Miłość. To
najpiękniejsze uczucie. I jednocześnie najbardziej pożądane. Chyba nie ma
takiej osoby, która nie pragnęłaby być kochaną i kochać kogoś. Każdy potrzebuje
bliskości. Uczucia, że jest się komuś potrzebnym. Świadomości tego, że jesteśmy
ostatnią myślą drugiej osoby przed zaśnięciem, jak i pierwszą myślą zaraz po
przebudzeniu. Chcemy, by ktoś patrzył na nas w taki sposób, który nigdy nikt
inny na nas nie spojrzał. Pożądamy dotyku bliskiej osoby. Nawet tego
najbardziej zwykłego jak trzymanie się za ręce czy czułego pogłaskania
policzka. Pragniemy uwagi i czasu, który najchętniej spędzilibyśmy z drugą
połówką.
Boimy się
samotności. Czujemy strach przed pustym sercem, brakiem towarzystwa. Jesteśmy
tak skonstruowani, że naszą jedną z podstawowych potrzeb jest obecność innego
człowieka. Ludzie to istoty społeczne, które muszą żyć w grupie. Nie poradzimy
nic na ten fakt, a nawet nie chcemy go zmieniać.
Życie bez miłości
nie miałoby sensu. To uczucie jest motorem naszych działań. Sprawia, że chcemy
dążyć do doskonałości, być coraz lepszymi. W szkole, w pracy, w domu. Jednak
tak naprawdę nie jesteśmy w stanie osiągnąć ideału; jesteśmy perfekcyjni
jedynie w oczach tej drugiej osoby. Zakochani nie zwracają uwagi na wady swojej
połówki; idealizują ją.
Jednak miłość
jest dopiero wtedy, gdy zauważamy złe strony, zachowania, wady swojej miłości i
akceptujemy je. Bo przecież nikt nie jest bez wad...
Kiedy miłość
zamienia się w zwykłe przyzwyczajenie? Świadomość, że zawsze obudzimy się obok
drugiej połówki, że uśniemy w jej ramionach. Kiedy znika to uczucie? A może
wtedy staje się czymś mocniejszym, silniejszym?
Prawda jest taka,
że po każdym zerwaniu można zapomnieć o minionym uczuciu. Dopiero, kiedy trafi
nas prawdziwa miłość, nigdy nie będziemy w stanie się z niej wyleczyć.
Nie spotkałem w
swoim życiu zbyt wielu przykładów tej najprawdziwszej miłości. Jednak poznałem,
że miłość nie zawsze jest taka sama...
Tak było z moimi
sąsiadami. Wyglądali naprawdę na świetnie dobraną parę. Byli ze sobą
szczęśliwi, spędzali każdą wolną chwilę w swoim towarzystwie. Razem czuli się
doskonale, niczego więcej nie było im potrzebne do szczęścia. Pragnęli siebie i
swojej obecności.
Niejednokrotnie
stojąc na balkonie, słyszałem ich rozmowy. Zwracali się do siebie delikatnie, z
tkliwą czułością i wielkim uczuciem w ich tonach głosu. Nie było między nimi
kłótni, a nawet jeśli, to tylko posprzeczali się, by zaraz potem pogodzić się
ze znaną jedynie im namiętnością.
Byli niegłośnymi
sąsiadami, nie mogłem zarzucić im zakłócania ciszy nocnej. Nie słuchali głośnej
muzyki... Jednak wieczorami dawali upust swojemu pożądaniu.
Doskonale
wiedziałem, jak mocne jest ich uczucie. Wydawałoby się, że nikt ani nic nie
jest w stanie odebrać im miłości. To była najprawdziwsza miłość. Jedyna na całe
życie.
Pewnego dnia
wszedłem do windy, w której był mój sąsiad. Stanąłem bokiem do niego, po czym
wcisnąłem guzik na nasze piętro. Kątem oka zauważyłem, że mężczyzna uśmiecha
się do mnie. Wydawał się być niezwykle szczęśliwy i chciał dzielić się swoją
radością. Wracał z pracy, a świadczył o tym jego garnitur i trzymana w dłoni
skórzana teczka.
