sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 5

                 To było jedne z piękniejszych doświadczeń jakie przeżyłam w moim życiu. Spoglądałam na Nick’a jak odpływa do krainy Morfeusza i w myślach przepraszałam za to, że jak się obudzi rano, to mnie już nie będzie. Pomału wyszłam z łóżka, ubrałam się i skierowałam się ku wyjściu. Kilka minut potem znalazłam się już w domu, gdyż Nick mieszkał dom obok.
                Gdy wchodziłam do mojego miejsca zamieszkania, w żadnym z pokoi nie paliło się światło. No pięknie, nawet braciszek nie przejął się tym, że do domu nie wróciłam, no cóż... Skierowałam się prosto do mojego pokoju, wzięłam piżamę i poszłam do łazienki zmyć z siebie dzisiejszy dzień. Piętnaście minut później już leżałam w moim łóżku i oddalałam się w krainę snów.

***
                - Siostra, śniadanie!!!- usłyszałam głos dochodzący z daleka.
Odwróciłam się na plecy i spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Wskazywał godzinę 9:00. Przyrzekam na wszystko, że kiedyś zabije mojego braciszka. Powoli zwlekłam się z łóżka i skierowałam się w stronę kuchni.
                - Opowiadaj jak było - zaczął Mike.
                - Chyba upadłeś na głowę. Czy ja ci się pytam co robisz w łóżku z laskami? - Od rana zachciało mu się  żartować.
                - Oj… Adiii no już, to miał być tylko żart, nie gniewaj się.
                - Oki. To gdzie to śniadanie? Jak mnie tak wcześnie wyrzuciłeś z łóżka, to teraz musisz mi je podać.
                - Już, już daje. Proszę - i z uśmiechem na twarzy dostałam talerz z bekonem.
- Bekon, naprawdę?
- Tak, a coś ci się nie podoba?- zostałam spiorunowana groźnym wzrokiem.
No nic, ważne, że się starał i miał chęci zrobić jedzenie. Gdy już zjedliśmy i pozmywałam po śniadaniu, poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na parapecie i wpatrywałam się w okolicę. Gdy tak się przyglądałam, zaczęło padać i grzmieć, więc otworzyłam okna na oścież i zaczęłam wietrzyć mój pokój. Niespodziewanie wleciał mały papierowy samolocik przez okno. Podniosłam go i zauważyłam pewien napis.
Dziękuję za dzisiejszą noc, było cudownie.
Spotkajmy się tam, gdzie pierwszy raz się widzieliśmy wczoraj.
Czekam o godzinie 18:00
                                                                              N.


8 komentarzy:

  1. Krótkie, przejściowe, ale dobre :)
    Jedynie bekon na śniadanie - może być, jak dają, to bierz ;)
    Samoolocik! <3

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjemnie się czyta. Wychwyciłam jeden malutki błąd( pewnie literówka), ale to nie ma znaczenia. Czekam na ciąg dalszy i zapraszam na mojego bloga:
    www.fantasymilosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj jak ta historia mnie wciągnęła... Tylko czemu rozdziały takie krótkie?... Przeokropny niedosyt słowa pisanego. Notka jak zawsze cudo. I ten pomysł z samolocikiem - geniusz! czekam na ciąg dalszy :)
    Pozdrawiam B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolałam na tym zaprzestać gdyż jakbym dłużej pisała ten rozdział to czułam w kościach, że mogę napisać coś bez sensu :/ A wole napisać krótszy rozdział niż coś zawalić :)

      Usuń
  4. Jestem pod wrażeniem. Jak można napisać taki krótki rozdział, a jednocześnie użyć takich słów i środków, żeby wciągnąć w to czytelnika? Cóż, chyba doczytam poprzednie, żeby być w temacie. Podoba mi się to, że o miłości piszesz dojrzale, a rozmowy są takie jak w życiu codziennym: luźne, wesołe, bez jakiś specjalnych poetyzmów. Widzę tutaj świetny materiał na pisarza ; ) Pozdrawiam!
    PS Bardzo dziękuję za komentarz na moim blogu oraz za wsparcie ; *
    antediluvianme.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Będzie mi i zapewne dziewczynom bardzo miło jeśli doczytasz pozostałe rozdziały. Za wsparcie nie musisz dziękować :) Będę z Tobą i mam nadzieję, że staniesz się pewną siebie i niezależną dziewczyną.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy będzie kplejny rozdział?
    Zapraszam też na mojego bloga, dodałam nowy odcinek.

    OdpowiedzUsuń
  7. Co do pytania Mike'a. Przypomniało mi się, kiedy moja mama żartem zapytała mojego brata (lat 18, bez przerwy siedzi przy kompie, nigdzie nie wychodzi i ma dziewczyny) czy stracił w końcu dziewictwo. Ten spojrzał na nią, jakby z choinki się urwała i oznajmił królewskim tonem: "A co ja, szmata jestem, żeby oddać się pierwszej lepszej? Od tego jest noc poślubna!" (niemal słowo w słowo przytoczył moje słowa, kiedy miałam 16 lat) Ja oczywiście parsknęłam śmiechem, a mama spojrzała na mnie i powiedziała z wyrzutem: "No widzisz jaki dajesz przykład bratu? Ja chyba nigdy nie zostanę babcią! (A chciałaby. I dodała, że jak nią nie zostanie przed pięćdziesiątką, to się śmiertelnie na nas obrazi. A co ja poradzę, że nie chce mi się gonić za facetami? Zdecydowanie wolę wymyślać swoje historie.)"

    OdpowiedzUsuń