- Propozycja, pewnie jedna z tych nie do odrzucenia –
wycedziłam przez zęby. Nie lubię jak ktoś podejmuje za mnie decyzje, bo w końcu
czy to, że rozmawia o mnie z kimś nie oznacza jego pewności co do mojej
odpowiedzi? I jeszcze fakt, że jakiś Aaron, który mnie nie zna, zobaczy mój
stanik na podłodze. Mało komfortowa sytuacja. Lekko zmieszana wyszłam z salonu
i skierowałam się do mojego pokoju.
- Wychodzisz? – pytanie Nick’a było bardzo odkrywcze,
zważając na to, że szukałam w szafce nowego stanika, a na łóżku leżał plecak.
- Tak, wychodzę – powiedziałam i szybko uporałam się z
kompletowaniem stroju. Do plecaka zgarnęłam aparat i książkę. Chciałam wyjść,
ale Nick chwycił mnie za rękę.
- Poczekaj. Gdzie idziesz? Jak skończę z Aaronem, oczywiście
sam, to chciałbym ci pokazać pewne miejsce
– lekka irytacja w jego głosie zamieniła się w rozbawienie. – Nie sądziłem, że uciekniesz –
mówiąc to uśmiechnął się.
- Będę w lesie albo w pobliżu. Chciałabym porobić trochę
zdjęć – chłopak kiwnął głową i zwolnił uścisk, a ja wykorzystałam okazję i
ruszyłam w stronę drugiego wyjścia, z tyłu domu. Może było to mało grzeczne,
ale podświadomie nie lubiłam już tego Aarona. Z reguły nie oceniam ludzi tak
szybko, w sumie to nawet nie skreśliłam go do końca. Może mnie jeszcze zaskoczy…
~*~
Droga, pełna kamieni była długa i nie zapewniała komfortu
przejścia. Trampki też nie były dobrym wyborem, bo bardzo dokładnie czułam
każdy kamień i nierówność, na której miałam wątpliwą przyjemność stanąć. Widoki
też nie za ciekawe – same pola, kilka domów i żadnego człowieka. Do tego już się
przyzwyczaiłam. Mało moich sąsiadów wychodzi na powierzchnię. Nawet gdyby
jakimś cudem ktoś mi się ukazał, walnął w twarz i powiedział :”cześć”, to
jeszcze nie daje pewności, że nie jest przejezdnym. Mniejsza z nimi, zauważyłam
cel mojej podróży. Z każdym krokiem czułam coraz bardziej intensywny zapach
drzew mieszający się z wonią małych kwiatków pochowanych w mchu. Ptaki coraz
donośniej informowały o swojej obecności, a ja cieszyłam się, że wreszcie
znalazłam trochę czasu dla mojego hobby. Rozsiadłam się pod rozłożystym dębem i
korzystałam z cienia, jaki daje. Dzień zapowiadał się słoneczny i gorący.
Żałowałam, że nie wzięłam ze sobą wody. Wysypałam na ściółkę mój ekwipunek i sięgnęłam
po książkę. Po raz chyba setny obejrzałam dokładnie okładkę. Pomału otworzyłam i
zaczęłam czytać :
”TEN SCENARIUSZ powtarzał się każdego roku. Adresat skończył
właśnie osiemdziesiąt dwa lata. Jak zwykle otworzył paczkę i zdarł ozdobny
papier. A później podniósł słuchawkę i wybrał numer byłego komisarza
kryminalnego, który po przejściu na emeryturę osiadł nad jeziorem Siljan.
Mężczyźni urodzili się nie tylko w tym samym roku, ale dokładnie tego samego
dnia, co w tym konkretnym przypadku zakrawało na coś w rodzaju ironii losu. Wiedząc,
że telefon zadzwoni zaraz po wizycie listonosza, około jedenastej, komisarz pił
spokojnie kawę. W tym roku zadzwonił już o dziesiątej trzydzieści. Policjant
odebrał i nie przedstawiając się powiedział:
- Hej.
- Przyszła.
- Jak wygląda tym razem?
- Nie mam pojęcia co to za roślina. Ale dowiem się
oczywiście. Kwiat jest biały.
- Zgaduję, że nie dołączono żadnego listu?
