- Nie musisz
udowadniać mi swojego uczucia. Wiem, że mnie kochasz i nie możesz beze mnie żyć
- oznajmiłem żywo, dotykając teatralnie dłonią swojej klatki piersiowej. W tym
miejscu, gdzie znajdowało się moje serce. Aaron skwitował moje zachowanie nieco
rozbawionym uśmiechem. W gruncie rzeczy doskonale wiedziałem, że martwił się o
mnie.
Aniołek po mojej
prawej stronie podpowiadał mi, że nie powinienem sprawiać problemów Aaronowi.
Nakazywał, abym zaczął dbać o siebie i nie dopuścił więcej do podobnych sytuacji.
Nawet teraz przed moimi oczyma znajdował się obraz zatroskanej miny mężczyzny,
który obawiał się o mnie. Nie mogę pozwolić na to, aby mój facet niepotrzebnie
się denerwował.
Jednak
natychmiast po lewej stronie pojawiło się odzwierciedlenie mojej mniej
szlachetnej duszy w postaci czerwonego demona. On sugerował podstępnie, że
uwielbiam, kiedy Aaron jest dla mnie tak czuły, troskliwy i delikatny. Więc
lepiej byłoby, gdybym wywinął jeszcze jakiś numer, który skłoniłby mojego
mężczyznę do takich opiekuńczych gestów. Tak, genialny pomysł. Ta negatywna
postać przedstawiła mi sytuację jasno; pragnę opieki Aarona i chcę wywołać u
niego to spojrzenie pełne obawy, miłości i niepewności.
Dobra część mnie
nadal stała przy swoim i czułem, że to właśnie jej powinienem ulec. Szala
aniołka przeważyła.
- Nad czym tak
rozmyślasz, Aki?
- Właśnie
zastanawiałem się nad prezentem dla ciebie - oznajmiłem, uśmiechając się do
niego szeroko i odsłaniając tym samym rząd zębów.
- Z jakiej okazji?
- zapytał Aaron, spoglądając na mnie z pewnym dystansem. - Czyżbym zapomniał o
naszej rocznicy, może moich urodzinach czy czymś w tym rodzaju?
- Jesteśmy już ze
sobą trzy miesiące. To naprawdę szmat czasu. Trzeba to uczcić! - odpowiedziałem
poważnym tonem głosu, kiwając przy tym powoli swoją głową i chcąc w ten sposób
ukryć swoje podekscytowanie. Zatrzymaliśmy się przed moim domem i po chwili
weszliśmy.
Z całkowitą pewnością nawet mniej obeznany
osobnik z architekturą wnętrz, byłby w stanie określić mój dom jako artystyczną
siedzibę malarza. W środku ściany były pomalowane na pastelowe odcienie,
chociaż meble miały ciemniejszą tonację. Każdy szczegół był doskonale
dopracowany i idealnie współgrał z pozostałymi obiektami. Najbardziej efektowne
były zasłony, które były długie aż do ciemnego parkietu i delikatnie poruszały
się pod wpływem podmuchu wiatru, który wydobywał się z otwartych drzwi tarasu.
We wnętrzu mojego domu można było odczuć przyjemną atmosferę. Królowała tutaj
klasyka z elegancją, a także z użytecznym ModernArt. Chyba najbardziej
przydatnym meblem w tym pomieszczeniu była czarna, skórzana kanapa przed którą
leżał biały i puchaty dywan. Uwielbiałem spędzać czas siedząc na niej z
Aaronem. Rozmawialiśmy, oglądaliśmy
filmy, często śmialiśmy się czy całowaliśmy. Albo nieco więcej.
Posłałem Aaronowi
zawadiacki uśmiech, wracając tym samym na ziemię.
- Teraz rozbierz
się - zakomenderowałem z nieodgadniętym wyrazem twarzy. Zauważyłem pozytywnie
zaskoczone spojrzenie mojego faceta. Podszedł do mnie i musnął czule moje
wargi, zostawiając na nich słodkie cmoknięcie. Odsunąłem się od niego
delikatnie, ale stanowczo. - Chwileczkę. To nie tak, jak myślisz. Masz się
rozebrać!
Widziałem, jak
Aaron marszczy podejrzliwie swoje brwi, jednak bez zbędnych pytań ściągnął
jednym ruchem swoją jasną koszulkę. Przez chwilę przypatrywałem się jego
idealnie wyrzeźbionej sylwetce, mając na ustach uśmiech pełen podziwu. Chyba
nigdy nie przyzwyczaję się do tego, że Aaron jest tak niezwykle przystojny. Ja
to mam szczęście, pomyślałem.
Nadal nic nie
mówiąc, chwyciłem go za dłoń i poprowadziłem w stronę mojej pracowni, gdzie
czekała już na nas sztaluga z farbami. Mężczyzna widząc to, mimowolnie się
zaśmiał.
- Chyba nie
zamierzasz mnie malować? - zapytał Aaron, kręcąc wolno głową, nadal z
rozbawieniem. Zbliżyłem się do niego, składając błagalnie dłonie.
- Zgódź się!
