niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 15

Obudził mnie straszny, przeciągły ból. Nie byłem w stanie poruszyć ręką. Pomału otworzyłem oczy i zobaczyłem Aarona. Spał i wgniatał moje ciało w kanapę. Nagle przypomniały mi się wydarzenia z nocy i uśmiechnąłem się do śpiącego blondyna. Kilka chwil zajęło mi wydostanie się spod jego ciała, ale niestety skurcz, który mnie złapał spowodował, że opadłem z jękiem na miejsce.
- Już nie śpisz. Dlaczego? – spytał Aaron zaspanym głosem. Przeciągnął się i uśmiechnął do mnie.
- Jest późno. Boli mnie ręka, bo mi ją przygniotłeś. Całego mnie przygniotłeś. Bardzo chętnie bym się umył. A ty? – niby podstawowe pytanie, które miało zakończyć mój wywód, ale wywołało dość duże rumieńce na mojej twarzy. Poczułem lepką ciecz pomiędzy nogami i na brzuchu, chciałem się jej pozbyć.
- Z tobą bardzo chętnie. – Łobuzerski uśmiech pokazał się na twarzy chłopaka. – Umyję ci plecki. Poczekaj chwilkę – zerwał się z kanapy i pobiegł tak szybko, że nie zdążyłem zareagować. Usiadłem i rozprostowałem mięśnie. Koc, którym przykrył nas Aaron zsunął się z mojego ramienia i poczułem przyjemny chłód, który kontrastował z rozgrzanym ciałem. Więc jednak udało mi się przenieść naszą znajomość na kolejny etap. Ciekawy jestem, ile czasu zajmie mi zdominowanie mężczyzny. Lubię uległość, nawet bardzo, dawanie przyjemności partnerowi i równoczesne czerpanie jej… Zdecydowanie wolę być na dole, ale czasami mam ochotę na dominację, a czy Aaron mi na to pozwoli? I dlaczego on jest w mojej łazience, a ja nadal na kanapie? W swoim własnym domu…  
- Gotowe – oznajmił Aaron. – Widziałem, że masz tego trochę, więc mam nadzieję, że nie będziesz miał mi za złe, że kilka użyłem.
- Ale o czym ty mówisz. Czego użyłeś?
- Chodź. Pokażę ci – posłusznie udałem się za mężczyzną i już przed drzwiami usłyszałem muzykę. Aaron otworzył drzwi i moim oczom ukazała się wanna, nic nadzwyczajnego, oglądam ją  od pięciu lat, podczas każdej kąpieli, od momentu przeprowadzki. Ale dzisiaj miała ona szczególny wystrój, bo na obrzeżach znajdowały się świeczki zapachowe. Na wodzie swobodnie unosiły się płatki róż. – My jesteśmy dopełnieniem obrazka – szepnął Aaron i popchnął mnie przed siebie. Byłem cholernie zdziwiony taką przemianą, bo jak to inaczej ująć, jak facet jednego dnia używa wulgarnych słów i dosłownie cię pieprzy, a następnego układa świeczki w łazience.
- Szybko poznałeś wyposażenie mojego domu – zacząłem się śmiać, ale po minie chłopaka zrozumiałem, że nie było to pożądane zachowanie. – No Aaron, te świeczki zawsze tu stoją. Lubię taki mały romantyzm, nawet jak jestem sam. Mam nadzieję, że się nie obraziłeś. No chodź, bo woda wystygnie. – Ciągnąłem i zobaczyłem jak chłopak uśmiecha się i kręci głową. Aaron wszedł pierwszy i patrzył jak ja to robię. Podobało mi się jego spojrzenie, ale szybko przypomniałem sobie mało romantyczny cel tej kąpieli. Zanurzyłem się w wodzie po samą szyję i sięgnąłem po żel. Zdecydowanie tego było mi trzeba. Wycisnąłem trochę płynu na rękę i spojrzałem na mojego towarzysza, który bardzo dokładnie przyglądał się każdemu mojemu ruchowi. Podniosłem się lekko i zacząłem namydlać ręce i tors, wszystko robiłem bardzo  wolno. Skierowałem rękę niżej pod wodę i poczułem mocny uścisk.
- Ja to zrobię.
- Sam potrafię się umyć, kotku. – Nie pozwoliłem się dotknąć, choć wiedziałem, że tego pragnie. Nie zważając na protesty i dalsze próby Aarona, kontynuowałem na jego oczach mój rytuał.