- Nie, nie ma żadnej wiadomości[…]”
Ta roślina nazywała się desert
snow. Jest to jedyna rzecz jaką zapamiętałam z książki. Zaczęłam ją czytać
wcześniej, ale z pewnych przyczyn musiałam przestać. Okazało się, że przerwa
była na tyle długa, że nieuniknionym stało się rozpoczęcie lektury od początku.
Stieg Larsson. Millennium. Trylogia. Debiut. Spektakularny sukces.
Niespodziewana śmierć.
~*~
Pokręciłam się po lesie, ale nie szło mi robienie zdjęć.
Spacerując oglądałam wyniki mojej pracy i nawet zachciało mi się śmiać. Tak
strasznych zdjęć jeszcze w aparacie nie miałam. Trzeba je usunąć…
~*~
Nie usłyszałam samochodu Nick’a. Nie wiedziałam, że znajdzie
mnie tak szybko. Nie zorientowałam się też, że wyszłam z lasu i byłam na
poboczu.
- I jak tam zdjęcia? – zapytał nie wychodząc z samochodu.
- Nijak, właśnie usuwam.
- Wsiadaj – poklepał miejsce pasażera.
- Ale…
- Ale ani słowa o Aaronie. Od teraz. Obiecuję. No chodź.
Usunęłam ostatnie zdjęcie i z lekkim uśmiechem wsiadłam do
samochodu. Byłam ciekawa dokąd Nick zamierza mnie zabrać. Mam tylko nadzieję,
że w taką pogodę zostaniemy na dworze.
- Wiesz, że już czternasta? Nie jadłaś nic od śniadania. Pewnie
jesteś głodna, a ja mam cały koszyk smakołyków na tylnym siedzeniu – mówiąc to
odpalił silnik i ruszył dość szybko.
- To, że nic nie jadłam nie oznacza, że musisz jechać jak
wariat. Nawet nie czuję głodu – mój brzuch jak dotąd cichy, dał znak głosowy,
że myśli inaczej.
- Haha, właśnie słyszę. Ale przed nami jeszcze ponad godzina
jazdy. Weź sobie kanapkę, bo jak to coś co siedzi w twoim brzuchu wyjdzie, to…
Nie dałam mu dokończyć. Skutecznie uciszyłam Nick’a moją
mini pięścią. Pewnie nawet nie poczuł… Ale chociaż zrozumiał, że przegina.
- Kobieto, puchu marny, proszę cię zjedz coś. – spojrzał na
mnie z powagą, ale jego oczy się śmiały. Odchyliłam się w siedzeniu, wzięłam
jabłko i włączyłam radio. Nie lubię jeździć bez muzyki.
~*~
Pierwszą rzeczą, jaką ujrzałam był metalowy płot. Za nim
rosła równo i krótko przycięta trawa. Z prawej strony było wygospodarowane
miejsce na kwiaty. Rozróżniłam tulipany, krokusy i piękne, fioletowe szafirki.
Nie zauważyłam domku ani altanki. Z lewej strony rosły drzewa, a na całej
powierzchni powtykane były lampy solarne. Wyobraziłam sobie jak pięknie to musi
wyglądać nocą. Nick otworzył bramę i puścił mnie przodem.
- Nie wiem co powiedzieć. Pięknie tu.
- To dopiero początek, Adrienne. Nie widziałaś jeszcze
wszystkiego. Mój ojciec kupił tą ziemię. Dla mnie. Nie bywałem tu często, bo
nie miałem z kim przychodzić. A teraz mam ciebie. Chodź pokażę ci, co ukrywa
się za tym wzniesieniem.
Wolnym krokiem ruszyłam za Nick’iem. Śmiesznie wyglądał z
kocem pod jedną i koszykiem pod drugą ręką. Gdy schodziliśmy z pagórka nie
mogłam oderwać wzroku od tafli jeziora. Jego woda była taka czysta. Słońce
pięknie dobijało i połyskiwało na małych falkach tworzonych przez delikatny
wiatr. Patrzyłam dość długo w lustro wody i robiłam do siebie różne miny. Po
pewnym czasie obejrzałam się i zobaczyłam pięknie przystrojony, biały koc. W
małym wazoniku stały kwiaty. Truskawki w czekoladzie, winogrona, kanapki,
pokrojone w plasterki ananasy – to wszystko na kolorowych talerzykach,
ułożonych w kształt kwiatka, w centrum koca.
- Mówiłeś, że dawno tu nie zaglądałeś. Kto dba o to miejsce?
