mnie widok pięknej kobiety ubranej w białą suknię z welonem.
     - Josh?! -  Olivia rozejrzała się. Mieszkanie było niemal całkowicie puste, a ja jak zwykle prezentowałem się w podartych i brudnych ubraniach.
     - Ale? Nie rozumiem.. - oznajmiła cicho. - Co się stało z twoją willą? Otworzyli mi jacyś obcy ludzie i powiedzieli, że jesteś tutaj, w tym mieszkaniu!
     - To było wszystko jedna wielka ściema, Olivio - odpowiedziałem beznamiętnym tonem głosu, po czym wzruszyłem ramieniem.- Nadal jestem biedny. Byłem i jestem bez grosza, nic się nie zmieniło. No, może twoje życie jednak mogło teraz ulec zmianom. W końcu.. będziesz jutro na pierwszych stronach gazet. Masz wilczy bilet, moja droga.
     Olivia bez słowa wyszła z mojego mieszkania. W gruncie rzeczy nie chciałem kolejnej awantury.

~*~
Kilka dni później. Mieszkanie Joshuy.

     Nie miałem już prawie nic w lodówce, a spanie bez kołdry na dmuchanym materacu nie wydaje się być dobrym pomysłem. Musiałem coś zrobić z własnym życiem.
     Usłyszałem pukanie do drzwi.
     - Jared? Witaj, stary - uścisnąłem mu dłoń.
     - Cześć, Josh. W gruncie rzeczy jestem ci wdzięczny za ten numer z Olivią. Gdyby nie ty, nie wiedziałbym, że to tak zachłanna kobieta. I mam dla ciebie propozycję. Widzę, że jesteś przedsiębiorczy, bardzo pomysłowy i kreatywny, a moja firma szuka właśnie takich ludzi. Chciałbyś zacząć u mnie pracować, na początek może jako kierownik działu?
     - Jestem.. zaskoczony. Ale tak, oczywiście! - zgodziłem się i umówiłem z nim na rozmowę kwalifikacyjną.
     Nie dość, że zniszczyłem opinię publiczną Olivii i przekreśliłem jej jakiekolwiek perspektywy na przyszłość, to jeszcze dostałem dobrze płatną pracę. Super!
     W końcu... nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

3 komentarze:

  1. Leo jest dobrym przyjacielem, skoro zgodził się na to wszystko - szczególnie na sprzedaż tak wartościowych książek.
    Tymi przemyśleniami: "Przedtem pociągała mnie tylko jego uroda, ale teraz? On jest nieprzyzwoicie bogaty!" to Olivia ode mnie dostaje wielkiego minusa! Boże, co to za kobiet?! Bizneswoman, dla której liczą się jedynie pieniądze, na Marsa ją wysłać!
    Resztę komentarza napiszę, gdy dotrę do domu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To znowu ja! I część dalsza moich odczuć.
      Teraz odniosę się do Josha - po pierwszej części miałam obawy, że okaże się on świnią. Tymczasem w bardzo kreatywny, przemyślany i dopracowany do końca sposób pokazał prawdziwą twarz Olivii, dla której najważniejsza jest liczba zer na koncie.
      Było to trochę podłe i niemoralne, ale muszę przyznać, że ta zemsta była naprawdę słodka ;)

      Całe opowiadanie napisane jest idealnie, z głową, wciąga, ale i każe zastanowić się nad definicją słowa "zemsta" - czy naprawdę jest ona aż tak zła?
      Bardzo przyjemnie mi się to czytał :)

      Liczę na kolejne ciekawe opowiadanie :)

      Usuń
  2. Kiedy rozdział 24?

    OdpowiedzUsuń