- Więc tak chcesz się bawić? Dobrze. – Aaron wziął  butelkę z żelem i po kolei powtarzał to co ja robiłem. Zagryzłem wargę i z nadzieją w oczach spojrzałem na chłopaka. Tak bardzo chciałem poczuć jego ciepło i twarde mięśnie. Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Lubiłem kusić, ale być wystawionym na takie tortury? Nadal będąc na kolanach poruszyłem się w stronę Aarona, a on mnie nie odepchnął. Przeciwnie położył ręce na moich biodrach i przyciągnął mnie do swoich, składając na moich ustach pocałunek pełen żądzy, gwałtowny, połączony z pasją i namiętnością. Hipnotyzujące spojrzenie spod przymkniętych powiek działało na mnie, do tego stopnia, że nie mogłem powstrzymać cichych jęków. Moje ciało zaczęło reagować na te pieszczoty, ręce błądziły po plecach chłopaka. Chciałem zapamiętać każdy kawałek jego ciała, zobaczyć, gdzie znajdują się najbardziej czułe punkty, tak aby sprawić mu najwięcej przyjemności. Muskałem ustami szyję, bark, ugryzłem go w ramię, tylko po to, aby zataczając językiem kółka złagodzić ból. Przesunąłem ręce niżej, na pupę mojego chłopaka i wtedy stało się coś dziwnego. Aaron odepchnął mnie z taką siłą, że straciłem równowagę. Nie spodziewałem się tego i poleciałem do tyłu. Chłopak chwycił mnie w ostatniej chwili za rękę i nie pozwolił mi upaść. Przez chwilę patrzyłem na niego w osłupieniu i wyszedłem z wanny. Cały nastrój poszedł się pieprzyć. Owinąłem się ręcznikiem i nie patrząc na Aarona, opuściłem pomieszczenie. Skierowałem się do sypialni i bezwiednie opadłem na łóżko. Zastanawiałem się co zrobiłem źle, dlaczego zareagował w taki sposób?
- Możemy porozmawiać? Nie wiem czy dam radę ci wytłumaczyć wszystko, ale pozwól mi spróbować. – Aaron bez zaproszenia rozsiadł się na łóżku i dotknął mojej ręki. Nie chciałem go oglądać ani czuć, więc bez słowa przesunąłem się na przeciwległy skraj łóżka i odwróciłem się plecami do chłopaka.
- Nie chcę twoich wyjaśnień. Zostaw mnie samego.
- Siedem lat temu. To wydarzyło się siedem lat temu. Miałem dwadzieścia lat, byłem młody, głupi, myślałem, że mogę wszystko… Umówiłem się ze znajomymi do klubu. Wytańczyłem się za wszystkie czasy, z chłopakami, z dziewczynami, był alkohol, ale ja nie piłem, ponieważ prowadziłem. Zauważyłem, że przygląda mi się jakiś facet, na oko po trzydziestce. Był przystojny, podobał mi się, taki silny i dojrzały. Kilka razy uśmiechnąłem się do niego, on odwzajemnił. Zaczepił mnie, gdy podszedłem do baru po sok. Był nachalny i w tej jednej chwili jego urok prysł. Przystawiał się do mnie. To było… niesmaczne. Później już tam nie chodziłem i nawet nie patrzyłem w tamtą stronę. Nawet zapomniałem o całej sprawie. – Przerwał, a ja spojrzałem na niego. Siedział ciągle w tym samym miejscu i niespokojnie przeczesywał włosy palcami. Odwrócił głowę i nasze oczy się spotkały. Zobaczyłem w nich ból. – Musiałem wyjść na chwilę na dwór, źle się poczułem, chciałem odetchnąć  świeżym powietrzem. Nie usłyszałem jego kroków… - widziałem, że jest mu ciężko o tym mówić, ale pomimo to kontynuował. – On zaciągnął mnie w… zaułek? Nie pamiętam dobrze. Był silniejszy… Zatknął mi usta ręką… I zrobił to. Szybko… Do dzisiaj pamiętam jego śmiech, jak odchodził. Ten ból… Straciłem przytomność, obudziłem się w szpitalu. Koledzy mnie znaleźli. Zgwałcił mnie facet, a ja nic nie mogłem zrobić, wiesz jak to jest? Ten paraliżujący strach połączony z wielką niemocą. Dlatego jestem policjantem. Już nigdy nie pozwolę, aby ktoś zrobił mi coś takiego. I jeszcze w jakimś stopniu mogę pomagać innym. Ja… od tamtego wydarzenia nie pozwoliłem nikomu zbliżyć się do siebie. Dlatego tak zareagowałem. Długo walczyłem z sobą, aby wyjść do ludzi. Bywały dni, w których bałem się suchego liścia, bo popychany przez wiatr wydawał odgłos jakby ktoś za mną szedł. Musiałem zbudować siebie na nowo. Dużo czasu mi to zajęło. Ale udało mi się ciebie poderwać w tym barze. – Uśmiechnął się nieznacznie. – Mam nadzieję, że to rozumiesz i dasz mi trochę czasu. Ja chciałbym zobaczyć co czułeś wtedy… tą przyjemność, której ja nie doświadczyłem. Przez niego.
- Ja nie wiem co powiedzieć. Jest mi teraz głupio. Ja nie będę nalegał. Jak będziesz gotowy…
- Tak, Aki, bo chciałbym się przestać bać tego… Chciałbym się przestać bać z tobą…