- Jest pan
szczęśliwy? - wypaliłem prosto z mostu. Cholera, zapytałem tak nagle, bez
żadnego zastanowienia się. Przecież to pytanie nie należało do pytań typowo
sąsiedzkich, takich jak: czy pożyczy pan szklankę cukru? Wkopałem się,
całkowicie. Chyba mój sąsiad nie wydawał się być tym pytaniem speszony, chociaż
w najmniejszym stopniu.
Widziałem, jak
patrzy na mnie i nie przestaje się uśmiechać w podobny sposób. Jego cała
postawa wyrażała bezgraniczne szczęście. Wydawało mi się, że trochę mu
zazdroszczę. Nigdy nie byłem tak szczęśliwy jak on.
- Tak. Bo jestem
zakochany - odpowiedział od razu, takim tonem głosu, jakby to była rzecz
zupełnie oczywista.
Nie byłem
zaskoczony tą odpowiedzią; wiedziałem, że ich miłość była prawdziwa.
Winda zatrzymała
się na naszym piętrze. Wyszedłem, żegnając się z nim serdecznie.
Od zawsze
marzyłem o takiej miłości. Pragnąłem być kiedyś tak mocno zakochanym, by nie
widzieć świata poza drugą osobą.
Kilka dni później
właśnie ten sąsiad zaprosił mnie na kawę. Postanowiłem skorzystać z
zaproszenia, chciałem poznać bliżej moich sąsiadów zza ściany. Wydawali się być
niezwykle miłą parą.
Usiadłem przy
stole. Thomas zaczął przygotowywać kawę, natomiast Bradley wyciągnął z szafki
rurki z kremem.
Bardzo dobre opisy na początku. W ogóle bardzo przyjemne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńCzyta się je lekko i szybko, a tekst o miłości, tej prawdziwej, jak najbardziej realny :)
Pewnie większości ludzi chciałaby przeżyć taką miłość.
Świetne opowiadanie. Nie spodziewałam się takiego zakończenia. Myślałam sobie: spoko pewnie się rozejdą, albo on sobie znajdzie nową. Nigdy nie pomyślałabym, że ta Nowa okaże się Nowym.
OdpowiedzUsuńZakończenie napewno zaskakujące, jednak nie koniecznie jest to mój typ opwiadań :) Za to jeśli chodzi o styl, to opisy są świetne i bardzo obrazowe, a szczególnie początek. Jak dla mnie było też troche krótko, bo zaczynałam się już wciagać, a tu nagle konieć :D
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i pozdrawiam :)
M Kalinowska
Świetne ;P Zakończenia - zaskakujące. Co prawda trochę odrzucają mnie ckliwe opowiadania o szczęśliwej miłości, ale temu bez wahania przyznałabym osiem punktów na dziesięć ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Monique <3
Ooooo! To był totalny szok! To zakończenie. Szczególnie dlatego, że im więcej czytałam to miałam wrażenie, jakby ktoś pisał o moim tacie. Gdyby ktoś go zobaczył, kiedy wraca do domu po pracy i ten jego uśmiech... albo jak wchodzi do domu i jak razem z moją mamą się witają... zawsze w takich momentach bierze mnie zazdrość.
OdpowiedzUsuńGdy są razem czasem zachowują się jak dzieci, inny razem jak nastolatkowie. Kiedyś mnie to mierziło, bo takie czułości okazywane publiczne były dla mnie zawstydzające, a teraz jestem bardzo zazdrosna o uczucie jakie ich łączy. Nie zawsze było kolorowo, ale za każdym razem gdy jedno przechodziło załamanie, drugie pocieszało i oboje wspierali się nawzajem. Mam w głowie mnóstwo takich chwil wrytych w pamięć, jak krótkometrażowe filmiki z youtuba.
No cóż. Po otrząśnięciu się z szoku, ciężko westchnęłam. I co z tego, że to homoseksualny związek? Nie ważne kogo człowiek kocha, ale w jaki sposób i jak głęboko. Tak myślę. Najważniejsze to żeby był szczęśliwy. ^.^
Pozdrawiam.