– oderwałam wzrok od owoców i spojrzałam pytająco na Nick’a.
- Ogrodnik. Starszy pan, odrabia sobie. Sam zaoferował
pomoc. Ale dzisiaj dałem mu „wolne”. Nie chcę, aby nam ktoś przeszkadzał.
Zadowolona wyjaśnieniem, uśmiechnęłam się i usiadłam na kocu. Nick wziął do ręki
truskawkę i zaczął robić kółka na moich ustach, dopiero po chwili dał mi
skosztować owoc. Był pyszny i słodki. Nie chciałam pozostać dłużna i zrobiłam
to samo. Później wzięłam winogrono i usiadłam na Nick’u mocno zaciskając nogi
na jego biodrach. Włożyłam kulkę do ust i zbliżyłam się do chłopaka. Wiedział o
co mi chodzi, położył się i przyciągnął mnie do siebie, później wymieniliśmy
się pozycjami i to ja leżałam na plecach. Dopiero wtedy doczekałam się
pocałunku. Był delikatny i namiętny jednocześnie. Turlaliśmy się nie przerywając
pieszczoty, trawa łaskotała mnie w
plecy, bo podwinęła mi się bluzka. Nagle Nick przestał i spojrzał z dziwnym
błyskiem w oczach.
- Idziemy się kąpać? – pytanie mnie zaskoczyło, bo to
jeszcze nie czas na kąpiele, pomimo pięknej pogody.
- Nie ma mowy, Nick. Przecież ta woda jest lodowata. Chyba
za dużo słońca dzisiaj skosztowałeś.
- Nie chcesz to nie, ja idę. – z lekkim zdziwieniem
obserwowałam jak Nick ściąga buty, spodnie i koszulkę. Nie powiem widoki były
kuszące. Zwłaszcza w momencie, w którym Nick zaczął powoli schładzać ciało
zimną wodą, a niepozorna stróżka płynęła po jego plecach. – Nie jest tak źle.
Może jednak się skusisz, tchórzu?
- Jak mnie nazwałeś?!
- Tchórz. Ale może też być strachajło, jak wolisz.
- Ja ci zaraz… - nie dokończyłam, bo byłam zajęta
pozbywaniem się niepotrzebnego ubrania. W samej bieliźnie ruszyłam do wody.
Zamoczyłam delikatnie nogę i przeklęłam mój charakter. Tymczasem Nick wyszedł z
wody i w chwili kiedy szykowałam odwrót, złapał mnie za biodra. – Ja chyba
jednak nie…
- Spokojnie – uśmiechnął się lekko i podniósł mnie. Oplotłam
go nogami, a ręce oparłam na ramionach chłopaka. Powoli wchodziliśmy do
jeziora, a gdy woda zaczęła moczyć moje plecy wspięłam się na Nick’u jeszcze
wyżej o ile było to możliwe. Chłopak okręcił się kilka razy wokół własnej osi i
dłońmi delikatnie nawilżył moje ciało. Gdy przyzwyczaiłam się bardziej do wody
zaczęłam samodzielne pływanie, a Nick był ciągle w pobliżu. Później lekko już
zmęczona położyłam się na plecach, na tafli wody i pozwoliłam mojemu ciału
unosić się w rytm fal, które tworzył pływający Nick. Zamknęłam oczy i poczułam
ciepły oddech na szyi. – Wracamy już – szepnął i popchnął mnie w stronę brzegu.
Moje ciało nadal bezwiednie dryfowało i poddało się temu zabiegowi. Jakiś czas
później spakowani, opuszczaliśmy to miejsce. Nick nadal dzierżył koc i koszyk
pod pachami. Droga powrotna upłynęła miło i szybko.
- Oddaje cię, ale tylko na chwilkę. Chciałbym abyś przyszła
do mnie o dwudziestej pierwszej. Będę czekał – mówiąc to złożył na moich ustach
pocałunek i skierował się w stronę domu.
~*~
- Mamo! Tato! A co wy tu robicie?! – wykrzyknęłam
przekraczając próg domu.
- Przyjechaliśmy zobaczyć jak sobie radzicie i czy jeszcze
żyjecie. – Zażartował tata. Niestety mama nie ma poczucia humoru o czym
ojczulek przekonał się na własnej głowie. – Aaa! Za co? – zapytał rozmasowując bolące miejsce.