~*~

- Nick! Pospiesz się! – byliśmy umówieni na obiad u jego rodziców. Nie było okazji, aby poznać się wcześniej. W tym momencie przed oczami miałam wyraz twarzy mojego taty. Z nim też muszę Nick’a zapoznać. Nie chciałam się spóźnić . – Nick!

- Już idę. Mam kwiaty i wino. Moja mama lubi frezje. – uśmiechnął się, ale ja i tak byłam zdenerwowana. Rodzice Nick’a to bardzo zamożni ludzie. Mają kilka dobrze prosperujących firm w różnych państwach. Nie chciałam wyjść na idiotkę, strasznie się martwiłam, co o mnie pomyślą. Założyłam czarne jeansy i błękitną koszulę, całość dopełniłam białą marynarką i czarnymi szpilkami.  Włosy upięłam w kucyk. Nick mówił, że jest dobrze, zresztą sam wybrał podobny zestaw ubrań, ale ja miałam wątpliwości. Przez całą drogę gapiłam się przez okno. Nie byłam w stanie zebrać myśli. – Już dojechaliśmy. – Głos Nick’a był spokojny i opanowany. Wysiadłam z samochodu pierwsza i dosłownie zaparło mi dech w piersiach. Dom był duży, symetryczny, regularny, z piękną piaskowcową kamieniarką zwieńczającą strefę wejściową, podcienia i kominy. 


