Ranek przywitał mnie rozczarowaniem. Przewróciłem się na bok
i otworzyłem oczy. Chciałem zobaczyć jego kochaną twarz, tak głośno i słodko
krzyczącą moje imię. Zamiast tego była zimna poduszka i pozostawione puste
miejsce.
Nie
mieszkam z Akim na stałe. Zostaję często u niego na noc, albo on zostaje u
mnie. Zdążyłem go poznać na tyle dobrze, że wiem iż teraz coś tworzy. Obrazy na
wystawę. Bardzo się tym przejął. Ja natomiast mam w głowie anemię, którą
zdiagnozował lekarz. Mówił, że Aki powinien zwolnić. Zacząć się dobrze
odżywiać. Ogólnie dbać o siebie, a on robi jeszcze więcej niż zwykle.
Wstałem
i poszedłem do pracowni. Jest to jedyne miejsce, gdzie spodziewałem się zastać
Akiego. Oczywiście nie pomyliłem się. Siedział na wysokim krześle ze smętnie
spuszczoną głową. Przed nim stała sztaluga i rażąco białe płótno.
Sam Aki
prezentował się odmiennie - czarne spodnie, czarna koszulka i czarna czapeczka
na czarnych włosach. Zakładał ją zawsze, gdy nie chciało mu się czesać
przydługich kudełków. Gdy podszedłem bliżej zobaczyłem, jak rytmicznie puka
pędzlem w krzesło. Delikatnie przysunąłem go w moją stronę i przytuliłem.
-
Aaron.. obudziłem cię?
- Nie.
Sam wstałem. Nie możesz nic namalować..
- No co
ty! - Wykrzyknął oburzony. - Ja namalowałem już dwa obrazy. Zobacz. - Wskazał
na ścianę, o którą opierały i suszyły się dwa całkiem nowe dzieła. Dobrze
pamiętam, że jak się obudziłem było przed siódmą. Więc…
- Aki -
zacząłem surowym tonem - od której godziny już tu jesteś?
- No od
trzeciej. Bo natchnienie…
- Ja
cię zaraz natchnę. Aki ty - zabrakło mi słów. - Ty!! Dlaczego?!
- Drogi
panie, malarstwo jest jak gówno, to się czuje, ale nie tłumaczy. *
Odparł
poważnym tonem, co sprawiło, że nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. Parsknąłem
jednak tylko i kręcąc głową udałem się do łazienki. Nie chciałem ograniczać
mojego chłopaka, ale jako dwudziestoczteroletni facet mógłby się trochę
zastanowić nad swoimi poczynaniami. Czy
te obrazy nie mogły poczekać? Raz zacząłem temat i dowiedziałem się mniej
więcej tego samego. „Nie potrafię tego wyjaśnić, ale ty Aaron nie powinieneś mnie
oceniać. Ja nie oceniam twojej pracy.” A później nie odezwał się do mnie do
końca dnia. Jednak nawet to nie jest w stanie zmienić moich uczuć. Te drobne
niedoskonałości jego charakteru sprawiają, że kocham go jeszcze bardziej.
Gdy jest zły słodko marszczy
nosek i robi zabawny wyraz twarzy.
Gdy jest szczęśliwy skacze jak
piłeczka i często się uśmiecha.
Jak jest obrażony to potrafi się nie odzywać
przez kilka dni. Udaje, że mnie nie widzi i ucieka, gdy znajdziemy się w jednym
pomieszczeniu.
Gdy dotykam jego policzka i przesuwam dłoń
niżej na szyję to z cichym jękiem zamyka oczy i czeka na więcej…
Gdy pożądanie ogarnia jego ciało i dominuje
nad wszystkimi uczuciami, głośno krzyczy i nie wstydzi się okazać, jak bardzo
jest mu dobrze.
Gdy jest smutny, czasami płacze, jednak
najczęściej wybiera się na długie spacery w samotności.
Gdy chce coś powiedzieć to patrzy się
wyczekująco, aż cała uwaga będzie skupiona na nim i wtedy… wtedy zaczyna opowiadać
barwne historie, a uśmiech nie schodzi z jego słodkiej buźki.
Wczoraj była nasza
trzymiesięcznica, a ja zdążyłem się tyle nauczyć. To dlatego, że chciałem
poznać Akiego i czytać w nim jak w książce. Każdy mały gest coś oznacza i nie
jest wykonany od tak sobie. Ja już to wiem… nic nie dzieje się przypadkowo.
Nasze spotkanie w barze, pierwszy seks, moja tajemnica, którą wyjawiłem, bo
wiedziałem, że mogę mu zaufać, później moja scena zazdrości i pierwsza
poważniejsza kłótnia, pierwszy obraz, który przedstawiał mnie.
Nie przeszkadzał mi nawet jego
wzrost, chociaż pomiędzy nami było dziesięć centymetrów różnicy. Aki ma obsesje
na tym punkcie, ostatecznie załamał się gdy ktoś za jego plecami powiedział:
„Patrzcie jaki hobbit!”
Według mnie ten jego wzrost był
uroczy… sprawiał wrażenie takiego bezbronnego, a ja mogłem go przytulać i
chronić w swoich ramionach, tak żeby nikt go nie skrzywdził ani gestem, ani
słowem.
Przez te trzy miesiące związku
mieliśmy wiele szczęśliwych i smutnych momentów, jednak mam nadzieję, że
przejdziemy przez życie razem, do końca już tylko w szczęściu. I nie, nie mam
zamiaru unikać trudnych tematów i rozmów. Mam nadzieję, że to one ominą nas.
Teraz, gdy schodziłem po schodach
przeczesując mokre włosy, zauważyłem Akiego, który sączył pomału wodę ze
szklanki. Pewnie słabo się poczuł. Zawroty głowy miały się zdarzać, zwłaszcza
jak ktoś zamiast spania woli malować. Ale nie zamierzam już prawić wyrzutów.
Mój artysta musi tworzyć. Ja będę jego stróżem. Nigdy nie pozwolę mu upaść,
będę o niego dbał, bo go kocham i potrzebuję.
Uśmiechnąłem się nieznacznie do
Akiego. Przysiadłem się do niego na kanapie. Kilka chwil później odpłynęliśmy
do krainy snów.
*Autor cytatu: Henri de Toulouse-Lautrec
*Rysunek od J. ;*
Krótki, ale świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńAaron jest fantastyczny w swoim myśleniu o Akim, widać, że naprawdę go kocha.
Uroczy.
Czekam na nn ^^
Hmm ciekawe i fajny rozdział. Aaron jest taki słodki kiedy tak opowiada o swoim Akim. Odrazu widać jak mocno go kocha. A Aki dowalił tym "malarstwo jest jak gówno..." Jednym słowem zajebiste :)
OdpowiedzUsuńAwww... Uwielbiam Aarona. Z początku za nim nie przepadałam. Ale po tym rozdziale kocham, kocham, kocham jego podejście. ^-^
OdpowiedzUsuń