- Ty już dobrze wiesz za co – syknęła mama. – A co nie
cieszysz się, że nas widzisz? – pytając przyjrzała mi się badawczo.
- Bardzo się cieszę. A jeszcze bardziej cieszy mnie widok
Mike’a w fartuszku. – Uchyliłam się od ciosu ścierką. – No wiesz – spojrzałam
się na niego z wyrzutem i podeszłam do rodziców, aby ich uściskać.
- No to opowiadaj o tym chłopaku – zaczęła mama. – Jestem
ciekawa. Jak wygląda? Jaki jest? Jak
długo jesteście razem? – zasypała mnie gradem pytań.
- Mamo, Nick jest bardzo miły, czuły, poświęca mi dużo czasu
i jest przystojny. I umówiłam się z nim na wieczór.
- Ekhm… a kiedy ja go poznam? - wtrącił tata. Na jego twarzy zobaczyłam determinację.
- W swoim czasie, tato. Zaproszę was. Musiałabym Nick’a
przygotować na to spotkanie. A wiecie, że Mike ma dziewczynę? I to jeszcze
jaką. Kate, moją Kate! – wykrzyknęłam radośnie. Wkopanie starszego brata
zakończone sukcesem, pomyślałam złośliwie. Zresztą do końca pobytu rodziców
wredny uśmiech nie zszedł z mojej twarzy. Fajnie się patrzyło na Mike’a i jego
trud. Tyle pytań, to go nauczy, że lepiej opowiadać o sobie niż o kimś.
~*~
Punktualnie o dwudziestej pierwszej wyszłam z domu i
przeszłam chodnikiem do Nick’a. Zdziwiło mnie to, że światła w jego domu były
pogaszone. Otworzyłam furtkę i skierowałam się do drzwi. Za nimi była zatknięta
koperta z moim imieniem. Wzięłam ją i zajrzałam do środka. Był tam klucz. Nie
wiedziałam co wymyślił Nick, ale przekręciłam klucz i weszłam do domu,
zapaliłam światło i rozejrzałam się po salonie. Mój wzrok zatrzymał się na
sofie. A dokładniej na sukience, która tam leżała. Była biała, długa i obcisła,
na podłodze stały szpilki tego samego koloru. Na sukni znajdowała się kolejna,
jasnoróżowa koperta. Wzięłam ją do ręki, był w niej liścik ze zdawkową
informacją:
„Ubierz suknię.
Na stole leżą
kluczyki.
Czekam,
N.”
Zaintrygowała mnie ta zabawa, więc zgarnęłam i ciuch, i buty. Poszłam do
łazienki, przebrałam się, zmieniłam fryzurę z rozpuszczonych włosów na kok z
luźno opadającymi pasmami i zeszłam po kluczyki do samochodu. W aucie, na
miejscu pasażera była jeszcze jedna koperta, a w niej narysowana przez Nick’a
mapka, czy raczej szlak mojego przejazdu. Po godzinie byłam chyba na miejscu.
Zaparkowałam samochód przed latarnią. Obeszłam ją dookoła i z jednej strony
zobaczyłam kolorowe lampiony. To one wskazały mi drogę. Otworzyłam masywne
drzwi i uderzyła mnie woń kwiatów. Na ziemi było ich dużo, szłam tym kwiatowym szlakiem
i coraz bardziej byłam ciekawa co zobaczę na górze. Znowu drzwi. Otworzyłam je,
i usłyszałam muzykę skrzypiec, po chwili dostrzegłam nieznanego mi mężczyznę z
instrumentem, dookoła stały ustawione lampiony, te same co na dole. Na środku
dumnie prezentował się stolik nakryty na dwie osoby. Podeszłam bliżej, ale
nigdzie nie widziałam Nick’a.
- Podoba się? –
zmysłowy głos za moimi plecami trochę mnie wystraszył.
- Tak, bardzo. Skąd ten pomysł?
- Chciałem ci zrobić przyjemność. Kocham cię. – Pierwsze
wyznanie Nick’a. Zaskoczyło mnie, ale miło. Ja też go kocham, ale nie jestem
gotowa na słowne deklaracje, dlatego uśmiechnęłam się w odpowiedzi. Nie
chciałam go zranić, jednocześnie nie mogłam zrobić nic wbrew sobie. Nick
powinien wiedzieć, co do niego czuję, zwłaszcza po tym jak dałam mu całą
siebie.” Jeszcze kiedyś odwzajemnię twoje wyznanie. Obiecuję.” Pomyślałam i
spojrzałam w oczy chłopaka. Chwilę później odsuwał mi krzesło, na którym z
chęcią usiadłam. Sam zrobił to samo.