Przypuszczam, że był on wzorowany na domach amerykańskich. Przeszliśmy przez podjazd. W drzwiach stała uśmiechnięta kobieta w średnim wieku. Była ubrana w szary żakiet i spódnicę. Rozpromieniona podeszła do Nick’a.
- Syneczku, w końcu przyjechaliście. – Pocałowała go w oba policzki z dystynkcją, bardzo sztywno i spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem, który nie zdołał zamaskować rozczarowania. Przesunęła wzrokiem po całej mojej sylwetce i skierowała się w stronę domu, nie podając mi nawet ręki. – No szybciej, szybciej. Nick, ojciec czeka. Wiesz, że bardzo tego nie lubi. Ja zresztą też. Tyle razy ci mówiliśmy, że to bardzo niekulturalnie przyjeżdżać na punkt. Zawsze trzeba być minimum piętnaście minut szybciej. – Spojrzała na mnie z kwaśnym uśmiechem, a ja pożałowałam, że dałam się namówić na to spotkanie.
- Nie wierz jej. - Nick spojrzał na mnie przepraszająco. – Ojciec jest w porządku – puścił do mnie oczko. Więc chociaż jedno z rodziców mojego chłopaka jest normalne. Lekko pokrzepiona tym faktem, ruszyłam do domu państwa Black.
 Korytarz, strasznie długi, zrobiony z białego marmuru, przeplatany złoceniami w jakiś sposób przedstawiał bogactwo właścicieli. Właśnie w tym przesmyku poznałam ojca Nick’a. Starszy pan z siwymi włosami. Miał koszulę i spodnie od garnituru. Zdecydowanie mniej nabzdyczony od żony, która wołała nas do jadalni.
 W centrum stał duży, brązowy stół. Ściany były kremowe i surowe. Jedyną oznaką życia było kilka doniczek z kwiatami na zewnętrznym parapecie. Państwo Black czekali aż podejdziemy bliżej i usiedliśmy razem. Gdy lepiej przyjrzałam się czym stół był zapełniony, w duchu podziękowałam sobie za naukę savoir-vivre.
- A czym się zajmujesz? – matka Nick’a zaszczyciła mnie drugim spojrzeniem.
- Obecnie prowadzę wakacyjną gazetkę studencką.
- A nie powinnaś studiować? Z tego co mówił Nick wynika, że jesteś w wieku, w którym należałby to robić.
- Wiem – próbowałam zachować spokój. – Kierunek, na który zdawałam był popularny wśród absolwentów z mojego roku. Nie każdy się dostał. Mi akurat zależało na tym, aby studiować na konkretnej uczelni, a tam wolnych miejsc było najmniej.
- Więc mam rozumieć, że nie dostałaś się na studia oraz, że przez rok nie robiłaś nic? To niedopuszczalne. Jak tak można?! Jak ty się musisz źle uczyć.
- Mamo… to nie o wyniki chodziło. Wiesz jak jest na uniwerkach. Po znajomości, albo w bardzo wielu przypadkach w ogóle.
- O czym ty mówisz? Jakich uniwerkach? Co to za słownictwo? Twoja dziewczyna zwyczajnie… - zaczęła.
- Kochanie, proszę – zaczął nieśmiało tata Nick’a, a ja zrozumiałam, że ta kobieta chce mnie celowo ośmieszyć. Te wszystkie wymyślne potrawy, sztućce. Nie wyszło jej to, więc atakuje z innej strony.
- Jak się zwiąże z Nick’iem na stałe, bo oczywiście nie mam nic przeciwko, to jej wykształcenie nie będzie miało znaczenia. Jako żona młodego biznesmena  będzie musiała tylko ładnie wyglądać. Reprezentacyjna kobieta to podstawa. Będzie trzeba popracować nad stylem i wymową. – Teraz spojrzała na mnie. – Musisz mówić wolno i wyraźnie. Nie koniecznie dużo, bo się skompromitujesz. Musisz pobyć w towarzystwie, innym niż do tej pory. Zauważyłam co stało się z Nick’iem po tej przeprowadzce. Później przyjdzie czas na wnuki. Można powiedzieć, że jesteś już ustawiona… - nie słuchałam dalej jej słowotoku, tylko poderwałam się z miejsca i pobiegłam do drzwi. Chciałam być jak najdalej od tej harpii. Jeżeli nie pasowałam jej tak bardzo, to nie musiałam jej oglądać. Przecież nie związałam się z Nick’iem dlatego, że ma pieniądze.
 Byłam przy bramie. Automatyczna, więc nie wyjdę. Byłam tak wściekła, że szarpałam metalowe pręty z dziką pasją. Łzy bezsilności toczyły się po moich policzkach. W pewnym momencie Nick złapał mnie za ramiona i odsunął.
- Nawet nie wiem jak cię przeprosić za to. Moja matka zawsze była niemiła, ale co w nią dzisiaj weszło to naprawdę nie wiem. Rozmówię się z nią później. Chodź do samochodu, cała się trzęsiesz. – Pocałował mnie w głowę i przytulił jeszcze mocniej.

