Czerwone, żółte czy białe?
Spoglądając na
róże stojące w kilkunastu wazonach, układałem jednocześnie w myślach słowa,
które powinienem wypowiedzieć Kate. Będąc totalnym dupkiem, jestem jej winien
przeprosiny. Powinienem pozwolić jej
wyjechać, spełniać swoje marzenia i realizować się. Jednak z drugiej strony tak
trudno mi zgodzić się na jej wyjazd. Mówiła, że zabierze mnie ze sobą...
Nonsens! Mam zbyt dużo obowiązków, niedługo zacznę pracę w szpitalu. Nie mogę
tego wszystkiego, od tak zostawić. Zamrugałem kilkukrotnie oczyma, skupiając
się tym razem na pytaniu kwiaciarki. Pff, wiadomo, że czerwone! Kolor miłości.
Ona właśnie lubi takie kwiaty...
Wracając z
kwiaciarni moją uwagę przykuł pewien mężczyzna. Obserwował bacznie i mało
dyskretnie nasz dom. Co to za gość? Przyjrzałem się jego rysom twarzy i
rozpoznałem w nim... Steve'a. Cholera, już od dawna powinienem go załatwić! Nie
pozwolę, by ten kutas skrzywdził moją Adi.
- Czego tu
szukasz? - syknąłem w jego kierunku, posyłając mu groźne spojrzenie. Nie
podobało mi się to, że Steve kręci się w pobliżu. Niech spierdala!
Zauważyłem, że
odwraca się do mnie mając na twarzy minę niewiniątka. Uniósł ręce w
pojednawczym geście i uśmiechnął się sztucznie.
- Spokojnie,
przechadzałem się w okolicy... - odpowiedział, odwracając się na pięcie i
ruszając w swoją stronę.
Twoje
szczęście, pomyślałem. Chętnie pozbyłbym się tego uśmiechu z twojej gęby. Za
pomocą mojej pięści, oczywiście.
Odprowadziłem go
wzrokiem, po czym ruszyłem do domu.
~*~
Zaczęłam się
naprawdę martwić o Mike'a. A jeśli jego ojciec wrócił? Zadrżałam na samą myśl.
Byłam świadoma, że jest dorosłym mężczyzną. Nie wiedziałam, skąd biorą się moje
obawy.. Przeszukałam już cały dom, bezskutecznie z resztą. Byłam w rozterce.
- Adrienne, chyba
panikujesz - rzucił Nick łagodnym tonem głosu. Podniósł się nieznacznie z
kanapy, aby chwycić mnie za biodra i przyciągnąć do siebie. Zrobił to tak
niespodziewanie, że pisnęłam tylko, tracąc równowagę i lądując na jego kolanach.
Spojrzałam na niego z oburzoną miną, która szybko ustąpiła miejsca szerokiemu
uśmiechowi. Przecież nie mogłam długo się na niego gniewać. Był taki kochany..
- Pewnie masz
rację - przyznałam, opierając o niego głowę i wtulając się tym samym w niego.
Przy okazji dyskretnie napawałam się jego zapachem, który tak mi się podobał.
Przymknęłam swoje oczy.
- I wiem, że twój
brat na pewno nie uciekł z domu. To naprawdę byłoby nie w jego stylu. Nie jest
buntującym się nastolatkiem. Albo buntującym się starszym bratem - dodał z
rozbawieniem w jego niskim, przyjemnym tonie głosu. Mimowolnie się zaśmiałam.
Ten Nick naprawdę potrafił mnie rozbawić.
Odchyliłam głowę,
aby mu odpowiedzieć, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
Mike!
- Gdzie się
podziewałeś?! - rzuciłam, zrywając się z kolan Nick'a. Zauważyłam, że Mike
zmarszczył swoje brwi ze zdziwieniem. Trzymał w dłoniach wielki bukiet czerwonych
róż. Wiedziałam, że chodzi o Kate.
- Jadę do niej -
powiedział, a zdeterminowanie malowało się na jego twarzy.
I domyśliłam się
już wszystkiego.
~*~
Co za tępak!
Dobrze, że pierdolony braciszek mojej Adrienne niczego się nie domyśla... Jaki
z niego nerwowy koleś! Z chęcią skopałbym mu tyłek. On, razem ze swoją
siostrą.. Tą pieprzoną szmatą, oboje są sobie warci. Nienawidzę tej rodziny!
Wszystko już
ustaliłem, pozostała mi kwestia tego żałosnego Nick'a. Muszę się go pozbyć, on
mi przeszkadza. Nie odstąpi jej na krok.. Jeszcze gotów jest szukać tej małej
szmaty. No dobrze, gnojek też pożałuje! Właśnie.. może powinienem najpierw
zająć się tym lowelasem? Tak, zemsta byłaby idealna. Niech Adi cierpi tak, jak
wtedy, kiedy mnie odrzuciła. Zapłaci za to... Zniszczę ją, zniszczę jej życie i
pozbawię szczęścia. Ta dziwka musi zaznać ból! I to niewyobrażalnie wielki.