- Nick, ja… - nie wiedziałam jak się wytłumaczyć .
- Nic się nie stało. Nie chcę, żebyś wyznawała mi miłość,
dlatego że ja to zrobiłem – uśmiechnął się. – Będziesz wiedziała, kiedy
przyjdzie właściwy czas. Poczujesz to tu – wskazał na serce. Wzruszyło mnie to.
Wierzchem dłoni otarłam łzy.
- Dziękuję, Nick.
~*~
Mogę przyznać, że Nick mówił prawdę. Jego wyznanie i to, że
go nie odwzajemniłam nie odbiło się negatywnie na naszym związku. Ciągle
spędzamy razem dużo czasu, ale dzisiaj prawdopodobnie nie uda nam się spotkać,
ponieważ dostałam wiadomość od Akiego. Mój ulubiony malarz. Właśnie jest w
trakcie przygotowań do swojej pierwszej wystawy w naszym rodzinnym mieście.
Ciekawa jestem czy będąc za granicą zmienił wygląd. Nawet jeśli to chyba zawsze
przed moimi oczami będzie stał brunet lub blondyn, w zależności od farby jaką
wybierze z włosami do ramion, który nigdy ich nie związuje, czasami używa
spinek lub wsuwek, oczywiście pod obecny kolor. Ma dość wysokie czoło, duże
oczy, które podkreśla czarną kredką lub cieniem. Ubiera się w luźne sweterki i
koszulki, rurki i glany. Swoją radość okazuje skakaniem. Mam dziwne wrażenie,
że wtedy, na te kilka sekund jest w swoim własnym świecie.
~*~
Przed drzwiami galerii stał uśmiechnięty Akiś. Ciągle ten
sam, jednak nic go nie zmieniło. Cieszyłam się bardzo na to spotkanie, wyszłam
z samochodu i chwilę patrzyłam w milczeniu na przyjaciela. On wolnym krokiem
przeszedł na środek chodnika i `rozłożył ręce po bokach. Takiego zaproszenia
nie mogłam przegapić, więc podbiegłam do niego i zawiesiłam mu ręce na szyi.
Chłopak okręcił się kilka razy, a ja zaczęłam się śmiać. Chwilę później
odstawił mnie na chodnik i przyjrzał bardzo dokładnie.
- Schudłaś – bardziej stwierdził niż zapytał – Masz jakieś
problemy?
- Nie o moich problemach mieliśmy rozmawiać. Pokaż mi
obrazy. Jestem ciekawa co stworzyłeś przez ten rok .
- No właśnie przez rok komunikowaliśmy się przez Internet.
Chciałbym to nadrobić. Wiem, że nie mówiłaś mi wszystkiego. – otworzył drzwi i
poczekał aż wejdę. Galeria była duża, ściany miały kremowy kolor i wisiały na
nich obrazy.
- Jak ich dużo. A to ja? – patrzyłam z niedowierzaniem. – To
twoja pierwsza akwarela. Nie wierzę, że ją też wybrałeś.
- Zmieniasz temat. Wiesz, że u mnie to nie przejdzie –
pociągnął mnie za rękę do innego pomieszczenia. - Tamte obrazy znasz, a co
powiesz o tych?
- Olejne? Zawsze chciałeś spróbować. Są piękne. Barwy się
przenikają i dają przyjemny, matowy efekt…
~*~
Aki ma talent do wyciągania informacji z ludzi. Dlatego przy
kawie opowiedziałam mu o kłopotach związanych z pojawieniem się Steve’a i o
dziwnym mężczyźnie z lasu, o strachu, trochę o pojawiającej się i znikającej
Kate, o specjalizacji Mike’a. Wypytałam się dokładnie o datę i godzinę
rozpoczęcia wystawy, obiecałam, że będę, a gdy wracałam do domu był już późny
wieczór. Zauważyłam zapalone światła w domu. Wkroczyłam wesoło, ale na wejściu
zmroził mnie wzrok brata. Wyglądał tak jakby zobaczył ducha. Nie dał mi dojść
do słowa, szepnął tylko:
- Aaron powiedział, że mężczyzna, który cię zaczepiał to mój
biologiczny ojciec.