~*~

Żal mi było Adi, ale cieszyłem się, że poszła do Nick’a. Miałem cały dom dla siebie i Kate. Zorganizowanie kolacji zajęło mi dużo czasu, ale efekt, jaki uzyskałem był wart każdych starań. Ostatnio nie mieliśmy dużo czasu dla siebie, oboje studiujemy…  Jeszcze mój ojciec. Nie chciałem, aby Kate tu przychodziła, bo bałem się, że ON może ją zaczepiać. Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby coś jej się stało przeze mnie, ale Kate była taka szczęśliwa, mówiła, że musi mi powiedzieć coś ważnego i chciałaby spotkać się tu.
 Moje oczekiwania przerwał dzwonek. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem najpiękniejsze cudo. Kate w luźnej, kremowej sukience przed kolano, z lekkim makijażem i luźnym kokiem.
- Co się tak patrzysz? Coś nie tak z moim wyglądem? – zapytała i stanęła na palcach, aby mnie pocałować, w policzek. Tak, nasz związek był na takim etapie. Początkowym. Były też całusy w usta, ale nic więcej.
- Przeciwnie, wyglądasz idealnie. Jak zawsze. Wejdź. – Przepuściłem ją i przez chwilę patrzyłem, jak rytmicznie kołysze biodrami. Hmm, kuszący widok. Zamknąłem drzwi i udałem się za Kate.
- A co to? – zaśmiała się perliście na widok stolika dla dwóch osób.
- Droga pani, to po kolei – zacząłem wskazywać talerze - mozzarella z pomidorami i bazylią, roladki z indyka faszerowane szpinakiem i serem pleśniowym, wędzony łosoś z kaparami i rucolą, do tego wino Rocca Ventosa Montepulciano.
- Brzmi smacznie. – Uśmiechnęła się nieznacznie i usiadła na krześle, które odsunąłem. Lubiłem patrzeć na tą czarnowłosą istotę, jej duże brązowe oczy, w których odbijało się zawsze tyle uczuć. Rozpromieniona twarz, oświetlona przez płomyki ze świec, była taka piękna.  – Chciałabym porozmawiać z tobą o czymś ważnym – powiedziała i nałożyła sobie jedną z potraw. – Niedawno koleżanka poinformowała mnie o możliwości wyjazdu za granicę. W ramach wolontariatu. Chciałabym wziąć w tym udział.
- Ale chyba nie zamierzasz mnie zostawić z tego powodu? – próbowałem się uśmiechnąć i przybrać żartobliwy ton, ale jakoś mi nie wyszło. W moim głosie był lęk.
- Pewnie, że nie. Zabiorę cię ze sobą. Co masz taką minę? To jeszcze nic pewnego i najprawdopodobniej jak coś się odbędzie, to w wakacje. Nie przejmuj się.
- Nie będę, ale dokładnie, to gdzie byś chciała wyjechać?
- Mówiłam, nie martw się tym teraz. – Wstałem od stołu. Nie lubiłem takiego traktowania i  niedomówień. Po co Kate teraz mówiła o tym wyjeździe? Czy jest szansa na to, że jednak zmieni zdanie?
- Dlaczego teraz? Akurat w momencie, gdy w moim życiu tyle się dzieje. Co? – powiedziałem to ostrzej niż zamierzałem.
- Mike, to jest szansa dla mnie…
- A co ze mną? Jaką mam szansę? Ja mam ojca pijaka, który wziął się znikąd i… - poczułem jej rękę na ramieniu. – I niszczy mi życie! – Krzyknąłem i zacząłem krążyć po pokoju.
- Uspokój się. Ja nie robię tego, dlatego że jestem przeciw tobie. Nie możesz myśleć, że cały świat działa za twoimi plecami i knuje! – Kate też podniosła głos.
- A może tak właśnie jest?!
- Przepraszam. Może faktycznie wybrałam zły moment. Ale to tylko kilka miesięcy. Mike, proszę… zrozum mnie.
- Rozumiem. Jedź! – Wykrzyknąłem, chociaż nie było takiej potrzeby.
- Nie będę z tobą rozmawiać w ten sposób. Jak ochłoniesz to zadzwoń. Porozmawiamy spokojnie. Pójdę już.
- Możesz nie wracać. Dzwonić też nie będę. – Powiedziałem i pożałowałem moich słów. W momencie, w którym zobaczyłem łzy w oczach Kate. To, jakim jestem kretynem, przypieczętował głośny trzask drzwi.