W końcu... ona
jest mi to winna.
~*~
Odłożyłam telefon,
po wsłuchaniu się w dźwięk zakończenia połączenia. Adi nawet nie chciała
słyszeć mojej odmowy. Grr.. Nie chciałam przychodzić na tego grilla. Nie miałam
zamiaru znowu widzieć Mike'a. To właśnie dlatego wykręcałam się znajomą, która
rzekomo miała mnie odwiedzić. Chociaż na co dzień byłam wesoła, ożywiona i
rozmowna, teraz zamyśliłam się. Mike.. . Ile bym dała, aby pogodzić mój wyjazd
z jego osobą. Kochałam go, naprawdę. Miałam nadzieję, że mnie zrozumie.
Właściwe nie pozostawiłam mu większego wyboru. Nagle usłyszałam donośne i pewne
pukanie do drzwi. Ruszyłam się z miejsca, nie mając pojęcia kto to. Nikogo w
gruncie rzeczy nie spodziewałam się dzisiaj.
Otworzyłam drzwi
i zobaczyłam Mike'a zakrytego częściowo przez olbrzymi bukiet róż. Jego mina
wyrażała skruchę i bezgraniczne uczucie.
- Kate, chciałem
cię przeprosić.. - wyszeptał, opuścił nieznacznie kwiaty i spoglądał w moje
oczy. To spojrzenie mogłam zapamiętać na długo, gdyż przemawiał przez niego
smutek, ból, niepewność i... miłość. Chwyciłam za kwiaty, odkładając je na bok
z cichym podziękowaniem, po czym nagle znalazłam się w jego ramionach. Uścisnął
mnie mocno i jednocześnie czule. Potem jego wargi odnalazły moje i miękko
wylądowały na moich ustach. Odwzajemniłam pocałunek z delikatnością. Mike
odsunął się na milimetry, patrząc prosto w moje tęczówki.
-
Chcę, abyś była szczęśliwa. Jesteś najwspanialsza, pamiętaj o tym.. -
powiedział zmysłowym półszeptem, unosząc swoją dłoń i kreśląc opuszkiem kciuka
krawędź mojej dolnej wargi. Kąciki moich ust poszybowały gwałtownie w górę.
- .. obiecaj mi,
że pomyślisz o mnie czasami - dodał, szybko i skutecznie uniemożliwiając mi
odpowiedź poprzez niespodziewany
pocałunek. Zmrużyłam swoje oczy, poddając się jego urokowi, któremu
przecież nie potrafiłam się oprzeć. Całowałam go łapczywie, niecierpliwie i bez
opamiętania. Mike brał w posiadanie moje wargi tak, jakby chciał na zawsze
utkwić ten pocałunek w swojej pamięci. Po niekrótkiej chwili tym razem ja się
odsunęłam od niego. Oparłam swoje czoło o jego, wpatrując się w niego.
- Chodźmy na
grilla - powiedział nagle, z tym swoim rozbrajającym uśmiechem.
~*~
Musiałem na
chwilę wyskoczyć z domu Adrienne. Wymyśliłem, że mam do załatwienia kilka spraw
na mieście. W sumie to było po części prawdą. Chciałem dać mojej Adi pewien
prezent... Tak bez okazji. Chociaż, miałem kilka powodów, na które samą myśl
uśmiechałem się pod nosem. Moja Adrienne.. Zrobiłbym dla niej wszystko.
Wkopałem się w to beznadziejne uczucie i nie mogłem się z niego wydostać. Z
resztą, nie chciałem. Teraz kochałem naprawdę. Kochałem ją, sposób w jaki się
porusza, jej zapach, uśmiech i barwę głosu. Uwielbiałem każdą chwilę z nią
spędzoną. Pragnąłem dać jej wszystko, o czym tylko pomyślała. Teraz zmierzałem
w stronę schroniska. Zamierzałem kupić jej psa i wiedziałem, że od zawsze o tym
marzyła.
Byłem już blisko
celu, kiedy nagle poczułem, że ktoś chwyta mnie za rękę i wykręca boleśnie do tyłu.
Natychmiast odwróciłem głowę i zauważyłem napakowanego typa. - Co jest?!.. -
rzuciłem krótko, próbując się wyswobodzić z jego uścisku. Cholera, gość był
bardzo silny. Na szyi poczułem ostrze noża.
- Zamknij się,
lalusiu, a będziesz żył - powiedział groźnie. Przełknąłem ślinę, udając, że to
zrobiło na mnie wrażenie. Jednak wystarczył jeden sprawny i niespodziewany
ruch, aby wybić go z pantałyku i wykorzystać jego wahanie. Wyszarpnąłem swoją
dłoń, a nóż odrzuciłem na chodnik. Użyłem swojej pięści i to wystarczyło, abym
zwalił go z nóg. Oprawca leżał nieprzytomny. Dziękowałem w duchu mojej matce,
która pozwoliła mi trenować boks. Od razu zadzwoniłem po Aarona.
