Ona, drobna blondynka z
niebieskimi oczami, w których błyszczały wesołe iskierki, małym zadartym noskiem
i dołeczkami w policzkach, które tworzyły się podczas uśmiechu. Tego
prawdziwego i szczerego, gdy można było dostrzec dwa rzędy śnieżnobiałych
zębów.
On dobrze zbudowany szatyn z
czarnymi oczami, w których najczęściej odbijała się ciekawość. Duże usta
składane w zaczepnym półuśmiechu, były kuszące i sprawiały wrażenie ciągle
gotowych do całowania.
Ona, otwarta, wesoła,
roztargniona, zawsze miała w głowie pełno pomysłów, nikomu nie odmówiła pomocy,
rozgadana – ale potrafiła zamilknąć w odpowiednim momencie, po to aby wysłuchać
drugiej osoby.
On poważny, jak na swoje
dwadzieścia cztery lata, twardo stąpający po ziemi, nie lubił głupich żartów i
szczeniackich rozrywek. Sprawiał sprawy jasno, nigdy nie zostawiał niedomówień.
Spotkali się przypadkowo. Ona
studentka, on student. Dwa różne światy. Dwie zupełnie inne osoby.
~*~
- Przepraszam… Nie zauważyłam…
Naprawdę – bąkała Jessica. Nie spojrzała do kogo kieruje swoje słowa.
Wiedziała, że zderzyła się z mężczyzną, było to bolesne, ale dziewczyna uparcie
zbierała swoje notatki, książki, zeszyty. Sprawdziła kilka razy, czy aby na
pewno ma wszystko. Brakowało pamiętnika, dziewczyna była pewna, że musiał leżeć gdzieś w pobliżu, gdyż nigdy się z nim nie
rozstawała. Wodziła spłoszonym wzrokiem dookoła siebie… Zatrzymała go i zamarła
na chwilę. Młody chłopak przyglądał się jej z zaciekawieniem i lekko zadziornym
uśmiechem. W prawej ręce trzymał pamiętnik. Jessica gwałtownie wstała,
zostawiając kupkę równo ułożonych książek i ruszyła w stronę chłopaka.
Kierowały nią emocje, dlatego nawet nie zwróciła uwagi na to, że zakręciło jej
się w głowie.
- To moje. – Ręką wskazała
notatnik.
- Wiem. A teraz magiczne słowo. –
Odparł chłopak i podniósł rękę do góry, tak że Jess nie miała szansy na
dosięgnięcie. Podskoczyła kilka razy i …
- Proszę, czy mógłbyś oddać mi
mój pamiętnik?
- Oczywiście – uśmiechnął się
szarmancko i pochylając się, tak jak do pocałunku w dłoń, oddał zeszyt. – Mam
na imię Rick.
Dziewczyna zaczęła się śmiać i
dygnęła przyjmując „zgubę”.
- Jessica.
~*~
Luźne pasma włosów okalające
twarz Jess, spadające na plecy i ramiona, zostały okiełznane kilkoma sprawnymi ruchami
dziewczyny. Fryzura może nie wyglądała jak z salonu, ale była zadowalająca.
Duże oczy podkreślone szarym cieniem błyszczały radością, pełne usta zostały
podkreślone błyszczykiem. Długie złote kolczyki i kilka pierścionków, to były
jedyne dodatki, które lubiła dziewczyna i założyła je na ten wieczór. Efekt
dopełniała czarna sukienka przed kolano i szpilki w tym samym kolorze.
Wyszła przed dom. Czekał.
Obiecał, że będą świętować w restauracji. Rick lubił takie miejsca, a Jessica
się do nich przyzwyczajała.
Czarny garnitur dodawał mu
męskości, podkreślał muskularną budowę ciała. Otworzył jej drzwi, był
gentelmenem. Delikatny wiatr rozwiewał mu włosy, Rick nie używał lakieru ani
żelu, lubił taki nieład. Ale tylko na głowie.