~*~

 Piękny poranek u boku Nick’a zrekompensował mi ten niezbyt udany obiad u jego rodziców. Chociaż ciągle było mi przykro, postanowiłam zapomnieć o całej sprawie. Słońce właśnie wstawało i nieśmiało zaglądając przez szyby, muskało moją twarz promieniami. Ten dzień zapowiadał się cudownie i nie chciałam go sobie psuć złymi wspomnieniami.  Przeciągnęłam się i wymacałam ręką Nick’a. Spał spokojnie. Uniosłam się na łokciu i patrzyłam na zmierzwione włosy chłopaka. Jego twarz miała błogi wyraz, uśmiechał się przez sen. Ciekawa byłam co mu się śniło. Delikatnie przesunęłam ręką po jego policzku, nie zareagował, więc pocałowałam go w skroń i wyszłam z łóżka.
Kilka godzin później, gdy stałam z kubkiem kawy przy stole w kuchni, rozległ się dzwonek. Zdziwiłam się, bo mieliśmy ten dzień spędzić razem i Nick nie mówił, że spodziewa się kogoś. W duchu modliłam się, aby to nie była jego matka. Nick spojrzał się na mnie i wzruszył ramieniem, w odpowiedzi na mój pytający wzrok.
- O, cześć – głos Nicka był radosny, a ten, który odpowiedział na pozdrowienie wydawał mi się dziwnie znajomy.
- Witaj, Adrienne. Mogę ci mówić po imieniu? Wiem, że możesz być zaskoczona moim widokiem, ale chciałbym z tobą porozmawiać, a ostatnio mi uciekłaś. Twój brat powiedział, że cię tu zastanę. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. – Aaron. Jak mogłabym zapomnieć?
- Tak. Możemy sobie mówić po imieniu – starałam się, aby mój głos brzmiał pewnie, ale co mogłam poradzić na fakt, że facet był przystojny i to strasznie. Może nie umiałam dokładnie sprecyzować moich odczuć, co do jego osoby, bo raz wydaje się w porządku, innym razem mnie irytuje, później mówi, że ten gość z lasu to ojciec Mike’a, a ostatecznie doprawia wszystko śpiewką o tym, że jest policjantem. Dziwne… - Może kawy?
- Nie, dziękuję. Jestem już po śniadaniu. Chciałbym porozmawiać o Stevie. Skąd się znacie? Kiedy pojawił się tu po raz pierwszy? Czego chciał?
- Poznaliśmy się na urodzinach mojej koleżanki. Byliśmy razem niewiele ponad dwa miesiące. Pierwszy raz przyszedł podczas parapetówki. Groził, że zrobi coś Nick’owi albo mi. Mówił, że mnie obserwuje – nie mogłam zapanować nad drżeniem rąk. Odstawiłam kubek i usiadłam naprzeciw Aarona.
- Rozumiem. Po mimo to nie zawiadomiłaś policji – w jego wzroku nie było nagany, tylko lekkie zdziwienie.
- Myślałam, że nie wróci – szepnęłam i schowałam twarz w dłoniach. – Długo nic się nie działo. Nawet rodzicom nie powiedziałam. – Poczułam jak Nick przesuwa ręką po moich plecach. To mnie trochę uspokoiło.
- Jednak wrócił. A ty zachowałaś się bardzo nierozsądnie wychodząc wtedy do lasu. – Przytyk wyraźny. Sama żałowałam, że dałam się ponieść emocjom. Nie przemyślałam konsekwencji.
- Ona taka już jest. Jak sobie coś postanowi, to nic jej nie zatrzyma. Dlatego ja nawet nie próbowałem – Nick zataczał kółka na moich plecach, a mówiąc to przestał i gdy nasze oczy się spotkały, zobaczyłam w jego żal.
- Impuls? To niebezpieczny doradca. A ojciec Mike’a? Czy pojawił się jeszcze?
- Nie. On przyszedł tylko raz. Czasami stoi naprzeciw domu, widzę go przez okno. On chyba cierpi i raczej nie zrobi nikomu krzywdy. Ale rozumiem Mike’a… Ja nie potrafiłabym wybaczyć.
- Na razie tyle chciałem usłyszeć. Dziękuję, że poświęciłaś mi swój czas. A gdyby któryś z nich jednak przyszedł, proszę o telefon.