Sprawisz przyjemność również mnie.
- Niech będzie.
Ale pospiesz się, okej? - Facet wywrócił teatralnie oczyma, a ja zacząłem
skakać z radości, nie mogąc pohamować swojego podekscytowania.
- Dobrze. Ale nie
rozebrałeś się do końca - zauważyłem, patrząc wymownie w stronę jego spodni.
Ruszyłem do sztalugi, chwytając w dłoń pędzel, by umaczać go w farbie.
Tymczasem Aaron rozpiął spodnie, które kusząco zsunęły się z jego wąskich
bioder prosto na podłogę. Zatrzymałem w powietrzu trzymany w dłoni pędzel,
czekając na to, aby pozbył się również bielizny.
- Nie wiedziałem,
że jesteś aż tak zboczony, wiesz Aki? - rzucił, domyślając się moich zamiarów.
- Na co ja się godzę.. - mruknął niby do siebie, przeczesując dłonią swoje
włosy. - I wydaje mi się, że to raczej prezent dla ciebie - dodał z przekąsem,
mrużąc przy tym swoje oczy groźnie.
- W porządku. Nie
musisz jednak ściągać bokserek. Usiądź proszę na krześle. - Poczekałem, aż wykona
moją komendę, ignorując po części jego słowa. Kiwnąłem głową. - Rozchyl swoje
nogi i zadrzyj nieco w dół swoją bieliznę.. O tak. Teraz się nie ruszaj. -
Zacząłem mierzyć kciukiem i pędzlem odpowiednie proporcje, po czym zabrałem się
za początkowy szkic. - Nabierz jeszcze seksowny wyraz twarzy. Możesz przygryźć
dolną wargę - dodałem, czekając chwilę na odpowiedni moment. - Idealnie!
Zabrałem się za
malowanie. Myślę, że szło mi całkiem sprawnie. Kreśliłem kontury mężczyzny;
jego idealnie wyrzeźbionego ciała oraz przystojnej twarzy. Co chwila
spoglądałem na Aarona, by doskonale oddać na obrazie urodę tego faceta. Jego
sylwetka była wysportowana i jednocześnie miała w sobie wiele subtelności.
Policjant miał nieźle wyrzeźbione mięśnie; oczywiście nie zabrakło również
sześciopaku na brzuchu. Jego nogi były silne i niezwykle umięśnione. Skupiałem
swoją uwagę na jego mocnych udach oraz zgrabnych łydkach. Potem zacząłem
kreślić jego zmysłowo wąskie biodra i szerokie, męskie barki. Zaznaczałem z
upodobaniem doskonale widoczne bicepsy Aarona, które tak mi się podobały.
Następnie wziąłem się za szczegóły. Chyba nie było nic bardziej seksownego niż
ścieżka jego drobnych włosków na brzuchu, która kusząco kierowała wzrok w dół,
by w końcu zniknąć przyzwoicie pod materiałem jego bokserek. Mimowolnie
zatrzymałem się dłużej na wypukłości w materiale jego bielizny.
Później zająłem
się twarzą Aarona. Teraz wydawała się być nieco znudzona, jednak nadal pełna
zmysłowości i niewypowiedzianej tajemnicy rozkoszy. Posłał mi seksowne
spojrzenie zza jego nieco przymrużonych powiek.
Jeszcze kilka
muśnięć farbą i jego akt był już skończony.
- Już! - pisnąłem
z podekscytowaniem, skacząc wesoło i parokrotnie klaszcząc w dłonie. Niestety
zapomniałem, że w ręku mam jeszcze pędzel i pobrudziłem się farbą. Aaron wstał
i podszedł, by zobaczyć moje dzieło.
- Zgoda, jeśli
dołączysz do mnie - oznajmiłem, nie mogąc oderwać od niego wzroku. A także od
mojego obrazu na którym w końcu uwieczniłem mojego mężczyznę.
Już po paru
chwilach w moim domu można było usłyszeć miarowy szum nalewanej wody do wanny
oraz dwa przyspieszone oddechy.
~*~
Z uśmiechem na
ustach wpatrywałam się w widok za oknem. Z tej perspektywy wszystko wydawało mi
się niezwykle małe. Ludzie przypominali mi pracowite mrówki, a budynki były
niczym pudełka od zapałek. Teraz potrzebowałam właśnie takiego dystansu. Sprawa
ze Steve'm nadal mnie niepokoiła. Co miałabym zrobić, jeśli naprawdę porwałby
Kate? Pokręciłam energicznie głową, chcąc jak najszybciej pozbyć się tych
myśli.
- Jesteśmy na
wakacjach, Adrienne. Obiecałaś mi, że zostawimy wszystko za sobą - oznajmił z
wyrzutem w głosie Nick, patrząc na mnie. Domyślił się, że rozmyślam o
psychopatycznym Steve. - Przecież od zawsze marzyłaś odwiedzić Europę.
Słoneczna impreza na Ibizie, czy to nie brzmi kusząco?