~*~
- Wybrałeś najdroższą restaurację
w mieście – stwierdziła niezadowolona, przeglądając menu.
- To nasza druga rocznica…
Chciałem żeby było wyjątkowo i romantycznie.
- Z tobą nawet w domu jest
romantycznie – szepnęła Jess, nie była pewna czy w takim miejscu zwykła rozmowa
nie zostanie odebrana jako obraza.
Kilka wiekowych madonn posyłało zabójcze
spojrzenia osobom, które poważyły się na głośniejszy oddech. Jessica nie mogła
uwierzyć, że to im przeszkadza.
- Może pójdziemy na spacer? –
spytała nieśmiało. Nie chciała urazić chłopaka, ale te panie sprawiały, że
czuła się niekomfortowo. Spojrzała na nie. Wzrok Ricka powędrował za jej.
- Spacer nad rzeką w świetle
księżyca nie jest takim złym pomysłem…
~*~
Było ich czterech. Ani Jessica,
ani Rick nie usłyszeli ich kroków. Cieszyli się sobą, swoją bliskością,
obecnością. Nie byli przygotowani na atak. Dwóch mężczyzn złapało Ricka, jeden
Jessicę. Stali tak obok siebie i szarpali się, dziewczyna krzyczała. Ostatni przyjrzał
się parze i wydał kompanom krótkie polecenie. „ Ma widzieć.” Mężczyzna, który złapał Jessicę, popchnął ją przed siebie
nie zwalniając uścisku. Ten, który przemówił wyjął nóż. Ostrze zaświeciło się,
w blasku księżyca. Jessica jęknęła, ale już nie krzyczała. Ze strachu. Pierwszy cios był szybki. Dla Ricka. Chłopak
utrzymał się na nogach. Drugi spowodował, że się zachwiał i upadł na kolana.
Mężczyźni nie byli w stanie go utrzymać. Trzeci, Rick położył się na ziemię,
wśród krzyków Jessicki. Napastnicy uciekli. Właściwie odeszli niespiesznym
krokiem. Dziewczyna podbiegła do chłopaka i położyła jego głowę na kolana.
Ciało Ricka stawało się coraz bardziej bezwładne, oczy traciły wyraz i
zachodziły mgłą. Powoli podniósł rękę i przyłożył sobie do serca.
- Ko..cham.. cię. – Słowa wypowiedział
cicho i z dużym trudem. Z kącika ust wypłynęła stróżka krwi. Oddychał ciężko.
Jessica usłyszała jak zaciągnął się powietrzem ostatni raz, z głośnym świstem, a
później wszystko ustało. Dziewczyna tuliła ciało kochanka do końca. Jej krzyk
przeciął nocną ciszę w momencie, w którym sanitariusze chcieli go zabrać… Zaczął padać deszcz. On płakał razem z
Jessicką. Z mocą, która i tak w pełni nie oddała jej żalu.
~*~
„Wiem, że wszystko miało wyglądać
inaczej. Zdałam sobie sprawę, że płacz
już w niczym nie pomoże. Niczego
nie naprawię. Ale ja tak dłużej nie
mogę. Chcę, pragnę się znowu
spotkać z Rickiem. On był, dla
mnie wszystkim. Bez niego już nie
mam nic, nie mam po co żyć. Wyruszam
więc w podróż aby znowu Go zobaczyć,
wyruszam w nieznane… „
Krótki list miał być informacją
dla rodziny. Jessica płakała, gdy go pisała i przerwała kilka razy. Wierzyła
jednak w jego słuszność.
Wzięła do ręki tabletki i
popiła wodą. Jej drobne ciało osunęło się na ziemię…
Przejmujący one-shot.
OdpowiedzUsuńJestem w zbyt dobrym nastroju, a tu taka smutna historia. Choć prawdziwa, realna.
Dobrze napisane, prostym językiem.
Brawo!
Awesome *u*
OdpowiedzUsuńTakie... głębokie :)
Gratulacje!