~*~

- Więc naprawdę spotykasz się z seksownym blondaskiem – nie mogłam w to uwierzyć. Aki nerwowo przeczesywał włosy, jego policzki zaróżowiły się lekko. – A jak długo?
- Kilka miesięcy. Ja… sam chciałem się upewnić czy coś z tego będzie. Powiedziałbym ci. A ty też nie powiedziałaś, ze spotykasz się z facetem od obrazów. Nicholas Black.
- Zmieniasz temat – odparłam z wyrzutem i zrobiłam podkówkę. Może to chwyt poniżej pasa, ale ja musiałam wiedzieć wszystko o tym związku. Szkoda, że Mike popsuł z Kate. Wtedy tyle rzeczy moglibyśmy robić razem. Trzy pary. I prawie wszyscy połączeni moją osobą. Z wyjątkiem Aarona. On jest od Nick’a.
 - Przepraszam. Ja nie chciałem. Pytaj o co chcesz. – Uśmiechnął się do mnie i przytulił. Sprawdzone sposoby działają najlepiej. Uśmiechnęłam się złośliwie i zaczęłam ostrzał pytaniami.

~*~

Czekałem. Zawsze w tym samym miejscu. Stara leśniczówka. Dobre miejsce, bo nikt już dawno nie zachodził w te tereny. Stary się spóźnia. Nie lubiłem tego, ale przymykałem na to oko. On był moją przepustką do zdobycia Adrienne. Dużo czasu zajęło mi odszukanie faceta. A jak już mi się udało nie mogłem uwierzyć we własne szczęście. Żona go zostawiła. Stoczył się. Stał się uległy. I uwierzył mi w banał, którym go karmiłem. Jak to szło? Pewnego dnia poproszę cię o to abyś wyprowadził Adi w pewne miejsce. Nic jej się nie stanie, bo ja dobrze się nią zajmę, a ty po tym jak ona zniknie dostaniesz dom, w którym mieszka z Mike’m. Nie mogłem uwierzyć, że to kupił. Ale Aaron też nie był lepszy. Naiwnie się cieszył, że dokumenty z nieba mu na biurku wylądowały. 
- Przepraszam za spóźnienie. Chciałeś się spotkać – zaczął jak zawsze bardzo nieśmiało. Jego przepity oddech było czuć z kilometra.
- Dlaczego poszedłeś do nich? Umowa była inna. – Lubię konkrety. Po co słodzić? Ton mojego głosu zawsze działa  na gościa tak samo. Kuli się w sobie i myśli, że mnie to ujmuje.
- Chciałem zobaczyć mojego syna. – Spojrzał na mnie niepewnie i poprawił rękaw swojego łachmana, jakby chciał sprawdzić, czy aby na pewno nic mu nie ubyło.
- Teraz ci się zebrało na uczucia ojcowskie?! UMOWA!
- Wiem, że mam zwabić gdzieś dziewczynę. Już mi mówiłeś. Pamiętam. Kiedy?
- Nie ma pośpiechu. Chcę się dobrze przygotować. Może być nawet za rok. W końcu im lepsze życie będzie musiała pożegnać, tym bardziej będzie cierpieć…



*Akapity są :)

3 komentarze:

  1. Fajna długość :)
    Wyznanie Aarona - podziwiam za odwagę.
    Matka Nick'a wnerwiająca jak mało kto.
    Tyle perspektyw, że nie wiem, którą skomentować :D
    Mike postąpił głupio, nierozsądnie, nieodpowiedzialnie, odpychając od siebie Kate.
    Cieszę się, że Adi wreszcie dowiedziała się o związku Akiego z Aaronem.
    Ostatnia część tajemnicza, intrygująca, ciekawa. :)

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z tobą Cleo. Rozdział świetny. Geniusz^^
    Teraz taki mały spamik.
    Zapraszam na nowy rozdział na moim blogu.
    Pamiętasz jeszcze adres?
    Czekam na nn,
    Paula

    OdpowiedzUsuń
  3. O łał. Wszystko w pierwszej osobie! Jestem pod wrażeniem.
    Zakładam, że ten ostatni to był mąciciel Steve. Nah. Paskudnik. Ciekawe, czy uda mu się ziścić swój plan. Hm.

    OdpowiedzUsuń