No nie wierzę. Wyrzucili nas z domu! Moja irytacja sięgała
już szczytu.
- Siostra, spokojnie. Przynajmniej mamy dach nad głową i na
pewno sobie jakoś poradzimy - ta… Mike i jego wieczny optymizm.
- No niby gdzie chcesz pracować? W ogóle jak to zadupie się
nazywa?!
- Coś się wymyśli, a teraz otwieraj tą ruderę, bo zimno mi
jest.
Drżącymi
rękoma wkładałam klucze do zamka od drzwi. Gdy je odkluczyłam i pchnęłam, zobaczyłam
wnętrze wystrojone w bardzo dobrym guście. Nie powiem, zrobiło to na mnie jak i
na moim kochanym bracie ogromne wrażenie. Z zewnątrz wygląda jak rudera, ale
gdy otwierasz zwykłe drzwi, wchodzisz do pięknego mieszkania pełnego różnych
kolorów, idealnie dopasowanych do siebie.
- Mike, ale tu pięknie... - słyszałam tylko jego
przytaknięcie.
Żebyście
mogli sobie wyobrazić jak wygląda to mieszkanie, wstawię kilka zdjęć.
~Korytarz~ |
~Kuchnia~ |
~Salon~ |
Przepiękne,
prawda?
- Siostra, ja zajmuję ten pokój! - usłyszałam głos
znajdującego się już na piętrze brata.
Szybko
pobiegłam w miejsce dobiegających odgłosów.
Zabrakło mi tchu, kiedy zobaczyłam jego pokój i swój.
Pokój Mike'a |
A to jest mój pokój. |
- Skąd rodzice mieli na to pieniądze?
-Pewno już od dawna to szykowali i przy okazji wzięli kredyt
- odpowiedział rzeczowo Mike.
- Nie zdziwiłabym się - rzuciłam. Nagle wpadł mi do głowy pomysł i zmieniłam swój uśmiech na
bardziej słodki. - Braciszku, nie chcesz
przynieść swojej młodszej siostrze walizki?
-Dobra, już idę.
Gdy
dostałam swoje torby, rozpakowałam się szybko i powędrowałam do kuchni, bo przecież
obiadokolacja sama się nie zrobi. Po dziesięciu minutach myślenia, udało mi się
przygotować składniki na dzisiejsze jedzenie.
-Adi, kiedy kolacja?- usłyszałam głos Mike'a. Adi, tak
nazywa mnie mój brat, żeby było szybciej. Już nawet się przyzwyczaiłam.
- Daj mi jeszcze 15 minut.
-Oki.
***
-To było przepyszne.
-Cieszę się, ale to była tylko zwykła jajecznica ze
szczypiorkiem, cebulą i boczkiem.
-Oj tam, marudzisz. Twoje jedzenie jest najlepsze.
-W domu, kiedy mieszkaliśmy z rodzicami, ja gotowałam, a ty
ciągle marudziłeś!
-Ale teraz nie mogę narzekać, a przy okazji robiłem to tylko
na złość - zaczął się śmiać.
-Wiesz, co? Idę się przejść. Idziesz ze mną?
- Nie, bo zaraz zaczyna się mój ulubiony serial.
-Taa... Dragon Ball.
Też mi serial - pokręciłam głową. Dzieciak w ciele dwudziestosześciolatka.
Zamknęłam za sobą drzwi i
stanęłam na krawężniku. Ciekawe, w którą stronę
mam iść? Wybrałam prawą stronę. Nie wiem, ile szłam tą drogą przed siebie.
Mijałam tylko dom za domem, gdy nagle doszłam do znaku z nazwą wsi. Nabi. Więc
tak nazywa się ta dziura?
No nic, powoli wracałam w stronę
domu, gdy zobaczyłam mały plac zabaw, a na środku huśtawkę. Podeszłam, usiadłam
i lekko zaczęłam odpychać się nogami. Odchyliłam głowę do tyłu i wbiłam swój
wzrok w gwiaździste niebo. Piękna noc i
ładny, słoneczny dzień się zapowiada - pomyślałam sobie. Chwile potem do
moich uszu doszły dźwięki stawianych kroków na drodze pełnej małych kamieni.
Odwróciłam głowę i moimi niebieskimi oczyma wyczekiwałam, aż coś lub ktoś
wyłoni się zza drzew.
Zobaczyłam go…