- Plaża, drinki i
taniec do rana - dopowiedziałam z szerokim, szczerym uśmiechem. Nagle chwyciłam
się mocno za poręcze samolotowego fotelu, gdyż wpadliśmy w nieznaczne
turbulencje. Nie przepadałam za lataniem, jednak perspektywa spędzenia kilku
tygodni w towarzystwie Nicka wydawała się niezwykle kusząca.
Jednak skupiłam
się na tym, aby uspokoić żołądek i nie pozwolić na dostarczenie dodatkowych,
nieprzyjemnych wrażeń mojemu chłopakowi. Na szczęście podróż nie trwała zbyt
długo i już po paru chwilach mogłam delektować się ciepłem gorącego słońca na
hiszpańskiej plaży.
Leżeliśmy
wspólnie na kocu, morskie fale przyjemnie szumiały, obijając się o brzeg, a
mewy dawały o sobie znać. Teraz naprawdę mogłam nacieszyć się obecnością Nicka.
- Jest wspaniale,
kochanie - oznajmiłam, otwierając jedno oko, by spojrzeć na niego.
-
Wieczorem gwarantuję ci, że będzie jeszcze lepiej.. - wyszeptał. Nick opierał
się na łokciach, jednak podniósł się nieznacznie, aby sięgnąć moich ust i
pocałować je czule. Odwzajemniłam pocałunek, kładąc jedną rękę na jego
szorstkim policzku. Nagle usłyszeliśmy dźwięk dzwonka telefonu Nicka. Mężczyzna
niechętnie oderwał się ode mnie i posłał mi przepraszający uśmiech, który
oznaczał, że musi odebrać i to pilna sprawa. Wydęłam dolną wargę, tworząc w ten
sposób smutny i nieco nadąsany uśmiech. Jednak nie mogłam nic poradzić na to,
że młody biznesmen musi dbać o swoje sprawy. Nawet na wakacjach, niestety.
Nick wstał i
odebrał telefon. Ruszył w stronę wyjścia z plaży. Nie słyszałam jego rozmowy,
jednak ze strzępek słów mogłam wywnioskować, że nie jest najlepiej z jego
firmą. Co prawda nie jest jej jedynym szefem, gdyż prowadzi ją wspólnie z
ojcem. Jednak tyle wiem, że jest to jedna z najbardziej wpływowych korporacji w
całych Stanach.
To lato było
naprawdę gorące w Europie, o dziwo na plaży jednak nie było zbyt wielu ludzi.
To dobrze, pomyślałam. Nie lubię zbędnych gapiów tak, jak nie przepadam za
jaśniejszą skórą pod materiałem stroju kąpielowego.
Nagle do głowy
przyszła mi pewna myśl... Rozejrzałam się po pustej plaży i widząc, że nikogo
obok nie ma, rozwiązałam u szyi górną część od stroju kąpielowego i odrzuciłam
zbędny materiał mojego bra. Przymknęłam oczy i oddawałam się przyjemnej kąpieli
słonecznej.
Raptownie przed
oczyma ujrzałam rozbawioną twarz Steve'a, który stał za Kate i trzymał tuż przy
jej szyi ostrze noża. Moja przyjaciółka płakała i błagała, abym ją uratowała.
- Związać ją! -
rzucił, a nagle z dwóch stron podeszło do mnie dwóch rosłych mężczyzn. Chwyciło
mnie za ramiona i poprowadziło w stronę ciemniejszej komory. Tam jeden rzucił
mnie na materac, który śmierdział stęchlizną. Drzwi zamknięto, a ja zostałam w
zupełnej ciemności.
- Adrienne!
Otworzyłam oczy i
zobaczyłam Nicka. Odetchnęłam z ulgą, ciesząc się w duchu, że to tylko zły sen.
Już miałam zamiar wstać, by uściskać mojego chłopaka, lecz ten zakrył mnie
materiałem bluzki. Jego wyraz twarzy wydawał się być, delikatnie mówiąc nieco
rozzłoszczony.
- Co ty
wyprawiasz?! - syknął, wbijając we mnie swoje stalowe spojrzenie. - Nie możesz
opalać się topless!
- Dlaczego? Zabronisz
mi?
- Nie pozwolę,
aby ktoś inny na ciebie patrzył. Należysz tylko do mnie.
* Rysunek wykonała koleżanka J (;
Hmm... nawet ciekawe. 😇 i 😈 hn, ciekawe co by się stało gdyby wygrał diabeł. Prezent dla Aarona?:) Adi opalanie toples Nick słodko zazdrosny. SUPER ❗
OdpowiedzUsuńHahahaha, aniołek i diabełek na ramionach, ach, kreskówki odbijają się na mózgownicy :D
OdpowiedzUsuńŻe też Aaron zgodził się pozować, wow :D
Ooo, Nick, jaki zaborczy. Tego co ugryzło? Niech się nie wyżywa na Adi, jeśli ma problemy w firmie.
Bardzo dobre opisy, rozdział czyta się jednym tchem :)
Czekam na nn ^^
Uzupełnienie do ostatniej kwestii Nicka "Twoje cycki są moje!" xD
OdpowiedzUsuń