~*~
- Najwyraźniej
Steve kogoś zatrudnił, aby cię załatwić - zawyrokował Aaron, patrząc to na
Nick'a, to na mnie. Poczułam silniejszy uścisk dłoni Nicholasa. Uśmiechnęłam
się do niego blado. Na grillu smażyły się kiełbaski, szaszłyki i karkówka. Ta
cała sprawa ze Steve'm bardzo mnie niepokoiła. Westchnęłam cicho, pochylając
się i głaszcząc puszyste futerko mojego nowego, czworonożnego przyjaciela,
który domagał się uwagi, wesoło ruszając ogonem. Nawet nie cieszyłam się moim
husky, tak bardzo zmartwiła mnie opowieść Nicka. Steve.. Przeklęty Steve!
Zdałam sobie sprawę, że ten facet pragnie mojego nieszczęścia. Miałam nadzieję,
że Aaron jeszcze go złapie i zamknie za kratkami. Zganiłam się w duchu za to,
że w porę nie zawiadomiłam policji. Teraz muszę to odpokutować.
- Adi, jak
nazwiesz Azora? - zapytała mnie Kate, śmiejąc się po chwili wesoło. To dobrze,
że pogodziła się z Mike'm. Nie chciałabym widywać go tak smutnego, jak
ostatnimi czasy.
~*~
- Nick, gdzie
mnie zabierasz? - zapytałam z wyraźnym podekscytowaniem w moim tonie głosu.
Spojrzałam przez szybę samochodową na krajobraz. Nick wjeżdżał do miasta, więc
teren był dość zabudowany. Byłam ciekawa, co tym razem chodzi mu po głowie.
Przeniosłam na niego wzrok i zauważyłam, że mój facet uśmiecha się tak, jakby
chciał ukryć rozbawienie.
- Kochanie, za
chwilę zobaczysz - odpowiedział, nadal patrząc na drogę z nieodgadniętym
wyrazem twarzy. Nie mogłam się doczekać! Wreszcie była możliwość odpoczęcia od
wszystkich problemów. I to w dodatku w towarzystwie Nicholasa.
Nick zatrzymał
samochód przed sporym budynkiem. Wywnioskowałam dzięki ogromnym halogenowym
napisie, że to był hotel. Ale nie byle jaki, co najmniej pięciogwiazdkowy.
- Pomyślałem, że
należy nam się odrobina relaksu - rzucił, spoglądając w moją stronę i
uśmiechając się szeroko. Powiedział to z taką swobodą i beztroską. Całkiem
dobry pomysł. A nawet wspaniały! Pochyliłam się ku niemu, aby złożyć delikatne
muśnięcie wargami na jego policzku z charakterystycznym dźwiękiem cmoknięcia.
Wyszliśmy z samochodu, a ja cieszyłam się, że zdecydowałam się założyć dzisiaj
krepową sukienkę z ramiączkami i buty na niewysokim obcasie. Nick miał założoną
jasną koszulę i niebieskie dżinsy. Jak zawsze elegancki. Ruszyliśmy w stronę
drzwi, trzymając się za ręce.
-
Masz rację. Powinniśmy mieć czas tylko dla siebie - odparłam. Po niedługiej
chwili znaleźliśmy się w hotelowej recepcji.
-
Jeden pokój dla dwóch osób. Nazwisko Black - powiedział Nick do recepcjonistki,
zaraz potem spoglądając na mnie. Och, bardzo spodobał mi się sposób w jakim na
mnie patrzył. Czułam, że rozpuszczam się pod wpływem jego spojrzenia. Prawie
zapomniałam, jak się oddycha.
- Chyba
nigdy nie będę w stanie ci się oprzeć - wyszeptałam, kiedy znaleźliśmy się sami
w windzie.
-
Zaraz to wypróbujemy.
Ciekawy rozdział :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Kate i Mike nadal są razem :) Nick i Adi są słodcy.
Piesek!
Steve... Błagam, gnij w piekle!
Zdarzają się przecinki w złych miejscach, ale co tam ;)
Czekam na nn ^^
Ciekawe, ciekawe...
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną dawkę emocji... :3
Będę oryginalna...
OdpowiedzUsuńBeznadziejny, fatalny rozdział ( czytaj: świetny, genialny).
: D
Czekam na nn^^
Pozdrawiam,
Paula
Dziękuję za komentarze. Stanowią one prawdziwą motywację do dalszego tworzenia i prowadzenia bloga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. (;
Nick o mało nie został zabity, ale co tam ZRÓBMY SOBIE GRILLA! Uwielbiam Was za te opowiadanie! <3
OdpowiedzUsuń